Jarosław Wałęsa skomentował słowa swojego ojca podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej w Warszawie. Lech Wałęsa nazwał śp. Kornela Morawieckiego "zdrajcą" dzień po jego pogrzebie. Syn byłego prezydenta przyznaje: "To był błąd". I dodaje, że przed konwencją rozmawiał z ojcem i prosił go o jedną rzecz. Niestety, Wałęsa nie posłuchał.
Były prezydent Lech Wałęsa podczas wczorajszej konwencji Koalicji Obywatelskiej wywołał skandal mówiąc, że wybaczył szefowi Solidarności Walczącej zmarłemu w miniony poniedziałek Kornelowi Morawieckiemu, bo "po chrześcijańsku należy to zrobić".
"A co oni z niego robią? - bohatera. A on w środku - stan wojenny, atakują nas ze wszystkich stron, a on kozak zakłada Solidarność Walczącą. Co to było? Zdrada proszę panów. Zdrajca. Taka jest prawda"
- krzyczał.
Haniebne słowa Lecha Wałęsy potępili zarówno działacze PiS, jak i PO. Przewodniczący Platformy Grzegorz Schetyna podkreślił, że słowa uczestnicy konwencji przyjęli słowa Wałęsy z rezerwą.
O wypowiedź byłego prezydenta pytany był jego syn - Jarosław Wałęsa. Polityk Koalicji Obywatelskiej przyznał, że jego ojciec popełnił na konwencji błąd.
"Jest czas i miejsce na pewne słowa. To nie był dobry moment, by określać pewne rzeczy w taki sposób. To był błąd ojca"
- przyznał.
"Prosiłem ojca, by koncentrował się na pozytywach. Tak się nie stało. Każdy ma jednak prawo do swojej oceny i analizy. Także i mój ojciec"
– powiedział polityk, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Sejmu.