- Pamiętamy obawy wynikające z możliwości zakręcenia kurka przez wschodniego dostawcę gazu ziemnego czy ropy naftowej do Polski. Wiemy już, jak można, przy pomocy takiego straszaka, sterować wydarzeniami w Polsce. W wypadku dostaw energii elektrycznej, gdybyśmy zostali zmuszeni do niekontrolowanego wyłączania bloków energetycznych na węgiel, mogłoby się okazać, że Polska byłaby zmuszona do znaczącego importu prądu. W grę wchodziłyby dwa państwa: Niemcy i Rosja - mówi w wywiadzie z Tomaszem Sakiewiczem minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Całość rozmowy znajdą Państwo w najnowszym numerze „Gazety Polskiej” - od środy (9 czerwca) w kioskach.
- To sytuacja bezprecedensowa - twierdzi Jacek Sasin pytany o głośną decyzję TSUE nakazującą zamknięcie kopalni węgla brunatnego Turów.
- Decyzja TSUE nie uwzględnia polskiej racji stanu, rozumianej jako suwerenność energetyczna. Mówię o gwarancji zapewnienia stałych i nieprzerwanych dostaw energii do wszystkich obywateli naszego kraju. To również decyzja, której w żaden sposób nie można wykonać. Jest całkowicie niemożliwa do realizacji, biorąc pod uwagę choćby względy techniczne. Nie można kopalni zamknąć, naciskając jakiś guzik. To niezwykle złożony proces, który musi być rozłożony na lata, by nie powiedzieć dziesięciolecia
- mówi w wywiadzie dla "Gazety Polskiej". W czyim interesie była podjęta taka decyzja?
- Wskazywałbym tych, którzy chcieliby, aby Polska była krajem, który jest uzależniony od dostaw energii z zewnątrz, bo nie jest w stanie sama jej wyprodukować. Można się domyślać, że mogą to być ci, którzy chcą nam tę energię sprzedać w przyszłości, a tym samym uzależnić Polskę nie tylko ekonomicznie, ale i politycznie
- uważa Sasin. Przypomina również pewne fakty z "całkiem nieodległej przeszłości".
- Pamiętamy te obawy wynikające z możliwości zakręcenia kurka przez wschodniego dostawcę gazu ziemnego czy ropy naftowej do Polski. Wiemy już, jak można, przy pomocy takiego straszaka, sterować wydarzeniami w Polsce. Dziś nie chodzi o zakręcanie kurka z gazem czy ropą, bo potrafimy już dywersyfikować dostawy tych surowców do Polski. Dążymy do tego, by możliwie szybko uniezależnić się od jednego, monopolistycznego dostawcy. W wypadku dostaw energii elektrycznej, gdybyśmy zostali zmuszeni do wyłączania bloków energetycznych na węgiel (kamienny i brunatny) w sposób niekontrolowany, czyli taki, który nie uwzględnia harmonogramów związanych z wprowadzaniem na rynek energetyczny nowych źródeł energii, mogłoby się okazać, że Polska byłaby zmuszona do znaczącego importu prądu. Wtedy należałoby sobie odpowiedzieć na pytanie: od kogo?
- punktuje.
Jego zdaniem w grę wchodzą dwa państwa: Niemcy i Rosja. Dziś bowiem "nic nie wskazuje na to, by ze strony rosyjskiej była jakakolwiek chęć poprawy stosunków z Polską".
- Z Niemcami mamy bardzo dobre relacje w ramach UE, kraj ten jest naszym bardzo ważnym partnerem. Jednak, z punktu widzenia interesów Polski, niezależnie od tego, jak dobre są te stosunki, życzyłbym sobie, byśmy nie byli uzależnieni od dostawy energii z innych krajów – mniej czy nawet bardziej nam przyjaznych
- dodaje.
Najnowszy numer @GPtygodnik: Co opozycja to nie propozycja.https://t.co/efXPfh63yz
— Tomasz Sakiewicz (@TomaszSakiewicz) June 8, 2021