Redakcja niezależna.pl jest w posiadaniu dokumentów potwierdzających patologię w zatrudnianiu pracowników przez parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Wynika z nich, że w kilku przypadkach pracownicy biur poselskich nie otrzymali umowy o pracę. Nie był określony również zakres ich obowiązków; nie została prawidłowo rozliczona praca w godzinach nadliczbowych w trakcie kampanii wyborczych ani nie były regulowane składki w ZUS.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
Praca na czarno i mobbing
Najbardziej sugestywny jest przypadek 66 – letniej emerytki, która upomniała się o swoje prawa. Po skardze została natychmiastowo zwolniona sms-em przez posłankę PO z Żywiecczyzny. Posłanka odmówiła jej należnych pieniędzy – ponad 100 tys. zł. Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Żywcu. Poszkodowana pracowniczka biura wskazała na możliwość naruszenia art. 286 Kodeksu Karnego. Według niego ten, „kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Oszukana pracowniczka biura poselskiego oskarżyła również parlamentarzystkę KO o mobbing.
O sprawie wie Tusk i Hołownia
O sprawie byli informowani na piśmie – szef PO Donald Tusk, przewodniczący klubu KO Zbigniew Konwiński i władze KO w Katowicach. Informacja trafiła również do marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Reakcji brak. Padły tylko mgliste deklaracje ze strony Hołowni o potrzebie kontroli wszystkich biur poselskich pod kątem zatrudniania pracowników „na czarno”. Władze partii zachęciły z kolei do polubownego załatwienia sprawy.
Proceder zatrudniania pracowników biur poselskich bez umów na piśmie jest powszechny, znam przynajmniej kilka takich spraw – twierdzi jeden z działaczy PO w terenie.