Festiwal politycznych i bezprawnych szykan wobec sędziów spoza układu „nadzwyczajnej kasty” trwa w najlepsze, a repertuar stosowanych w tym celu środków stale ewoluuje. Do bezprawnych odwołań, naciąganych postępowań dyscyplinarnych i fałszywych zarzutów, bodnarowcy doszlusowali zakazy pracy akademickiej i finansowe kary za pracę w Krajowej Radzie Sądownictwa. Tego właśnie doświadcza sędzia Maciej Nawacki, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
W wigilię Bożego Narodzenia resort Adama Bodnara poinformował o wszczęciu postępowania przeciwko Maciejowi Nawackiemu, znanemu sędziemu Sądu Rejonowego w Olsztynie, członkowi Krajowej Rady Sądownictwa. Sprawą, która dotyczy prowadzenia przez Nawackiego zajęć dydaktycznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, ma się zająć rzecznik dyscyplinarny ad hoc sędzia Andrzej Krasnodębski.
Wszczęcie procedury nie byłoby może niczym nadzwyczajnym, gdyby stawiane sędziemu Nawackiemu zarzuty miały potwierdzenie w rzeczywistości, ale tak nie jest. Otóż faktycznie, sędzia w przypadku chęci podjęcia dodatkowego zatrudnienia (w tym także na wyższej uczelni) musi uzyskać zgodę prezesa sądu, w którym pracuje, a sędzia Nawacki taką zgodę uzyskał już blisko… 10 lat temu.
- Ponad dekadę temu uprzedziłem o zamiarze podjęcia tej pracy. Dostałem zgodę, nie było żadnego sprzeciwu i od tej pory prowadzę zajęcia na uniwersytecie, gdzie pełnię obowiązki adiunkta
– przyznaje w rozmowie z Niezalezna.pl sędzia Maciej Nawacki.
Tymczasem postępowanie wobec jego zatrudnienia zostało wszczęte na skutek sprzeciwu prezesa Sądu Okręgowego w Olsztynie, Rafała Jerki, który został złożony dopiero 4 października br.
- Dostałem pismo, w którym on nie tyle, że się sprzeciwia, co „wyraża stanowisko, że się sprzeciwia”. Tylko Prawo o ustroju sądów powszechnych mówi, że sprzeciw powinien nastąpić przed podjęciem zatrudnienia, a nie po 10 latach od zatrudnienia
– wskazuje sędzia Nawacki. Jak dodaje, w jego sytuacji w sądzie czy na uczelni nie zmieniło się nic, co by uzasadniało wyrażenie sprzeciwu w tym momencie.
Ponadto, jak wynika z powszechnie obowiązującego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, sędzia Jerka nie jest uprawniony do wykonywania funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Olsztynie, a więc jego decyzja także w tym względzie obarczona jest poważna wadą prawną.
Co ciekawe, podobna sytuacja miała miejsce odnośnie sędziego Igora Tulei, kiedy z racji prowadzonego wobec niego postępowania immunitetowego odmówiono wyrażenia zgody na prowadzenie przez niego zajęć na uczelni. W tym wypadku nastąpiło to przed podjęciem zatrudnienia, a więc zgodnie z obowiązującym prawem, a mimo to sędziemu Przemysłowi Radzikowi bodnarowcy chcą z tego powodu postawić zarzut z art. 231 Kk i skierowali wniosek o uchylenie immunitetu.
W tym kontekście wszczynanie postępowania dyscyplinarnego wobec Nawackiego wydaje się wręcz kuriozalne i wpisuje się w całą serię wymierzonych wobec niego szykan. Być może i dlatego, że obecnie występuje on przed Sądem Najwyższym w charakterze obrońcy atakowanego przez część środowiska sędziego Jakuba Iwańca.
