Prezes: dewocjonalia narażały na śmieszność
Pozbycie się dewocjonaliów ma zdaniem prezesa Mikosza poprawić wizerunek Poczty Polskiej. Według niego sprzedaż dewocjonaliów "wywoływała pewną memiczność i ośmieszenie".
Placówki Poczty nie mogą być postrzegane jako sklepiki z dewocjonaliami, niech to robią parafie
– stwierdził prezes urzędujący od marca tego roku.
Zapytaliśmy ks. Jarosława Srokę, kapelana pocztowców, co myśli o podobnym przedsięwzięciu. - Myślę, że jakiekolwiek dewocjonalia na poczcie przyciągały starszych ludzi, którzy w największym stopniu odwiedzają placówki, bo młodzi korzystają raczej z paczkomatów - zauważył ks. Sroka.
"Decyzja prezesa jest żałosna"
Jego zdaniem decyzja prezesa Mikosza jest elementem szerszych działań. - Teraz rugują dewocjonalia ze sklepików pocztowych, potem usuną z innych sklepów, potem w ogóle zewsząd. Robią to zresztą od jakiegoś czasu. To wszystko już przecież było za czasów komuny, a i teraz widzimy, co się dzieje choćby w Niemczech - tłumaczył w rozmowie niezalezna.pl kapelan pocztowców.
Same działania prezesa Mikosza uznał za "dziecinne". - A właściwie żałosne, to jest dobre słowo - przyznał.
Oni myślą, że jak zabiorą 'zabawki', to zniszczą również 'zabawę'. Chrześcijaństwo da sobie radę, mimo takich decyzji. Nie można zabrać komuś czegoś, co ma w sercu"
– stwierdził ks. Sroka.