Michał Rachoń zapytał profesora Ryszarda Legutkę, czy po 12 latach ma jasność co do tego, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. - Tak. Generalna różnica pomiędzy tym, co było wcześniej a tym, co jest teraz, jest to, że państwo polskie gwarantuje swoim autorytetem te wnioski, które znamy. Przypominam, że przez pierwsze pięć lat państwo polskie zajmowało się zaciemnianiem tej sprawy, zastraszaniem ludzi, wysyłaniem fałszywych informacji, co oczywiście wprowadziło taki stan zamieszania wśród Polaków - powiedział.
Demoralizacja życia publicznego
- To rzeczywiście była całkowita kompromitacja państwa polskiego i środowisk podatnych na autorytaryzm, jak środowiska akademickie, które są niezwykle stadne i niesłynące ze śmiałości. Na szczęście znaleźli się dzielni naukowcy, którzy wbrew temu ostracyzmowi zajęli się tą sprawą. Ogromne wyrazy uznania dla nich
- zaznaczył Ryszard Legutko.
Polityk ocenił, że pierwsze lata "wyjaśnienia" katastrofy smoleńskiej to były czasy "strasznej demoralizacji życia publicznego". - Ta demoralizacja rozlewała się na wszelkie możliwe środowiska: naukowe, dziennikarskie. Pamiętamy te brutalne ataki, wyzwiska, poniewieranie tymi ludźmi, którzy domagali się prawdy. Pamiętam, że środowisko akademickie w dużej części zamilkło. Oni się wycofali, bo się bali. Czego się bali? Nie wiem - wyjaśnił. - Ale byli też tacy, którzy kłamali. Co tu dużo mówić - dodał.
Nowe możliwości
Michał Rachoń zapytał, czy "ta zbrodnicza wojna na Ukrainie, daje nowe możliwości postawienia przed jakimś sądem tych osób, odpowiedzialnych za to, co wydarzyło się w Smoleńsku". - Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie z dużą skalą pewności, ale jeśli w ogóle można sobie wyobrazić sytuację korzystną dla tego typu działań, to jest właśnie ta, którą mamy obecnie. Przed wojną byłoby to niemożliwe - ocenił.
- Główne stanowisko rządów zachodnich było zawsze prorosyjskie. "Niedrażnienie niedźwiedzia" było pewnym przykazaniem podstawowym. W tej chwili jest oczywiście sytuacja, która daje pewne możliwości, ale też wymaga sporej aktywności
- podkreślił.