GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

To miał być zwykły konwój na przesłuchanie. Z więzienia w Sieradzu policjanci nie wyszli jednak żywi [FOTO]

Poranek 26 marca 2007 roku dla trójki łódzkich policjantów nie odbiegał znacząco od normy. Tego dnia pojechali do więzienia w Sieradzu po aresztanta, który miał zostać przesłuchany przez prokuraturę. Gdy dotarli, bezproblemowo otworzono przed nimi bramę, a znajdujący się na więziennej wieżyczce strażnik podniósł szlaban. Nie wiedzieli wówczas, że mężczyzna, który wpuścił ich na teren placówki, nie miał zamiaru wypuszczać ich żywych.

Damian Ciołek zabił trzech policjantów
Damian Ciołek zabił trzech policjantów
AI | zrzut ekranu - x.com | YouTube/Pokój zbrodni

 

Jak co sobotę, portal Niezalezna.pl wraca do kolejnej głośnej sprawy z kryminalnej historii Polski.

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

Pochodzący z Sieradza Damian Ciołek od najmłodszych lat miał problemy z kontrolowaniem emocji. Często wybuchał agresją i zdarzało się, że w szkole groził innym. Nawet nauczycielom. Miał zresztą problemy z nauką. Dopiero w wieku 20 lat skończył eksternistyczne liceum ogólnokształcące. Chłopak zawsze chciał zostać zapaśnikiem, lecz jego temperament nie pozwalał mu na prowadzenie sportowej kariery.

Po ukończeniu szkoły nie miał na siebie pomysłu. Miał za to warunki fizyczne. Postanowił więc wstąpić do wojska. Dostał się do jednostki komandosów w Lublińcu. W trakcie służby został strzelcem wyborowym i skoczkiem spadochronowym. Jednak po zaledwie roku został uznany za "niezdolnego do wykonywania zadań operacyjno-ochronnych, ale zdolny do służb pomocniczych, niezwiązanych z użyciem broni". Odwiesił więc żołnierski mundur. Z bronią jednak się nie rozstał

W 2000 r. Ciołek pozytywnie przeszedł badania psychologiczne i dostał pracę w Zakładzie Karnym w Sieradzu. W nowej pracy sprawdzał się należycie i był doceniany przez przełożonych. Z biegiem lat mężczyzna się ustatkował i wziął ślub. Pomimo tego, że choć w pracy najwidoczniej można było na nim polegać, to innym człowiekiem był prywatnie.

ZOBACZ: "Urzędnicy bardziej dbają o los osadzonych, niż nasz". Służba Więzienna zaczyna protest!

Rodzinie urządzał piekło

W 2007 roku - 29-letni wówczas - Ciołek mieszkał z żoną w mieszkaniu jej rodziców. Mężczyzna bił kobietę i wszczynał awantury. Zarówno jego partnerka, jak i teściowie, nie byli w stanie znosić wybuchów jego agresji. W końcu, po którejś z kolei kłótni, kobieta zdecydowała się na separację. 29-latek wyprowadził się i wrócił do swoich rodziców. Jednak jego stan psychiczny zdawał się tylko pogarszać.

Rodzina mężczyzny zauważała jego nietypowe zachowanie. - Zaczął wygadywać dziwne rzeczy. Nazwał mnie czarownicą, do brata powiedział, że będzie się w piekle smażył. Pytał, dlaczego jest leworęczny, dlaczego nie ma zarostu [...] Zamykał się w pokoju. Był małomówny - wymieniała później matka 29-latka.

"Wyglądał, jakby go coś opętało, albo wziął narkotyki. Mówił dziwnym głosem, przeciągał wyrazy. Przewracał oczami, miał nienaturalnie wykrzywione usta"

– dodawał jego brat.

Rodzina prosiła 29-latka, aby poszedł do lekarza i opowiedział w pracy o sytuacji prywatnej. Matka mężczyzny bała się o niego i nie chciała, aby miał dostęp do broni. Ciołek nie zrobił żadnej z tych rzeczy. W piątek 23 marca spotkał się za to z żoną. Usłyszał wówczas, że kobieta wniosła do sądu pozew o rozwód. Trzy dni później mężczyzna ostatni raz poszedł do pracy.

26 marca, w poniedziałek, poranną zmianę zaczął o 6:00. Udał się na wieżę strażniczą przy głównej bramie zakładu. Miał ze sobą załadowanego kałasznikowa i dodatkowy magazynek. Jak później wyjaśniał, w głowie kotłowały mu się różne myśli.

