Marszałek Senatu Tomasz Grodzki miał problem, by utrzymać nerwy na wodzy podczas dzisiejszej konferencji prasowej, gdzie odpierał zarzuty swoich byłych pacjentów oraz ich bliskich, którzy twierdzą, że wręczali pieniądze. "Pan jest po prostu bezczelny" - powiedział do jednego z dziennikarzy po tym, jak ten zadał mu serię niewygodnych pytań.
Na konferencji prasowej Grodzki był pytany, czy pobierał pieniądze od swoich pacjentów. Marszałek Senatu odparł, że wielokrotnie mówił i kolejny raz powtarza, że nie pobierał od pacjentów pieniędzy.
- Nigdy nie pobierałem od pacjentów pieniędzy i nie żądałem żadnych pieniędzy za operacje, ani nie uzależniałem żadnych czynności medycznych od wpłacenia pieniędzy
- odpowiedział Grodzki.
Dziennikarz Telewizji Polskiej Miłosz Kłeczek nie odpuszczał jednak Grodzkiemu i dopytywał o szczegóły zeznań, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej. Dopytywany o głosy osób podające, że przekazywali kwoty w wysokości 1,5 lub 2 czy 3 tys. zł oraz czy przyjmując pacjentów np. w prywatnym gabinecie pobierał opłatę za konsultację medyczną, Grodzki podkreślił:
"Ci pacjenci, jeżeli zechcą ujawnić swoje imię i nazwiska, do tej pory są anonimowi, będę przeze mnie pozwani"
Marszałek Senatu, pytany, czy przyjmował pieniądze od pacjentów w swoim prywatnym gabinecie i czy to mogły być kwoty rzędu od 1,5 do 3 tys. zł zapewnił, że nie.
- Stawka w gabinecie w momencie, kiedy w nim przyjmowałem, a robiłem to niezwykle rzadko, była 150 lub 200 zł za wizytę
- powiedział Grodzki.
W pewnym momencie Grodzki nie wytrzymał i po kolejnym pytaniu wypalił do dziennikarza: "Pan jest po prostu bezczelny". Jak widać, nerwowa atmosfera dotycząca tej sprawy udziela się również jej głównemu bohaterowi.