Pożar w metrze
W nocy z poniedziałku na wtorek na podstacji energetycznej stacji metra Racławicka wybuchł pożar, w wyniku którego uszkodzeniu uległy tunele kablowe oraz inne elementy infrastruktury metra. W akcji ratowniczej brało udział 11 zastępów straży pożarnej. Nocna pora (i co za tym idzie brak pasażerów na stacji) sprawiła, że nikt nie został poszkodowany. Skutki tego incydentu dały się jednak odczuć w porannym szczycie komunikacyjnym, kiedy to warszawiacy musieli korzystać z naprędce zorganizowanej autobusowej komunikacji zastępczej i przebijać się przez monstrualne korki.
Rano w sprawie zabrał głos rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński, co wywołało spekulacje o możliwym kryminalnym lub terrorystycznym charakterze pożaru. W rozmowie z Wirtualną Polską Dobrzyński przyznał jednak, że daleki jest „od spekulowania o przyczynach” pożaru i uspokajał, że jego wcześniejszy komunikat „miał jedynie na celu ostrzec przed utrudnieniami”.
Ustalenia, które poczyniono podczas zwołanego przez Rafała Trzaskowskiego posiedzenia sztabu w Stołecznym Centrum Bezpieczeństwa wskazują, że pożar był wynikiem awarii i nie ma powodów by wiązać go z udziałem osób trzecich.
O problemach było wiadomo od dawna
W Metrze Warszawskim już w ubiegłych latach dochodziło do groźnych wypadków, także ze skutkiem śmiertelnym. O fatalnym stanie bezpieczeństwa w tej miejskiej spółce, łamaniu procedur i braku pieniędzy na modernizację portal Niezależna.pl pisał już w czerwcu 2021 roku.
„Prezydent Warszawy zmusza zarząd Metra do zwiększenia ilości pociągów w tunelu, chociaż infrastruktura nie jest na taką ilość przewidziana” – alarmował na naszych łamach związkowiec z NSZZ „Solidarność”, przez lata pełniący obowiązki społecznego inspektora pracy - Jerzy Kur. Nie wykluczył, że w najbliższych latach może dojść do katastrofy, a kolejne wypadki są jedynie kwestią czasu. Twierdził też, że zarówno zarząd Metra, jak i władze Warszawy istniejące problemy i niedociągnięcia zamiatają pod dywan.
We wspomnianej publikacji opisaliśmy m.in. śmiertelny wypadek z udziałem pracowników Metra, do którego doszło nocą 14 listopada 2019 r. w obrębie stacji Plac Wilsona.
O godzinie 01:46 dyżurna ruchu została powiadomiona o porażeniu prądem dwóch energetyków Metra Warszawskiego, którzy prowadzili prace konserwacyjne. Jednego z poszkodowanych przewieziono do szpitala przy Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów, drugiego do Szpitala Bielańskiego. Wkrótce okazało się, że jeden z porażonych prądem pracowników zmarł.
Podobny incydent zdarzył się kilka lat wcześniej. Wówczas wypadek miał miejsce na tzw. podstacji przy stacji metra Politechnika. Na szczęście jego konsekwencje nie były tak poważne jak przy Pl. Wilsona i nie doszło do śmierci pracownika.
Alarmowaliśmy też, że w hali elektrowozowni na Kabatach od wielu lat występował bardzo poważny problem, związany z sygnalizacją zagrożeń. - Szafy wysokiego napięcia na elektrowozowni nr 1 od 25 lat wielokrotnie ulegały awarii i nikt ich skutecznie nie naprawiał. Oficjalnie problem został zdiagnozowany w 2014 roku, ale od tego czasu przez ich wadliwe funkcjonowanie mogło zginąć wiele osób – relacjonował Zakładowy Społeczny Inspektor Pracy w Metrze Warszawskim, który pełnił jednocześnie funkcję mistrza naprawy taboru.
Oszczędzanie na bezpieczeństwie
W kontekście możliwych zagrożeń o charakterze dywersyjnym czy terrorystycznym ważne wydaje się odpowiednie przeszkolenie i organizacja pracy służb porządkowych, w tym przypadku Straży Metra Warszawskiego (SMW). Nasz rozmówca wskazywał na zasadnicze braki w tym zakresie, co prowadzić miało do zagrożeń dla życia i zdrowia wartowników. Twierdził, że zarząd Metra uważa, że „wartowników jest za dużo”.
- Dotychczas chodzili w parach, a już wkrótce będzie jeden wartownik na sześć stacji. Dodatkowo teraz im wprowadzono chodzenie górą po tzw. czerpniach. Jako Społeczny Inspektor Pracy opiniowałem m.in. plan ochrony metra. On składa się z jednej strony ogólników oraz schematów i instrukcji narzędzi przymusu bezpośredniego, w tym paralizatora, ale wartownikom się go nie pokazuje, bo jest tajny
- tłumaczył.
Wskazywał też, że „pracownikom SMW nie wydaje się poleceń przez radio, a przez telefon służbowy, więc nie są one dokumentowane”.
Związkowiec podkreślał, że prezydent Warszawy jako właściciel „zmusza zarząd Metra do zwiększenia ilości pociągów w tunelu”, chociaż – jak twierdził - infrastruktura „nie jest przewidziana na taką ilość pociągów”.
Portal Niezależna.pl zwrócił się wówczas z prośbą o wyjaśnienia m.in. do rzecznika Metra Warszawskiego, jednak odpowiedź sprowadzająca się do stwierdzenia, że zawarte w artykule tezy „nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości”, nadeszła dopiero kilka dni po publikacji.
Cały tekst pt.: Żywcem się spalił! Będzie kolejna tragedia w Metrze Warszawskim? „Jak nie w tym roku, to w przyszłym” możecie Państwo przeczytać poniżej.
Należy dodać, że na temat fatalnych warunków pracy, mobbingu, a także kwestii dotyczących bezpieczeństwa Dyżurnych Ruchu i Stacji oraz Dyżurnych Stacji w Metrze Warszawskim pisały wielokrotnie także inne media. Jednak działań władz spółki oraz warszawskiego ratusza zmierzających do wyeliminowania możliwych patologii dotychczas nie widać.