Na konferencji prasowej Grodzki był pytany, czy pobierał pieniądze od swoich pacjentów. Marszałek Senatu odparł, że wielokrotnie mówił i kolejny raz powtarza, że nie pobierał od pacjentów pieniędzy.
- Nigdy nie pobierałem od pacjentów pieniędzy i nie żądałem żadnych pieniędzy za operacje, ani nie uzależniałem żadnych czynności medycznych od wpłacenia pieniędzy
- odpowiedział Grodzki.
Dziennikarz Telewizji Polskiej Miłosz Kłeczek nie odpuszczał jednak Grodzkiemu i dopytywał o szczegóły zeznań, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej. Dopytywany o głosy osób podające, że przekazywali kwoty w wysokości 1,5 lub 2 czy 3 tys. zł oraz czy przyjmując pacjentów np. w prywatnym gabinecie pobierał opłatę za konsultację medyczną, Grodzki podkreślił:
"Ci pacjenci, jeżeli zechcą ujawnić swoje imię i nazwiska, do tej pory są anonimowi, będę przeze mnie pozwani"
Marszałek Senatu, pytany, czy przyjmował pieniądze od pacjentów w swoim prywatnym gabinecie i czy to mogły być kwoty rzędu od 1,5 do 3 tys. zł zapewnił, że nie.
- Stawka w gabinecie w momencie, kiedy w nim przyjmowałem, a robiłem to niezwykle rzadko, była 150 lub 200 zł za wizytę
- powiedział Grodzki.
W pewnym momencie Grodzki nie wytrzymał i po kolejnym pytaniu wypalił do dziennikarza: "Pan jest po prostu bezczelny". Jak widać, nerwowa atmosfera dotycząca tej sprawy udziela się również jej głównemu bohaterowi.