- Konieczne jest utworzenie przejść dla zwierząt w ciągu korytarzy ekologicznych. W przeciwnym przypadku populacje mniej licznych i zagrożonych gatunków po prostu wyginą – przekonywała z trybuny sejmowej poseł KO (Zieloni) Małgorzata Tracz. Parlamentarzystka sprzeciwiała się budowie umocnień w obrębie pasa granicznego przy granicy z Białorusią.
W trakcie zadawania pytań podczas sejmowej debaty ws. rozporządzenia o wprowadzeniu stanu wyjątkowego padały różne argumenty. Wielu posłów opozycji podnosiło kwestie jego rzekomej „niekonstytucyjności”, braku przesłanek, a także ubolewało nad „zagrożeniem dla wolności mediów”.
Poseł Małgorzata Tracz z Koalicji Obywatelskiej, reprezentująca jednocześnie Zielonych, podniosła kwestię zagrożeń, jakie w jej ocenie w związku z ogrodzeniem w pasie granicznym, czyhają na zwierzęta.
- Od dwóch tygodni na granicy polsko-białoruskiej powstaje płot, składający się z trzech warstw drutu ostrzowego. To nic innego, jak wnyki postawione przez ministra Błaszczaka na ludzi i zwierzęta
- ubolewała poseł.
Jej zdaniem „we wnyki Błaszczaka będą wpadać zwierzęta i umierać w męczarniach”. – Dopiero kiedy jako Zieloni przedstawiliśmy ten problem, to zaczęliście stawiać siatki chroniące te zwierzęta przed okaleczeniem – przyznała, ale jednocześnie stwierdziła, że „to jest za mało”.
- Dziś konieczne jest utworzenie przejść dla zwierząt w ciągu korytarzy ekologicznych. W przeciwnym przypadku populacje mniej licznych i zagrożonych gatunków po prostu wyginą
- przekonywała Tracz.
Pytała też, czy budowę „tego płotu” rząd konsultował z naukowcami. – Chcemy prawdy, a nie propagandy – zakończyła swoje pytanie poseł Koalicji Obywatelskiej.