- Polsko-słowackie porozumienie w sprawie obrony przestrzeni powietrznej wykracza poza standardowe praktyki, ponieważ Słowacja płaci tylko za czas patrolowania polskich myśliwców nad terytorium Słowacji. To jest więcej niż hojne ze strony naszych polskich sojuszników, ponieważ układy podobne do modeli islandzkiego lub bałtyckiego byłyby w tym czasie zaporowo drogie i wręcz niemożliwe z powodu braku infrastruktury naziemnej – mówi portalowi niezalezna.pl Juraj Kuruc, młodszy pracownik naukowy Programu przyszłości bezpieczeństwa w GLOBSEC, renomowanym think tank z siedzibą w Bratysławie. - W Bratysławie widać wyraźnie, że Słowacja wolałaby Ukrainę jako swojego wschodniego sąsiada niż armię rosyjską - dodaje.
Kraje bałtyckie i Polska od miesiąca nie kupują rosyjskiego gazu. Jednocześnie według najnowszych danych Agencji ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) Finlandia, Słowacja i Bułgaria to kraje UE najbardziej uzależnione od importu rosyjskiego gazu. Jakie są główne powody uzależnienia Słowacji od tego surowca z Rosji?
Słowacja jest stosunkowo bardziej zależna od rosyjskiego gazu niż kraje bałtyckie czy Polska. W tym przypadku ważną rolę gra nie tylko ilość gazu importowanego z Moskwy, ale również to, ile procent stanowi ten import w całkowitym zużyciu gazu w kraju oraz jaką rolę gaz odgrywa w krajowej produkcji energii. Biorąc pod uwagę te trzy zmienne, Słowacja okazuje się drugim, po Węgrzech, najbardziej zależnym od rosyjskiego gazu krajem w Europie. Polska nie pojawia się nawet w pierwszej dziesiątce. Żeby było jaśniej - 100 proc. importu gazu ziemnego do Rumunii pochodzi z Moskwy. Ale jest to jeden z krajów najmniej narażonych na ograniczenie dostaw niebieskiego surowca z Rosji, ponieważ 90 proc. całości zużywanego gazu Rumunia produkuje sama [wydobycie ze złóż na Morzu Czarnym – przy.red.]. Również Finlandia jest tu dobrym przykładem. Helsinki importują cały używany gaz, z czego 97 proc. pochodzi z Rosji. Jednak w procesie produkcji energii potrzebnej krajowi gaz stanowi zaledwie 7 proc. wykorzystywanych surowców. Finowie bazują się głównie na drewnie i atomie, w ten sposób „uwalniając się” od zależności od Moskwy.
Obecnie słowackie rezerwowe zbiorniki magazynowe są pełne tylko w 20 proc. Uwzględniając rezerwę strategiczną w magazynie w czeskich Dolnych Bojanowicach (cz. Dolní Bojanovice), zaspokoiłoby to w tej chwili zapotrzebowanie Słowacji na gaz przez 4 miesiące bez konieczności ograniczania przemysłu czy gospodarstw domowych. Polska ma inną sytuację, ponieważ jej magazyny są pełne na poziomie 76 proc. Państwa bałtyckie, które są mniej podatne na odcięcie rosyjskiego gazu w porównaniu ze Słowacją, biorąc pod uwagę wymienione powyższej trzy czynniki, zdołały obniżyć import gazu z Moskwy z 6 do 2,5 mld m3. Tak kraje bałtyckie najpierw ogólnie zmniejszyły zużycie gazu o 1,5 mld m3. A kolejne 1,5 mld m3 gazu z Rosji zastąpiono importem LNG [gazu skroplonego – przyp.red.] na Litwę. Obecnie ten drugi wariant jest nierealną opcją dla Słowacji ze względu na brak zdolności przekształcenia gazu skroplonego z powrotem w gaz ziemny oraz brak infrastruktury.
Ważne jest również, że wcześniejsze szacunki dotyczące tego, ile czasu potrzebowałaby Słowacja na przestawienie się na gaz od innych dostawców, mówiły o 8 latach.
