Z ogłaszania wyroku zrobiono w Sądzie Najwyższym całą celebrę. Przewodniczący składu sędziowskiego Wiesław Kozielewicz poprzedził wygłoszenie motywów wyroku stwierdzeniem, że Sąd Najwyższy rozpatrzył przez 16 ostatnich lat 1000 spraw, w których kłopoty z prawem mieli sędziowie. - Jednak ta sprawa była wyjątkowa. Żadnej innej nie towarzyszyło tak duże zaangażowanie mediów. Napisano setki artykułów, w internecie pojawiły się tysiące komentarzy - stwierdził Kozielewicz.
Przypomnijmy, Sąd Najwyższy uniewinnił dziś w sprawie dyscyplinarnej sędziego Mirosława Topyłę od zarzutu kradzieży 50 zł. Tym samym zmienił wyrok sądu dyscyplinarnego I instancji, który usunął Topyłę ze stanu sędziowskiego w związku z tym zarzutem.
CZYTAJ TEŻ: Skandal! Sędzia oskarżony o kradzież 50 zł ze stacji benzynowej – został uniewinniony
Przewodniczący składu odczytał dziś list, który do SN miał napisać "szary obywatel". Nie wiadomo kim był autor listu, sędzia go nie przedstawił. Wiadomo, że nadawca uznał, iż usunięcie sędziego z zawodu będzie dla niego krzywdzące, gdyż nie ukradł pieniędzy, ale... wziął je bezwiednie.
Warto pamiętać, że wcześniej na rozprawie obrońca sędziego – jego kolega po fachu z Sądu Okręgowego w Płocku – łamiącym się głosem domagał się uniewinnienia obwinionego. Na jego twarzy pokazały się łzy, podobnie jak w przypadku samego Topyły.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tak sędzia skradł 50 zł na stacji benzynowej. Zobacz NAGRANIE z monitoringu
Sąd Najwyższy stwierdził, że nie było podstaw żeby uznać sędziego za winnego kradzieży.
Obwiniony pieniądze zabrał, ale nie zrobił tego z zamiarem kradzieży
- usłyszeli zebrani w sali rozpraw.
Sędzia sprawozdawca Agnieszka Piotrowska stwierdziła, że skład SN nie mógł znaleźć logicznego uzasadnienia dla chęci kradzieży 50 zł z tak wysokimi zarobkami jak wynagrodzenie sędziego. Sędzia dodała, że w tej sytuacji - rozstrzygając o motywach sprawcy - za najbardziej wiarygodne należy uznać... wyjaśnienia jego samego. Powiedziała, że sędzia musiał sobie zdawać sprawę z tego, że wykrycie tego zdarzenia graniczyło z pewnością.
Przecież on sam jako sędzia korzystał z monitoringów jako dowodów w sprawach karnych, w których orzekał
– mówiła sędzia Piotrowska.
Dodała, że należy brać pod uwagę cały kontekst obecnej sytuacji społecznej.
Musiałby to być przypadek kradzieży zuchwałej, nie powiem że bezczelnej, demonstracyjne łamanie prawa. Jego zachowanie musiałoby oznaczać, że mamy do czynienia z osobą całkowicie zdemoralizowaną, kpiącą sobie z opinii publicznej, ryzykującą dla 50 zł całą swoją karierę, los swojej rodziny
– stwierdziła sędzia SN.
Jak dodała, jego wcześniejsza droga życiowa nie tłumaczyłaby takiego postępowania. Skład sędziowski uznał, że obwiniony to osoba odpowiedzialna, nieskłonna do ponoszenia ryzyka. To miało wynikać z opinii biegłego – psychologa, o którego powołanie w sprawie wnosiła obrona.
Agnieszka Piotrowska stwierdziła, że czyn sędziego można traktować jako „fatalną pomyłkę” ale nie kradzież. Za pomyłkę odpowiadać miało roztargnienie wysokiego stopnia i przepracowanie wywołane nawałem obowiązków. Ten wątek pojawił się w motywach ustnych wyroku jako prztyczek wymierzony obecnym władzom. Sędziowie uznali, że ich kolega po fachu był przepracowany na podstawie tłumaczenia, że w sądzie obwinionego - podobnie jak w wielu innych w Polsce - pozostają nieobsadzone wakaty. To argument przeciwników dobrej zmiany, które zarzucają ministerstwu sprawiedliwości celowe niewyznaczanie sędziów na wakujące miejsca.
Wyrok SN pozostaje w sprzeczności z orzeczeniem Sądu Apelacyjnego w Łodzi (I instancji), który stwierdził, że sędzia utracił na zawsze moralne prawo do oceniania tego rodzaju uczynków, jakich się sam dopuścił.
Warto przypomnieć, że przewodniczący składu SN Kozielewicz mówił o tysiącu spraw, które rozstrzygał sąd dyscyplinarny SN. Co więcej, sędzia Kozielewicz jest w SN specjalistą od spraw etyki sędziowskiej, autorem publikacji o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, co świadczy o tym, że dzisiejszy wyrok przedstawiono jako standardowy w całym orzecznictwie dyscyplinarnym SN.