W Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyło się przesłuchanie byłego premiera Donalda Tuska. Zeznawał on jako świadek w procesie b. szefa KPRM Tomasza Arabskiego ws. organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Lider Platformy, komentując w Poznaniu zeznania Tuska, ocenił że "to, co robi z nim prokuratura, co próbuje robić rząd PiS, czy politycy PiS, jest przeciwskuteczne".
Buduje mu sympatię w Polsce, buduje sympatię w Europie. PiS strzela sobie po raz kolejny gola samobójczego, nie rozumiejąc, że jest to walka beznadziejna
– podkreślił.
Przekonywał, że "nie można walczyć z Polską w Brukseli".
Nie można walczyć z politykami, którzy tak naprawdę mają wielkie doświadczenie, wielką pozycję i są szansą dla Polski. My dziś mówimy, jak będzie wyglądać Polska po wyborach 2019 roku i nie wyobrażam sobie, żeby bez czynnego zaangażowania Tuska, mogli odbudować naszą reputację, nasz wizerunek i naszą pozycję w Europie. Także to wszystko, co dziś robi PiS, przyśpiesza ich koniec
– powiedział szef PO.
Uwadze Schetyny umknął jednak pewien "szczegół" – z procesem Arabskiego PiS nie ma nic wspólnego. Proces - zainicjowany prywatnym aktem oskarżenia - rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Warszawie w marcu 2016 r. Prywatny akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w listopadzie 2014 r. umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r. Prokuratura oceniła wtedy, że choć były nieprawidłowości przy organizacji przez cywilnych urzędników lotów do Smoleńska w 2010 r., to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. Wcześniej śledztwo było dwukrotnie umarzane i dwukrotnie sąd nakazywał jego wznowienie. Prawomocne umorzenie otworzyło drogę prywatnemu (subsydiarnemu) aktowi oskarżenia. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.