Kolejnym sposobem na – jak to określiła szefowa Krajowej Rady Sądownictwa, sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka – „nękanie” Nawackiego przez prezesa olsztyńskiego sądu jest niczym nieuzasadnione obniżanie mu uposażenia w kolejnych miesiącach. Prezes SR w Olsztynie Krzysztof Krygielski, mimo, że zgodnie z Prawem o ustroju sądów powszechnych, wynagrodzenie sędziego jest regulowane ustawowo, zdecydował o obniżeniu mu poborów. Za wrzesień o połowę, w październiku potrącenia sięgnęły 20, a w listopadzie 25 procent. Za grudzień zaś sędzia Nawacki… dostał wynagrodzenie w całości.
Przy czym praca wykonywana przez sędziego Nawackiego we wrześniu nie różniła się niczym od pracy w grudniu. - Nawet w grudniu miałem mniej wokand ze względu na święta – zauważa sędzia Nawacki, przyznając, że nie zna podstaw, ani mechanizmu, który zastosował do swoich obliczeń prezes Krygielski.
Według Krygielskiego, sędzia Nawacki nie wykonuje w odpowiednim wymiarze swoich obowiązków, ponieważ praktycznie każdego miesiąca przez dwa tygodnie, podobnie jak inni członkowie Krajowej Rady Sądownictwa, uczestniczy w jej posiedzeniach plenarnych, komisjach, zespołach itp. Z tego właśnie powodu sędzia Nawacki ma obniżony wymiar orzeczniczy, ale prezes tego faktu nie chce przyjąć do wiadomości i obciąża go tak, jakby w KRS nie zasiadał.
- Nie ma żadnego logicznego i racjonalnego uzasadnienia dla tych potrąceń. To jest szykanowanie, próba zmuszenia mnie do tego, żebym zaprzestał pracy w KRS, żebym nie mógł wykonywać swoich obowiązków – przekonuje sędzia Nawacki.
Zdaniem sędziego Nawackiego, prezes i wiceprezesi Sądu Rejonowego w Olsztynie (w tym pozostający z nim w sporze prawnym sędzia Paweł Juszczyszyn) działają wspólnie i w porozumieniu, a także - jak twierdzi - w tym zakresie „wyszli przed szereg”.
- Inni członkowie KRS zaskarżyli podziały czynności zwiększające im wymiar obowiązków i na skutek samego zaskarżenia mają dotychczasowy wymiar obowiązków. Samo wniesienie skargi powoduje, że nowy wymiar obowiązków nie wchodzi w życie do czasu rozpoznania skargi do KRS – zauważa Nawacki, wskazując, że obecnie obowiązuje go zakres obowiązków wynikający z uchwały KRS.
W innych sądach jest to honorowane i dotychczasowe wymiary obowiązków sędziów zasiadających w KRS nie ulegają zwiększeniu. A dzieje się tak również w przypadkach przenosin z wydziału do wydziału. Zaskarżenie wstrzymuje bowiem podział obowiązków, co jest zasadą we wszystkich sądach, ale nie w Olsztynie. I wydaje się, że kierownictwo tamtejszego sądu cieszy się w tym zakresie pełnym wsparciem Ministerstwa Sprawiedliwości.
Pytany przez Niezalezna.pl sędzia Nawacki przyznał, że nie podjął jeszcze w tej sprawie kroków prawnych, za to postępowanie dyscyplinarne przeciwko prezesowi Krygielskiemu wszczął Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych, który zarzuca mu przekroczenie uprawnień i naruszenie praw pracowniczych.
Co ciekawe, obrońcą Krygielskiego w tym postępowaniu jest były prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN sędzia Piotr Prusinowski.
- To sugeruje, że sądy pracy nie będą skore do orzekania w tej sprawie. To jest wywieranie presji na pion sądownictwa pracy i pokazanie, że jak jego sprawa trafi do SN do Izby Pracy, to nie ma co liczyć na rozstrzygnięcie zgodne z prawem
– ocenia Nawacki.
To zapewne nie koniec szykan bodnarowców wobec byłego prezesa SR w Olsztynie, ponieważ media sprzyjające władzy co chwilę informują o kolejnych ponoć wszczynanych wobec niego postępowaniach dyscyplinarnych i immunitetowych, zanim takowe w ogóle trafią do sądu. Według Nawackiego, działania te, sprzężone z „kontrolowanymi przeciekami”, noszą znamiona umyślnego pomawiania i zniesławiania.