- 10 lat temu prezydent Lech Kaczyński w Tbilisi wezwał do solidarności NATO i UE, by przeciwstawić się agresji Rosji; te słowa stały się istotnym przesłaniem dla bezpieczeństwa Polski oraz podstawą polskiej doktryny wojennej - napisał dziś na Twitterze szef MON Mariusz Błaszczak.
10 lat temu śp. Prezydent Lech Kaczyński na wiecu w Tbilisi wezwał do solidarności NATO i UE, by przeciwstawić się agresji Rosji. Te słowa stały się istotnym przesłaniem dla bezpieczeństwa naszego kraju oraz podstawą polskiej doktryny wojennej.
— Mariusz Błaszczak (@mblaszczak) 12 sierpnia 2018
12 sierpnia 2008 roku prezydent Lech Kaczyński wraz z prezydentami Ukrainy i krajów bałtyckich był na wiecu poparcia dla Gruzji w Tbilisi.
- Rosja uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie!
- podkreślił wówczas prezydent Lech Kaczyński. Zaznaczył, że "wszyscy w tym samym okresie lub okresach nieco innych" poznali "tę dominację". Mówił także, że "te czasy się skończyły raz na zawsze - nie na 20, 30 czy 50 lat".
Przemawiając na wiecu Lech Kaczyński zaznaczył, że przybyli wówczas do Gruzji przywódcy przyjechali tam, "by podjąć walkę".
- My jesteśmy tutaj, by ten świat reagował jeszcze mocniej, w szczególności Unia Europejska i NATO
- podkreślił Lech Kaczyński.
= Chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem
- zaznaczył. "I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj; na Polskę" - dodał wówczas Lech Kaczyński.
W sierpniu 2008 roku wybuchł kilkudniowy konflikt zbrojny między Rosją a Gruzją. Po serii osetyjsko-rosyjskich prowokacji Gruzja podjęła zbrojną próbę odzyskania kontroli nad Osetią Południową, regionem, który oderwał się od niej w latach 90. i przy nieformalnym wsparciu Moskwy uzyskał faktyczną niezależność od Tbilisi.
Rosja odpowiedziała wprowadzeniem swych wojsk do tej republiki i dalej w głąb gruzińskiego terytorium. W wyniku konfliktu Rosja uznała niepodległość nie tylko Osetii Południowej, lecz także drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej, Abchazji.