Ostatnie szacunki Ministerstwa Gospodarki kraju wskazują, że udałoby się tego osiągnąć, bez druzgocących skutków dla przemysłu i gospodarki, najwcześniej za rok. Teraz ograniczenie dostaw gazu o 20 proc. obniżyłoby PKB Słowacji o 0,6-1,4 proc. Niedobory gazu dotknęłyby w szczególności przemysł chemiczny.
Ponadto na rozstrzygnięcie tej sytuacji mają wpływ spory polityczne wewnątrz kraju. Minister gospodarki Richard Sulík zapowiedział, że Słowacja może zapłacić za rosyjski gaz w rublach. Z kolei premier kraju Eduard Heger twierdzi, że Słowacja nie zapłaci. Jest w tej sprawie bardziej stanowczy po wizycie na Ukrainie, w ukraińskiej miejscowości Bucza.
Zakładając stałą [niezmniejszoną – przyp.red.] konsumpcję niebieskiego paliwa, Słowacja nie miałaby wystarczającej ilości gazu, gdyby dziś dostawy zostały odcięte. Mimo to szuka alternatyw. Miesiąc temu gaz skroplony (LNG) został przetransportowany z USA. Jeden tankowiec jest proporcjonalny do średniego tygodniowego zużycia gazu na Słowacji, a jedna taka podróż tankowcem z USA trwa 2-3 tygodnie.
Pod koniec kwietnia ogłoszono, że polskie myśliwce będą patrolować słowacką przestrzeń powietrzną do czasu, gdy Słowacja otrzyma myśliwce F-16, co ma nastąpić w 2024 roku. Wcześniej polskie myśliwce patrolowały jedynie niebo nad krajami bałtyckimi. Jak ważna jest ta polska pomoc dla Słowacji? Wydaje się, że wojna na Ukrainie zacieśnia współpracę między Warszawą a Bratysławą.
Ta pomoc jest niezmiernie ważna dla Słowacji w perspektywie krótkoterminowej. Aby otrzymać F-16, Słowacja musi wyremontować swoje dwa wojskowe lotniska. Jedno na zachodzie kraju i jedno w regionie środkowym. Region środkowy ma kluczowe znaczenie dla obrony słowackiej przestrzeni powietrznej. Jest to również siedziba istniejącej i starzejącej się floty MiG-ów na Słowacji. Tymczasowe zamknięcie tego lotniska oznaczałoby, że środek, a zwłaszcza wschód kraju, pozostałyby bezbronne. W normalnych okolicznościach, m.in. dziesięć lat temu, nie byłoby to takie problematyczne. Ale wraz z wojną na Ukrainie ważne jest, aby parasol ochronny cały czas otaczał całe terytorium kraju. Polsko-słowackie porozumienie w sprawie obrony przestrzeni powietrznej wykracza poza standardowe praktyki, ponieważ Słowacja płaci tylko za czas patrolowania polskich myśliwców nad terytorium Słowacji. To jest więcej niż hojne ze strony naszych polskich sojuszników, ponieważ układy podobne do modeli islandzkiego lub bałtyckiego [patrolowanie przestrzeni powietrznej Islandii oraz Litwy, Łotwy i Estonii przez samoloty myśliwskie z krajów NATO – przyp.red.] byłyby w tym czasie zaporowo drogie i wręcz niemożliwe z powodu braku infrastruktury naziemnej. Potrzebujemy obrony powietrznej, gdy budujemy infrastrukturę, aby otrzymać naszą własną obronę powietrzną.
Wojna na Ukrainie uświadomiła Warszawie i Bratysławie, że choć politycznie poglądy naszych przywódców mogą się różnić, poglądy ws. Rosji i wojny na Ukrainie są identyczne. Rosja jest zagrożeniem, a walka na Ukrainie toczy się nie tylko o Ukrainę, ale także o bezpieczeństwo naszych krajów. Żaden z naszych krajów nie może tego zrobić sam. Na razie Warszawa i Bratysława muszą odłożyć na bok dzielące je różnice, aby wspierać Ukrainę i pomagać sobie nawzajem w razie potrzeby.
