Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

To będzie boleć! "Gazeta Polska": Zamykanie porodówek uderzy w kobiety

Ministerstwo Zdrowia planuje zamknąć porodówki, na których rodzi się mniej niż 400 dzieci rocznie. Oznacza to, że w wyniku nowych przepisów 110 oddziałów położniczo-ginekologicznych w kraju może przestać istnieć, a w przyszłości mogą zniknąć następne. Rządowa reforma sieci szpitali może doprowadzić do tego, że w niektórych częściach Polski podróż samochodem na porodówkę zajmie ponad godzinę. – Problem polega na tym, że zaproponowane rozwiązanie kompletnie pomija specyfikę niektórych części Polski. Nie może być tak, że pojawią się blisko stukilometrowe obszary, na których nie będzie ani jednej porodówki w sieci szpitali – mówi Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia. Wbrew rządowym obietnicom proponowane zmiany mogą wręcz pogorszyć dostęp do dobrej opieki dla młodych matek.

wg

Ministerstwo Zdrowia planuje zamknięcie porodówek, na których rodzi się mniej niż 400 dzieci rocznie, co może skutkować likwidacją aż 110 oddziałów położniczo-ginekologicznych w całej Polsce. Ta kontrowersyjna reforma sieci szpitali może znacząco pogorszyć dostęp do opieki zdrowotnej dla młodych matek, szczególnie w mniej zaludnionych rejonach kraju. Czy rządowe plany rzeczywiście przyniosą poprawę jakości opieki, czy też będą jedynie „optymalizacją rzeźnickim nożem”, jak ostrzega jeden z byłych wiceministrów zdrowia? 

Reklama

W artykule Huberta Kowalskiego opublikowanym w najnowszym numerze „Gazety Polskiej” autor przygląda się planowanym zmianom i ich potencjalnym konsekwencjom. Reforma może doprowadzić do sytuacji, w której kobiety z niektórych regionów Polski będą musiały pokonywać setki kilometrów, by dotrzeć na najbliższą porodówkę. Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia, zwraca uwagę, iż „nie może być tak, że pojawią się blisko stukilometrowe obszary, na których nie będzie ani jednej porodówki w sieci szpitali”. Podkreśla również, że choć koncentracja świadczeń w większych ośrodkach może poprawić jakość opieki, to nie powinno to prowadzić do masowego zamykania oddziałów.

Projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych przewiduje, że minimalna liczba porodów będzie jednym z kryteriów kwalifikacji do sieci szpitali. To może jednak spowodować, że mniejsze placówki, które już teraz borykają się z problemami finansowymi, będą musiały zamknąć swoje oddziały. Co więcej, nawet te szpitale, które spełnią ten warunek, mogą zostać zmuszone do likwidacji porodówek, jeśli NFZ uzna, że „przyczyni się to do racjonalizacji struktury udzielania świadczeń opieki zdrowotnej”. 

W artykule Kowalskiego poruszona jest również kwestia dostępu do znieczuleń przy porodach, co było jedną z kluczowych obietnic rządu. Szpitale, które nie osiągną progu 5% udziału znieczuleń, otrzymają niższe wynagrodzenie za poród, co jeszcze bardziej pogrąży te placówki, które nie zatrudniają wystarczającej liczby anestezjologów. „Żaden minister nie będzie w stanie doprowadzić do tego, by skokowo przybyło anestezjologów” - przyznaje Cieszyński, dodając, że należy mądrze stwarzać warunki, aby znieczulenia stały się realnym standardem.

Nie przegap pełnej analizy tego tematu – sięgnij po najnowszy numer „Gazety Polskiej”, gdzie przeczytasz całość artykułu Huberta Kowalskiego

wg

Reklama