Spurek, która z powodzeniem wystartowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Wiosny, niedawno publicznie zastanawiała się nad sensem posiadania praw wyborczych przez osoby reprezentujące inne od niej poglądy.
Wczoraj natomiast, pani Spurek zatroskała się losem dzikiego stada krów z Deszczna, które według ekologów, mogą zostać ubite i... zjedzone.
Wciąż nie wiadomo co stanie sie z krowami z Deszczna... ? Pod naciskiem opinii publicznej władze zadeklarowaly, że czeka je bezpieczny los. I to byłaby bardzo dobra wiadomość, gdyby nie apel ekologów, którzy obawiają się, że - mimo zapewnien- krowy zostana ubite i... zjedzone ?
— Sylwia Spurek (@SylwiaSpurek) 10 czerwca 2019
Jak można się było domyślać, wśród komentujących zdania były podzielone, przeważała jednak opinia, że Spurek niepotrzebnie hamletyzuje, a wołowina jest smaczna i zdrowa.
W ten sposób krowy przestały odpowiadać za emisje gazów cieplarnianych ?✌️
— Łukasz Wesołek (@lukaszwesolek) 11 czerwca 2019
A te skórzane buty to nadal Pani nosi?
— Człowiek Bóbr (@czlowiek_bobr) 11 czerwca 2019
Proszę ja wziąść że sobą do Brukseli przemalować na tęczowo będą to pierwsze WOLNE krowy gender ?
— Anita?♀️??? (@PiekAnita) 11 czerwca 2019
Ale jak Franek z Robertem hot dogami częstował to larum nikt nie podnosił! pic.twitter.com/CfCoNcmzaH
— Martinko ?? (@MartinDo889) 11 czerwca 2019
Tymczasem dzisiaj przyszła (chyba) dobra dla pani Spurek i ekologów wiadomość. Na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii zamieszczona została uchwała Rady Sanitarno-Epizootycznej ws. bezpańskiego stada krów z gminy Deszczno.
W komunikacie wskazano, że Rada ta zarekomendowała Głównemu Lekarzowi Weterynarii, aby wszystkie zwierzęta w stadzie zostały zakolczykowane i "niezwłocznie zbadane", czy nie mają gruźlicy, enzootycznej białaczki bydła czy brucelozy.
"Do czasu oznakowania zwierząt oraz uzyskania wyników badań urzędowych w kierunku wyżej wymienionych jednostek chorobowych zwierzęta powinny pozostawać w miejscu aktualnego przebywania stada w ścisłej izolacji od innych zwierząt. W przypadku ujemnych wyników badań urzędowych, można rozważyć możliwość przemieszczenia stada w całości do siedziby docelowej, wskazanej przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi"
- dodano.
Rada rekomenduje ponadto, by docelowa siedziba w której stado będzie przebywać musiała zapewnić im profesjonalną obsługę oraz żywienie. Powinna być ona również wyposażona w odpowiednie pomieszczenia, gwarantujące spełnienie podstawowych warunków dobrostanu zwierząt. Nowe miejsce ma być ogrodzone - umożliwiające okresowe, swobodne przebywanie zwierząt na zewnątrz budynków inwentarskich.
Rada Sanitarno-Epizootyczna dodała, że ewentualne uzupełniające badania stada powinny być wykonane już w docelowej, nowej siedzibie, gdzie będzie ono przebywało. Z komunikatu wynika ponadto, że podstawowe badania stada bydła z Deszczna powinny się zakończyć za ok. pół roku.
Krowy na razie przetrzymywane są w miejscowości Ciecierzyce. Stado liczy ok. 180 sztuk różnej płci i wieku. Od wielu lat krowy żyły na wolności i wypasały się na polach rolników. Są to zwierzęta niezarejestrowane, nie mają właściciela i nie były pod opieką weterynaryjną. Pod koniec października ub.r. powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim wydał decyzję, "na mocy której właściciel zwierząt został zobowiązany do zabicia 170 sztuk bydła". Ta decyzja została podtrzymana przez głównego lekarza weterynarii. Po licznych protestach w sprawę "ratowania" krów włączyli się również politycy. Ostatecznie szef resortu rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapewnił, że krowy z Deszczna nie trafią do uboju, zostaną odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw.