Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Syn Anny Walentynowicz 15 lat po tragedii smoleńskiej. "Mam to przed oczami przez cały czas"

Anna Walentynowicz była jedną z ofiar tragedii smoleńskiej. Syn legendy "Solidarności" 15 lat po tych tragicznych wydarzeniach przyznaje: "Mimo upływu lat nie mogę się przyzwyczaić do pustki po utracie mamy. Jej niezłomna postawa i wojowniczość w obecnej sytuacji bardzo by się przydały".

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, m.in. prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, parlamentarzyści, a także opozycjonistka w czasach PRL i działaczka NSZZ "Solidarność" Anna Walentynowicz. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

Reklama

"15 lat od czasu katastrofy, to bardzo dużo. Jednocześnie mam to przed oczami przez cały czas, a szczególnie jak jestem na cmentarzu, obrazy z Moskwy, z prosektorium, później z sekcji w Polsce. Jestem w stanie to odtworzyć niemalże minuta po minucie. To nie ginie i nie zginie. To się tak wryło w pamięć, że nie można inaczej po prostu" – powiedział Janusz Walentynowicz.

Podkreślił, że "mimo upływu lat nie może przyzwyczaić się do pustki po utracie mamy".

"Nawet ostatnio rozmawiałem z serdeczną przyjaciółką mojej mamy i właśnie żeśmy m.in. o tym też mówili. Ile razy jestem na cmentarzu, tyle razy mówię do grobu, bo co prawda nie ma tam mojej mamy, ale wierzę, że gdzieś spoczywa. Zawsze zadaję jej pytanie gdzie jesteś? i proszę, żeby chociaż się przyśniła i powiedziała, co robić w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy w tej chwili" – powiedział.

Niezłomna postawa

Jak zaznaczył, "niezłomna postawa Anny Walentynowicz i wojowniczość, która w niej była od zawsze, a jednocześnie realizm i twarde stąpanie po ziemi w obecnej sytuacji bardzo by się przydały".

Mama miała posłuch. Na wszystkich spotkaniach, gdzie była, zawsze było dużo ludzi i miała szacunek tych ludzi, więc myślę sobie, że też posłuchaliby jej, gdyby zaproponowała jakieś działania czy rozwiązania. Strasznie jej brakuje. Mnie tak po prostu jako synowi jej brakuje. Chciałbym się do niej przytulić, podziękować za wszystko, co zrobiła dla mnie przez całe życie

– podkreślił Janusz Walentynowicz.

Zapytany o szczególne wspomnienie związane z mamą przywołał m.in. sytuację z rodzinnego wyjazdu na wczasy do Wisły. "Miałem wtedy chyba 16 lat, czy 17 lat. Mama z tatą czasami wychodzili gdzieś wieczorem do kawiarni, a ja zostawałem w domu. Zawsze wtedy mama podchodziła i pytała z troską, czy nie chciałbym pójść z nimi. Ja mówiłem: mama, żeśmy się nachodzili dzisiaj, pobądźcie ze sobą, bo wiedziałem, że im tego brakowało" – powiedział.

Jak dodał, rodzice pracowali w jednym zakładzie, ale nie razem. "Potem pogoń za wszystkim, trzeba było coś kupić, coś zrobić, coś naprawić. Tego czasu dla siebie mieli bardzo niewiele, a bardzo się kochali, dlatego też jej troska o to, żebym nie zostawał sam, jest jedną z tych rzeczy, które pamiętam" – podkreślił Janusz Walentynowicz.

Anna Walentynowicz (1929-2010) była opozycjonistką w PRL, współzałożycielką Wolnych Związków Zawodowych i działaczką NSZZ "Solidarność".
Źródło: PAP
Reklama