Polakami wstrząsnęły informacje o przeprowadzonych przez dywersantów inspirowanych przez rosyjskie służby aktach sabotażu na kluczową ze względów bezpieczeństwa kolejową trasę prowadzącą m.in. na wschód.
Sytuacja wzbudziła poczucie niepewności i zaniepokojenia u wszystkich stron sporu politycznego. Jednak wspólne działanie i poczucie jedności najwidoczniej nie jest w smak niektórym ugrupowaniom.
Szef polskiej dyplomacji podczas zapowiadanego podsumowania działań swojego resortu w kierunku przekazania winnych tych ataków, przeprowadził atak na swoich politycznych oponentów, w tym prezydenta. Ten mało subtelny akt nie umknął uwadze Kancelarii Prezydenta.
- Zamiast zajmować się ujęciem sprawców, zamiast zajmować się zabezpieczaniem polskiej infrastruktury, w tym infrastruktury krytycznej minister polskiego rządu atakuje nie Federację Rosyjską, nie Władimira Putina, tylko atakuje polskiego prezydenta - powiedział Marcin Przydacz podczas konferencji prasowej.
"O to chodziło Putinowi"
Prezydencki minister dodał, że takie działanie jest odczytywane jako "próba skłócenia wewnętrznie Polaków, skłócenia Polaków wokół tej sprawy". - Napuszczenia jednych na drugich. Gdy dzisiaj Władimir Putin ogląda wystąpienie ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej w Sejmie, myślę, że pojawił się na jego twarzy uśmiech, że pojawiają się oklaski, bo właśnie o to chodziło Putinowi i Federacji Rosyjskiej, aby napuszczać jednych na drugich, aby w sytuacji w której jesteśmy w zagrożeniu - powiedział.
Zaapelował do ministra Sikorskiego o opamiętanie.