Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Po ludziach przyszedł czas na krowy. „Polityczka” od Biedronia jest oburzona... na wszelki wypadek

Była zastępczyni rzecznika praw obywatelskich jest oburzona potencjalną możliwością ubicia i zjedzenia krów z Deszczna. Mimo że władze zapewniają, iż dziko żyjące stado zostanie przebadane i oddane w dobre ręce, Sylwia Spurek podniosła w mediach społecznościowych lament. Jak można się było domyślać, zdania wśród komentujących były podzielone, przeważała jednak opinia, że Spurek niepotrzebnie hamletyzuje, a wołowina jest... smaczna i zdrowa.

Autor: redakcja

Spurek, która z powodzeniem wystartowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Wiosny, niedawno publicznie zastanawiała się nad sensem posiadania praw wyborczych przez osoby reprezentujące inne od niej poglądy.

Wczoraj natomiast, pani Spurek zatroskała się losem dzikiego stada krów z Deszczna, które według ekologów, mogą zostać ubite i... zjedzone.

Jak można się było domyślać, wśród komentujących zdania były podzielone, przeważała jednak opinia, że Spurek niepotrzebnie hamletyzuje, a wołowina jest smaczna i zdrowa.

Tymczasem dzisiaj przyszła (chyba) dobra dla pani Spurek i ekologów wiadomość. Na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii zamieszczona została uchwała Rady Sanitarno-Epizootycznej ws. bezpańskiego stada krów z gminy Deszczno.

W komunikacie wskazano, że Rada ta zarekomendowała Głównemu Lekarzowi Weterynarii, aby wszystkie zwierzęta w stadzie zostały zakolczykowane i "niezwłocznie zbadane", czy nie mają gruźlicy, enzootycznej białaczki bydła czy brucelozy.

"Do czasu oznakowania zwierząt oraz uzyskania wyników badań urzędowych w kierunku wyżej wymienionych jednostek chorobowych zwierzęta powinny pozostawać w miejscu aktualnego przebywania stada w ścisłej izolacji od innych zwierząt. W przypadku ujemnych wyników badań urzędowych, można rozważyć możliwość przemieszczenia stada w całości do siedziby docelowej, wskazanej przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi"

- dodano.

Rada rekomenduje ponadto, by docelowa siedziba w której stado będzie przebywać musiała zapewnić im profesjonalną obsługę oraz żywienie. Powinna być ona również wyposażona w odpowiednie pomieszczenia, gwarantujące spełnienie podstawowych warunków dobrostanu zwierząt. Nowe miejsce ma być ogrodzone - umożliwiające okresowe, swobodne przebywanie zwierząt na zewnątrz budynków inwentarskich.

Rada Sanitarno-Epizootyczna dodała, że ewentualne uzupełniające badania stada powinny być wykonane już w docelowej, nowej siedzibie, gdzie będzie ono przebywało. Z komunikatu wynika ponadto, że podstawowe badania stada bydła z Deszczna powinny się zakończyć za ok. pół roku.


Krowy na razie przetrzymywane są w miejscowości Ciecierzyce. Stado liczy ok. 180 sztuk różnej płci i wieku. Od wielu lat krowy żyły na wolności i wypasały się na polach rolników. Są to zwierzęta niezarejestrowane, nie mają właściciela i nie były pod opieką weterynaryjną. Pod koniec października ub.r. powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim wydał decyzję, "na mocy której właściciel zwierząt został zobowiązany do zabicia 170 sztuk bydła". Ta decyzja została podtrzymana przez głównego lekarza weterynarii. Po licznych protestach w sprawę "ratowania" krów włączyli się również politycy. Ostatecznie szef resortu rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapewnił, że krowy z Deszczna nie trafią do uboju, zostaną odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw. 

Autor: redakcja

Źródło: niezalezna.pl, pap