- Jedną z ciekawszych informacji jest ta dotycząca przygotowań do lotu Tu-154 do Smoleńska przed 10 kwietnia 2010 r. Jak informuje podkomisja smoleńska – podczas kontroli pirotechnicznej samolotu sprawdzeniu nie podlegała tzw. apteczka techniczna części zapasowych o łącznej wadze 1066 kg, która została załadowana przed przybyciem kontroli w nocy z 9 na 10 kwietnia 2010 r. Ani BOR, ani SKW nie zostały poinformowane o jej umieszczeniu w samolocie - pisze redaktor naczelny portalu niezalezna.pl, Grzegorz Wierzchołowski w zamieszczonym w najnowszym numerze "Gazety Polskiej" tekście "Wszystkie dowody na eksplozję".
W publikacji podkomisji można znaleźć także wiele innych interesujących fragmentów. Jest rozdział poświęcony błędnemu naprowadzaniu polskich pilotów przez Rosjan (i roli rosyjskiego Iła-76) oraz informacja o eksperymentach pozwalających stwierdzić, że zniszczenia konstrukcji płatowca zaobserwowane w Smoleńsku nie mogły być rezultatem eksplozji paliwa samolotu. Dowiadujemy się także, że w posiadaniu podkomisji jest pięć różniących się między sobą kopii rejestratorów parametrycznych ATM QAR (z kwietnia 2010 r., lipca 2010 r., lutego 2011 r., sierpnia 2016 r. i stycznia 2018 r.), czyli tzw. polskiej czarnej skrzynki.
Jedną z ciekawszych informacji jest ta dotycząca przygotowań do lotu Tu-154 do Smoleńska przed 10 kwietnia 2010 r. Jak informuje podkomisja – podczas kontroli pirotechnicznej samolotu sprawdzeniu nie podlegała tzw. apteczka techniczna części zapasowych o łącznej wadze 1066 kg, która została załadowana przed przybyciem kontroli w nocy z 9 na 10 kwietnia 2010 r. Ani BOR, ani SKW nie zostały poinformowane o jej umieszczeniu w samolocie. Jakby tego było mało – w nocy z 9 na 10 kwietnia 2010 r. nie działał elektroniczny system kontroli dostępu personelu wchodzącego na teren zastrzeżony w pobliżu samolotu rządowego.
Raport zawiera także analizę ostatecznie falsyfikującą hipotezę całkowitego rozpadu samolotu w wyniku „zwykłego” (niskoenergetycznego) uderzenia w ziemię. Doktor Grzegorz Szuladziński z Australii, używając Metody Elementów Skończonych, udowodnił, że mimo wyraźnych uszkodzeń konstrukcji Tu-154 zachowałby się jako całość, a nie został rozbity na osobne i rozrzucone segmenty (nie mówiąc już o 60 tys. fragmentów). Poza tym, gdyby miało miejsce tylko zderzenie z gruntem, odpadające kawałki powinny znajdować się w jednym wydłużonym pasmie. W Smoleńsku zaś poszczególne części były odrzucone kilkadziesiąt metrów w bok. Należy dodać, że dr Szuladziński przeprowadził swój eksperyment, zakładając, że tupolew uderza w betonową płytę, a nie w miękką ziemię – co jeszcze bardziej wykazuje absurdalność wersji zdarzeń przedstawionych w raportach Anodiny i Millera.
Cały tekst Grzegorza Wierzchołowskiego "Wszystkie dowody na eksplozję" znajdą Państwo w aktualnym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska".
Nowa "Gazeta Polska" już w drodze do Was. Sprawdźcie wideo poniżej i dowiedzcie się co przygotowaliśmy. https://t.co/ZvUGL4Jq7k - Tygodnik Niepodległego Polaka#GazetaPolska #Polska #Świat #Historia #Publicystyka #Kultura #Motoryzacja #Przyroda #Zdrowie pic.twitter.com/n0UpYWRZdi
— Gazeta Polska (@GPtygodnik) 17 kwietnia 2018