Strzały w zakładzie karnym

Tego dnia do Zakładu Karnego w Sieradzu przyjechali trzej policjanci z sekcji do walki z przestępczością samochodową z łódzkiej komendy - 31-letni mł. asp. Bartłomiej Kulesza, 32-letni asp. Andrzej Werstak i 40- letni mł. asp. Wiktor Będkowski. Z placówki mieli odebrać aresztanta - Tomasza Chudzika. Mężczyzna tego dnia miał być przesłuchiwany przez prokuraturę.

Na teren zakładu wjechali bezproblemowo. Strażnik otworzył bramę, a wartownik - Damian Ciołek - podniósł szlaban. Chwilę później zaparkowali samochód i weszli po więźnia.

Około 8:30 mundurowi wyprowadzali aresztanta. Wszystko przebiegało bez zastrzeżeń, aż do czasu, gdy wsiedli do auta i już mieli odjeżdżać. Wtedy padły strzały. To Ciołek z wieży strażniczej otworzył ogień w kierunku mundurowych. Ostrzelał cały samochód. Część z przebijających karoserię pocisków trafiła w znajdujących się w aucie mężczyzn.

Kulesza dostał pierwszy - zginął na miejscu. Będkowskiego kula trafiła w ramię, a konwojowany Chudzik został trafiony w rękę, brzuch i nogę. Werstak opuścił auto i próbował czołgać się w stronę wejścia do zakładu. Jednak i go dosięgnęła seria, po której zginął.

Zabarykadował się na wieży

Na miejsce prawie natychmiast zostali wezwani antyterroryści. Ciołek zabarykadował się w wieżyczce. Strzelał i uniemożliwiał udzielanie rannym pomocy. Nie odpowiadał też na próby negocjacji. Nie wiedział jednak, że jeden z antyterrorystów miał go od dłuższego czasu na muszce.

Gdy strażnik po raz kolejny otworzył ogień, spotkał się z odpowiedzią. Snajper trafił go w rękę, w której trzymał broń. Ciołek padł na ziemię, a na wieżyczkę wdarli się policjanci, którzy go obezwładnili.

Lekarze nie byli w stanie uratować życia trzeciego z rannych policjantów. Będkowski zmarł kilka godzin po przewiezieniu do szpitala. Z ofiar Ciołka strzelaninę przeżył tylko aresztant, który - podobnie jak wdowy po mundurowych - został później oskarżycielem posiłkowym w procesie strażnika więziennego. Ten rozpoczął się blisko rok od tragicznego zdarzenia.

Proces

Prokuratura oskarżyła 29-latka o zabójstwo trzech policjantów i usiłowanie zabójstwa aresztanta. Został także oskarżony o usiłowanie zabójstwa kilku policyjnych antyterrorystów i negocjatorów, ponieważ strzelał do nich w trakcie akcji ratunkowej. Biegli uznali, że mężczyzna jest zdrowy psychicznie, choć stwierdzono u niego "zaburzenia adaptacyjne związane z problemami rodzinnymi".

Mężczyzna nie przyznawał się do winy. Twierdził, że przed rozpoczęciem strzelania "słyszał głosy" i jakaś "siła, moc kazała mu to zrobić". Zdaniem śledczych, 29-latek tylko symulował.  

Proces w pierwszej instancji toczył się dziewięć miesięcy. To właśnie podczas niego rodzina Ciołka opowiedziała o jego zachowaniu. Matka mężczyzny zdradziła również wówczas, iż 29-latek twierdził, że w dzieciństwie był molestowany przez wujka. 

Mężczyzna został skazany 14 listopada 2008 roku. Sąd Okręgowy w Sieradzu uznał go winnym i skazał go na dożywotnie pozbawienie wolności z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po 25 latach. Wyrok utrzymał się w 2009 roku w drugiej instancji a Sąd Najwyższy oddalił kasację, o którą obrona skazanego wnioskowała w październiku 2010 roku. 

"Wyrok jest surowy, lecz on nie jest w stanie złagodzić naszych cierpień"

– mówiła jeszcze po decyzji sądu pierwszej instancji jedna z wdów po zabitym policjancie.

Ciołek nigdy nie przeprosił za swoją zbrodnię.


Więcej kryminalnych historii poniżej:

 



Źródło: niezalezna.pl, Onet.pl, TVN24, Dziennik Łódzki, money.pl, Super Express

#Damian Ciołek #strażnik więzienny #zabójstwo trzech policjantów #Sieradz

Mateusz Święcicki