Na szerokiej liście mediów prasowych, w których ma być prowadzona kampania informacyjno-promocyjna Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021, zabrakło gazet, czasopism i portali związanych ze Strefą Wolnego Słowa. Okazuje się, że w obronie stanął publicysta "Polityki" Jacek Żakowski. - Działanie GUS jest niezgodne z zasadą wolności prasy (...) Tutaj instytucja dyskryminuje bezprawnie część społeczeństwa - wykazuje.
Główny Urząd Statystyczny ogłosił przetarg na "Przeprowadzenie kampanii informacyjno-promocyjnej Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021".
Teoretycznie przetarg jest nieograniczony, ale przy pomocy narzędzi uszczegóławiających ustalono, w jakich mediach mogą być publikowane artykuły sponsorowane i reklamy. Na liście tytułów prasowych próżno jednak szukać mediów Strefy Wolnego Słowa, choćby "Gazety Polskiej" czy "Gazety Polskiej Codziennie", choć znalazły się tam m.in. takie pisma jak "Przyjaciółka", "Z życia wzięte", a także tygodniki "Angora", "Newsweek", "Polityka" czy "Sieci" oraz "Do rzeczy".
Podsumowując: agencje, które wezmą udział w przetargu, będą mogły w ten sposób przeprowadzić kampanię tylko w tych mediach, które zostały wskazane przez prezesa GUS.
Wyjaśnień w tej sprawie domaga się Fundacja Klubów Gazety Polskiej. Pisma trafiły na biurka premiera, prezesa GUS i do Urzędu Zamówień Publicznych.
Okazuje się, że w tej sprawie po stronie mediów Strefy Wolnego Słowa stanął publicysta "Polityki" Jacek Żakowski.
- Nie chodzi o to, czy Sakiewicz zarobi, nie traktuję tego w kategoriach finansowych. Część jego odbiorców nie jest odbiorcami żadnych innych mediów, działanie GUS jest niezgodne z zasadą wolności prasy. Jeżeli są środki przeznaczane na reklamy z funduszy publicznych, powinny być w transparentny i równomierny sposób rozdzielane między różne media, choćby dlatego, że mają one różne elektoraty. Tutaj instytucja dyskryminuje bezprawnie część społeczeństwa
- stwierdził.
Jak wykazywał sam Sakiewicz, wygląda na to, że GUS specjalnie wykluczył udział mediów Strefy Wolnego Słowa, naruszając w ten sposób wszelkie możliwe ustawy dotyczące przetargów.
Przypuszczam, że chodzi o krytykę poprzedniego spisu rolnego, podczas którego ogromne pieniądze poszły na informacje dla rolników na autobusach w Warszawie, co było absurdalne i nie miało żadnego uzasadnienia, chyba że główne ośrodki rolne znajdują się na ulicy Marszałkowskiej oraz na Placu Konstytucji
- powiedział w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.