Nie tylko Tomasz Lis zmienił całkowicie punkt widzenia na wojskowe defilady po zmianie władzy w Polsce. Okazuje się, że dla dziennikarza Gazety Wyborczej jeszcze rok temu czołgi na ulicach były piekłem i paraliżem miasta. Ale że nie rządzi już Prawo i Sprawiedliwość, a koalicja Donalda Tuska, teraz ten sam autor pisze tylko o "utrudnieniach".
O zeszłorocznych wymysłach Jarosława Osowskiego pisaliśmy na Niezależnej. "Pracownik stołecznej "Gazety Wyborczej" dał upust swoim emocjom, pisząc, że dzisiejsza defilada z okazji Święta Wojska Polskiego to - uwaga - "poroniony pomysł". Zastanawia się też, dlaczego "tak łatwo" zgodziła się na nią ekipa Trzaskowskiego" - pisaliśmy. Osowski pisał, że defilada to piekło i paraliż miasta.
Minął rok, były wybory i zmiana władzy, nastąpiła też cudowna zmiana poglądów
Teraz wszystko było na miejscu, a przejazd czołgów, to tylko zwykłe utrudnienia.
piekło i paraliż vs utrudnienia i objazdy ;) pic.twitter.com/MoupsRiYgQ
— Barbara Kasprzycka (@BKasprzycka) August 15, 2024
Najwidoczniej Osowski cierpi na Syndrom Tomasza Lisa - starszy stażem dziennikarz również w magiczny sposób dokonał całkowitej zmiany poglądów na temat wojskowych uroczystości.
"Ciężki poranek. Od szóstej pod oknami żołnierze ćwiczą przed defiladą, śpiewając po raz enty „My pierwsza brygada”, aż mam wrażenie, że w popularnej przed wojną wersji „ już skończył się czas kołatania- Do waszych serc- j…. Was… pies”
- komentował zgryźliwie Lis rok temu.
Teraz te same ćwiczenia napawały go patriotycznym podnieceniem.