Fala krytyki wylała się na organizacje pseudoekologiczne. W czasie, gdy w Gdańsku trwało zrzucanie ścieków do Motławy, ekolodzy zajmowali się polityczną kłótnią o komisję w sprawie Puszczy Białowieskiej i pierwszym Międzynarodowym Dniem Pszczół. Ale wreszcie sie odnaleźli!
Awaria w Gdańsku została naprawiona. Nie oznacza to jednak, że problem przestał istnieć. Do środowiska dostało się 120 tys. m sześć. ścieków, które zatruły wody Motławy i zatoki Gdańskiej.
Istnieje zagrożenie poważnej katastrofy ekologicznej. Spółka, w której ma udziały miasto Gdańsk próbowało zrzucić odpowiedzialność na dostawcę energii. Tymczasem nawet nie zakładano, że awaria może się zdarzyć. Nie było zapasowego zestawu sprzętu, który na szybko trzeba było ściągać z zagranicy. Nie poczyniono odpowiednich inwestycji, które by odciążyły przepompownie ścieków w razie awarii. Do wody trafiły potężne ilości ścieków, które w wyniku procesów biologicznych mogą znacząco wpłynąć na rozwój sinic
– powiedział „Gazecie Polskiej Codziennie” Sławomir Mazurek, wiceminister środowiska.
Tymczasem największej katastrofy ekologicznej ostatnich lat praktycznie nie zauważyły organizacje ekologiczne. Żadna z najaktywniejszych grup, walczących m.in. o dobro Puszczy Białowieskiej, nie zdobyła się na zamieszczenie informacji na swoich stronach internetowych.
Wywołało to falę złośliwych komentarzy internautów.
Zajrzałem na strony organizacji wspierających populację kornika w Puszczy Białowieskiej @Greenpeace_PL czy @WWF_Polska i wiecie co? Nie ma nic na temat zanieczyszczenia Motławy w postępowym Gdańsku Adamlowicza. Może jeszcze nie wiedzą?
— Pan Cezary Krysztopa ???????????? (@cezarykrysztopa) 17 maja 2018
#Gdansk pic.twitter.com/Bch9Vgy829
— Pogrzybek brunatny (@pogrzybek) 18 maja 2018
GDZIE ONI SA CI WSZYSCY EKOLODZY ??????? pic.twitter.com/ceTqoagy8b
— Roman vel Ronfox (@ronfox102) 18 maja 2018
Czy @Greenpeace_PL już przykuł się do drzwi Urzędu Miasta w Gdańsku i zwodował ponton na Motławie?
— michal.rachon (@michalrachon) 17 maja 2018
Czy ekolodzy z puszczy już dawno nie powinni zatykać tych rur własną dumnie wyprężoną piersią ? pic.twitter.com/NOFGVil5xK
— EwaL (@EwaL17785271) 18 maja 2018
Pan Wojciech @TheCejrowski właśnie wyjaśnił w #Minela20 u redaktora @michalrachon, dlaczego ekolodzy nie reagują na zrzucanie przez miasto ścieków do Motławy - otóż ekolodzy po prostu nie mogą się przykuć do gówna!!! ???????????? pic.twitter.com/Yd1phgujgq
— Pan A.D. ???????? (@ADReverse) 17 maja 2018
Ważne przesłanie dla WW-u, Greenpeacu i im pochodnych. pic.twitter.com/YgyjktYVxr
— Jacek Liziniewicz (@Liziniewicz) 18 maja 2018
Po trzech dniach nawoływań jako pierwsi odezwali się działacze organizacji WWF, którzy na co dzień zachęcają do wpłacania im pieniędzy na ochronę fok.
Awaryjny zrzut ścieków do Motławy się zakończył. Sytuacja nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Monitorujemy sytuację, a w razie sytuacji zagrożenia zdrowia i życia zwierząt nasi wolontariusze z Błękitnego Patrolu będą reagować
– napisali przedstawiciele organizacji.
Dziś w ramach patrolu zorganizowali... jogging po Gdańsku, w którym towarzyszył im dziennikarz TVN24. Nie wiadomo, dlaczego panowie monitorowali wodę, biegając po mieście, ale podkreślono, że nie ma zagrożenia dla fok.