Prokurator ppłk Marcin Maksjan mówił niedawno, że w śledztwie dotyczącym odtajnienia dokumentów dotyczącym tzw. linii Wisły nie wykluczył postawienia zarzutów kolejnym osobom. Na nasze pytanie, czy i dlaczego zarzuty będą skierowane pod adresem dziennikarzy i naukowców, Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie zaprzeczyła.
Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzi w związku z zawiadomieniem Jarosława Stróżyka, obecnego szefa SKW i szefa rządowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich, śledztwo ws. odtajnienia fragmentów Planu Użycia Sił Zbrojnych RP WARTA-00101.
Odtajnione fragmenty były minister obrony narodowej, Mariusz Błaszczak, zaprezentował m.in. w mediach społecznościowych. Przedstawione zostały one również w jednym z odcinków serialu "Reset" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Michała Rachonia.
W tej sprawie kilka dni temu przedstawiono zarzuty Mariuszowi Błaszczakowi.
Zapytaliśmy prokuraturę, czy i dlaczego w śledztwie planowane jest przedstawienie zarzutów kolejnym osobom; dziennikarzom i naukowcom, którzy zajmowali się zagadnieniem "linii Wisły".
Zapytaliśmy też, dlaczego w śledztwie jest analizowany aspekt "nakłaniania do odtajnienia informacji" dotyczącej planów obrony Polski na Wiśle.
Na te pytania Prokuratura Okręgowa w Warszawie udzieliła lakonicznej odpowiedzi, nie zaprzeczając, że wśród dalszych czynności może być przedstawienie kolejnych zarzutów, właśnie dziennikarzom i naukowcom.
Z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego nie udzielamy informacji w zakresie tego postępowania
- odpowiedział rzecznik PO w Warszawie, prok. Piotr A. Skiba.
W ubiegły piątek, po trwających przez cztery godziny czynnościach, Mariusz Błaszczak, były szef MON usłyszał zarzuty ws. odtajnienia dokumentów.
- Zarzuty są publicznie dostępne, to są zarzuty w mojej ocenie bezzasadne - powiedział dziennikarzom Błaszczak.
Wcześniej, jeszcze przed wizytą w prokuraturze, Błaszczak mówił, że miał pełne prawo do odtajnienia wspomnianych dokumentów.
Jako minister obrony narodowej miałem prawo, ale też obowiązek, żeby taką decyzję podjąć. Prawo, bo jest to oczywiste - minister obrony narodowej jest przełożonym szefa Sztabu Generalnego, jest przełożonym każdego żołnierza polskiego wojska. Ale obowiązek? Bo tak traktuję swoją misję jako posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, jako misję byłego i wówczas obecnego ministra obrony narodowej. Misja polega na służeniu ludziom, na służeniu wszystkim Polakom. ta misja polegała na tym, żeby każdy skrawek polskiej ziemi był chroniony
- powiedział były szef MON.
Co ciekawe, prowadzący śledztwo prok. ppłk Marcin Maksjan przyznał, że Mariusz Błaszczak miał prawo znosić klauzulę tajności ze wspomnianych dokumentów.
Jeżeli chodzi o zniesienie klauzuli, to ja panu ministrowi takiego uprawnienia nie odbieram. On ma prawo zdjąć klauzulę tajności z dokumentu. Natomiast to nie jest tak, że to jest jakaś dowolność. Że pan minister budzi się i mówi, że sobie odtajnię ten dokument
- stwierdził prokurator.
Dodał, że Mariusz Błaszczak nie przyznał się do stawianych zarzutów.
Prokurator stwierdził, że nie wyklucza, iż będą stawiane w tej sprawie zarzuty także innym osobom.
- Na ten moment jedyną osobą podejrzaną jest pan minister Mariusz Błaszczak. Akt oskarżenia będzie niebawem, bo został zgromadzony w większości materiał dowodowy w tym śledztwie
- powiedział ppłk Maksjan. "Niebawem", czyli - jak stwierdził - do około 2-3 miesięcy.
Jak informowaliśmy w styczniu 2025 r., prowadzone przez prokuraturę postępowanie może zostać wykorzystane również do ataku na prof. Sławomira Cenckiewicza i redaktora Michała Rachonia, autorów serialu „Reset”, w którym zdemaskowano politykę poprzedniego rządu Donalda Tuska względem Rosji.
Wówczas, jak dowiedzieliśmy się w prokuraturze, "w toku tego postępowania Prokurator nadzorujący to śledztwo wystąpił z pismem do Telewizji Polskiej S.A. o przesłanie - w trybie art. 15 § 2 kpk – nagrania jednego z odcinków serialu dokumentalnego pt. „RESET”".
Następnie dokonano procesowych oględzin odcinka "Linia Wisły".
W 2011 r. rząd Donalda Tuska zatwierdził plany obrony, które zakładały, że w przypadku ataku Rosji lub Białorusi na terytorium Polski wojska agresora zostaną bez walki wpuszczone aż do linii Wisły. Dokument został zatwierdzony przez ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który obecnie decyzją Radosława Sikorskiego pełni funkcję chargé d’affaires RP w Stanach Zjednoczonych. Koncepcja opracowana przez to środowisko polityczne skazywała miliony Polaków mieszkających na Podlasiu, Warmii i Mazurach, Lubelszczyźnie, Podkarpaciu i innych terenach położonych po prawej stronie rzeki na łaskę żołnierzy agresora.
To jednak nie koniec zaskakujących założeń koalicji PO-PSL – plan przewidywał, że obrona pozostałej części kraju nie potrwa dłużej niż 14 dni. Jest to porażająca perspektywa, biorąc pod uwagę, że w ówczesnej sytuacji geopolitycznej na reakcję sił NATO moglibyśmy czekać nawet kilka miesięcy.