W środę przez trzy godziny policja nie potrafiła sobie poradzić ze znajdującym się na pomniku smoleńskim aktywistą Ostatniego Pokolenia. Funkcjonariusze prowadzili z nim negocjacje, aby zszedł na dół. Kierujemy się bezpieczeństwem wszystkich osób – tłumaczyła „taktykę” warszawska Policja. W końcu - udało się. Z pomocą strażackiego podnośnika został sprowadzony na ziemię. Spokojnym krokiem razem z funkcjonariuszami oddalonymi o pół metra, rozpościerając transparent i uśmiechając się poszedł do radiowozu.
W tej sytuacji kierujemy się bezpieczeństwem wszystkich osób. Przede wszystkim policjantów, którzy biorą udział w tych działaniach, osób postronnych i mężczyzny, który znajduje się na pomniku. Oprócz policjantów z prewencji i kryminalnych na miejscu pracują też policjanci z zespołu antykonfliktowego
– relacjonował w środę, podczas interwencji, oficer prasowy komendanta rejonowego policji Warszawa I, młodszy aspirant Jakub Pacyniak.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
Z ustaleń policji wynika, że mężczyzna nie miał przy sobie niebezpiecznych przedmiotów zagrażającym innym osobom. Według policji substancja wylana przez aktywistę na monument nie zagrażała życiu i zdrowiu.
Rozmawiamy z tym mężczyzną. Są od tego wyspecjalizowani policjanci – mówiąc kolokwialnie negocjatorzy. Mają na celu zakończenie sytuacji, aby ta osoba bezpiecznie znalazła się na dole. Nie ma zgody na tego typu działania. Będzie za to co zrobił odpowiadała w kontekście wykroczeniowym lub odpowiadał za przestępstwo
– tłumaczyła w środę policja.
Policja zadowolona. Brak środków zapobiegawczych
W czwartek policja wyraża zadowolenie z interwencji.
Wykonaliśmy swoją pracę. Nasza reakcja była prawidłowa. Do działań zostały zaangażowane inne służby, w tym straż pożarna. Były wdrożone środki bezpieczeństwa. Działania po ściągnięciu z pomnika były odpowiednie i adekwatne do sytuacji. Mężczyzna zachowywał się w bezpośrednim kontakcie z policjantami spokojnie. Bez incydentów został przewieziony do komendy
- powiedział naszemu portalowi oficer prasowy komendanta rejonowego
Jakie czynności podjęła policja wobec zatrzymanego mężczyzny po ściągnięciu z monumentu? Został wylegitymowany i przewieziony do komendy policji, gdzie go przesłuchano.
Usłyszał zarzut znieważenia pomnika. Jeszcze wczoraj został zwolniony. O sytuacji została poinformowana Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście - Północ. Nie były wobec niego stosowane środki zapobiegawcze.
- powiedział portalowi Niezależna.pl mł. asp. Pacyniak. Zgodnie z Kodeksem karnym kto znieważa pomnik podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
Wobec prowokatora mógł być zastosowany np. dozór czy tymczasowe aresztowanie. Wymaga to zgody sądu na wniosek prokuratury. "Na podstawie przepisów prawa ta osoba została zatrzymana, przesłuchana w komendzie policji oraz zwolniona po przedstawieniu zarzutów po wcześniejszej konsultacji z prokuraturą" - poinformowała nas policja.
Możliwe dodatkowe zarzuty
Zapytaliśmy o szczegóły warszawską prokuraturę.
Do tej pory do Prokuratury Rejonowej nie wpłynęły akta. Formalnie śledczy nie wiedzą więc jak wygląda materiał dowodowy. Zgodnie z wiedzą prokuratorów, na podstawie informacji służb oczyszczania miasta, zabrudzenia wstępnie zakwalifikowane jako sztuczna krew są "trudno usuwalne".
Po uzyskaniu materiału dowodowego z policji, dokumentacji dotyczącej pomnika i stanowiska konserwatora zabytków, a także dokładnych oględzin pomnika i miejsca okalającego, zostanie podjęta decyzja o kontynuacji postępowania pod kątem innych przestępstw. Dotychczasowe doświadczenia prokuratur śródmiejskich w zakresie zanieczyszczeń pomników i miejsc pamięci wskazują, że różne ciecze bądź zanieczyszczenia mogą ingerować w strukturę kamienia. W zależności od sposobu usunięcia tych ingerencji może być brana pod uwagę konieczność powołania biegłego w zakresie kamieniarstwa celem usunięcia skutków i kosztów naprawy
– powiedział portalowi Niezależna.pl prok. Piotr Antoni Skiba.
Jak podkreślił, w przypadku zanieczyszczenia pomnika warszawskiej Syrenki (również dzieło "aktywistów" Ostatniego Pokolenia - red.) z marca 2024 r. biegły stwierdził, że uszkodzenia pomnika i niecki sięgały około 360 tys. zł.
Inna kwestia to zweryfikowanie naruszenia ustawy o ochronie zabytków. Plac Piłsudskiego, jako obiekt przestrzenny, może być szczególnie chroniony. Dopiero dokładna analiza materiału dowodowego pozwoli na ustalenie jakie znamiona przestępstw zostały wypełnione przez sprawcę
- dodał prok. Skiba.