W kwietniu minister obrony Słowacji Jaroslav Naď poinformował, że Stany Zjednoczone zapewnią Słowacji czwartą baterię systemu obrony przeciwrakietowej Patriot. Ponadto do obsługi baterii zostaną wysłani amerykańscy żołnierze. Jak to wpływa na bezpieczeństwo Słowacji, Polski i całego NATO? Jak społeczeństwo słowackie reaguje na te przemieszczenia?
System Patriot to amerykański system obrony przeciwlotniczej, ale trzy baterie Patriotów, które już obecnie znajdują się na Słowacji, zostały wypożyczone. Dwie z Niemiec i jedna z Holandii, plus przeszkolony personel do obsługi tych systemów. Na Słowacji są też inni amerykańscy żołnierze. Słowacja będzie musiała poszukać trwałego rozwiązania, które zastąpi sowiecki system obrony powietrznej S-300. Nowy system będzie musiał być kompatybilny z sojusznikami Słowacji i nie może być zależny od rosyjskiego importu części zamiennych.
Obecne rozwiązanie to rozwiązanie tymczasowe. Jednak w czasie wojny na naszej wschodniej granicy konieczne jest zapewnienie nie tylko słowackiej, ale także NATO-owskiej obrony powietrznej. Wersje Patriota znajdujące się na Słowacji mają zdolność zestrzeliwania pocisków balistycznych, a także samolotów stałopłatowych. I to jest ważny aspekt parasola ochronnego obrony powietrznej NATO.
Ze względu na wewnętrzne podziały polityczne reakcja słowackiej opinii publicznej jest podzielona. Od czasu inwazji Rosji spadła liczba osób, które uważają NATO za przyczynę wojny na Ukrainie, a Rosję za ofiarę agresji NATO. Jednocześnie jednak środowisko osób, które nadal tak uważają, skonsolidowało się. Trzeba powiedzieć, że dla tych, którzy chcą zapoznać się z faktami, słowackie ministerstwo obrony wykonało kawał dobrej roboty, informując dokładnie, co dzieje się z Patriotami i żołnierzami sojuszników na terytorium Słowacji. Ponadto słowackie zgromadzenie narodowe głosowało za tymi krokami.
Premier Słowacji Eduard Heger potwierdził dostawę systemów obrony przeciwlotniczej S-300 na Ukrainę. Jakie są główne zalety używania takich systemów w wojnie z Rosją?
Co prawda S-300 nie jest najnowocześniejszym systemem, ale wciąż jest bardzo efektywnym. Dla ukraińskich sił zbrojnych ma on dwie główne zalety. Po pierwsze, system jest dla nich znany i nie są potrzebne żadne dodatkowe szkolenia dla ukraińskiego personelu, aby nauczyć się obsługi i utrzymania takiego systemu. Po drugie, rosyjskie środki powietrzne, z którymi system ma walczyć, są w pełni w zasięgu możliwości S-300. Zasięg i możliwości systemu same w sobie tworzą możliwości odstraszania na lokalna skalę. Zniszczenie systemu jest możliwe, ale nie bez ryzyka dla samolotów próbujących zaatakować.
Istnieją bardziej nowoczesne i wydajniejsze systemy obrony powietrznej. Na przykład S-300 nie ma możliwości rażenia wszystkich typów rakiet balistycznych, jakie ma Rosja.
Jednak szkolenie doświadczonych ukraińskich załóg do korzystania z nowych systemów w obecnej chwili może być mało realistyczną opcją dla sił zbrojnych Ukrainy. Dlatego zaletami S-300 są dostępność i techniczne dostosowanie.
Od początku wojny Słowacja wyraźnie wspierała Ukrainę. Eksportowała, sprzedawała lub udzielała wszystko, co mogła, aby wesprzeć ukraiński wysiłek wojenny. W Bratysławie widać wyraźnie, że Słowacja wolałaby Ukrainę jako swojego wschodniego sąsiada niż armię rosyjską.