- Obce państwo wysłało dobrze przygotowanych dywersantów. Tylko cudem nie osiągnęli oni swojego celu. Rosyjskie GRU rutynowo do swojej brudnej roboty wynajmuje podwykonawców pod fałszywą flagą. Tym razem był to akt nie tylko dywersji, jak poprzednio, lecz akt terroru państwowego, gdyż jasną intencją było spowodowanie ofiar w ludziach. Spotka się to z naszą odpowiedzią, nie tylko dyplomatyczną, o czym będziemy informować w najbliższych dniach - powiedział Radosław Sikorski z mównicy sejmowej.
- Ci, którzy obwiniają Ukrainę za działania Rosji w Polsce, są politycznymi dywersantami, a Rosja na podsycanie takich sentymentów, na dezinformację i propagandę, wydaje miliardy. Chce nastawić część opinii publicznej przeciwko naszym sąsiadom... - mówił.
I na tym w sumie szef polskiej dyplomacji mógł zakończyć. Minister dał się jednak ponieść atmosferze parlamentu i kontynuował swoją wypowiedź. - ...przeciwko Unii i przeciwko uchodźcom z Ukrainy, którzy uciekli do Polski przed rosyjskimi bombami. (...) Dlaczego Putin to robi? Z tego samego powodu, dla którego popierał brexit, finansował ruch separatystyczny w Hiszpanii, wspiera nacjonalistyczny rząd Węgier i skrajne partie, które obiecują rozwalić Unię od wewnątrz. (...) powód jest oczywisty. Jako Unia jesteśmy wobec Rosji gigantem, a jako państwa członkowskie, wobec nas to Rosja jest potęgą. Tak trudno to zrozumieć? - kontynuował.
Sikorski znalazł winnych? Źle trafił
Przygotował się, by m.in. atakować polską prawicę i prezydenta, którzy jego zdaniem dąży do polexitu. - To dzięki zrzuceniu jarzma komunistycznego i odzyskaniu suwerenności, mogliśmy przystąpić do UE - mówił Sikorski mając za plecami nowo wybranego marszałka Włodzimierza Czarzastego.
Kontynuował pokazując podpis śp. prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego pod ratyfikacją unijnego traktatu. - Jarosław Kaczyński nie miał odwagi wysłuchać moich słów, ale to on ten traktat wynegocjował. A jego ratyfikację potwierdził, dokument ratyfikacyjny, popatrzmy, prezydent RP Lech Kaczyński. Czy to są ci polscy politycy, którzy wedle słów prezydenta Nawrockiego sprzedali polską suwerenność? Jeżeli teraz uważa pan, panie prezesie, że źle pan negocjował, albo że pański brat nie powinien był tego dokumentu podpisywać, to zamiast pomstować na Brukselę, może należałoby najpierw Polaków przeprosić? - wykrzykiwał Sikorski.
Próbował przepuścić także atak na głowę państwa, mówiąc "panie prezydencie, ma pan prawo do swoich nacjonalistycznych poglądów". Próbował pouczać także Karola Nawrockiego tłumacząc mu jaka jest rola prezydenta. Zapewne te działania szefa resortu miały na celu podtrzymanie obecnych, nienajlepszych relacji na linii MSZ-Kancelaria Prezydenta.
Winnych należy szukać wśród "swoich"
Sikorskiemu musiało umknąć wczorajsze przemówienie szefa rządu. Przypomnijmy, że to Donald Tusk podczas swojego sejmowego wystąpienia przyznał, że polskie służby przepuściły przez granicę od strony Białorusi dwóch obywateli Ukrainy działających na rosyjskie zlecenie. Tą samą drogą, dzięki otwartym przejściom granicznym wydostali się oni z naszego kraju.
Zachowanie Sikorskiego nie przeszło bez echa także u posłów obecnych na sali obrad.
Odnotować warto, że w formie odpowiedzi zamknięty zostanie konsulat Federacji Rosyjskiej w Gdańsku. Sikorski powiedział jednak, że nie zostaną zerwane stosunki dyplomatyczne pomiędzy państwami.