Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Obrońcy granic alarmują, że kontroli jest zdecydowanie za mało. ROG rozszerza działalność na inny teren

Busy lub autokary z przyciemnianymi szybami są bardzo rzadko kontrolowane. Ponadto dysponujemy również materiałem dowodzącym, że furgonetka polskiej Straży Granicznej pojawiła się pod posterunkiem Bundespolizei – alarmuje w rozmowie z „GPC” Robert Bąkiewicz. Zdradza też, że od przyszłego tygodnia wolontariusze Ruchu Obrony Granic będą patrolowali również Bieszczady, którędy ich zdaniem masowo na terytorium Polski trafiają nielegalni migranci. „Codzienna” ustaliła również, jak wyglądała środowa sytuacja w Słubicach, gdzie polskie służby nakazały wolontariuszom opuszczenie przygranicznego terenu, a wiceburmistrz miasta zrywał antyimigranckie banery.

Z racji wprowadzenia kontroli na przejściach polsko-niemieckich i włączenia tych terenów do infrastruktury krytycznej, co nakłada na obywateli zakaz filmowania i robienia zdjęć, wolontariusze Ruchu Obrony Granic (ROG) musieli zmienić schemat swojego działania i większość stacjonarnych posterunków została zamieniona na patrole lotne. Zarówno wolontariusze, jak i osoby korzystające z dróg, na których ma się odbywać kontrola, alarmują, że polskie służby w rzeczywistości sprawdzają niewielką część wjeżdżających na nasz teren pojazdów.

Reklama

ROG będzie pilnował także Bieszczad

– W tej chwili dysponujemy przede wszystkim lotnymi patrolami. Chętni jeżdżą z miejsca na miejsce i przyglądają się różnym obszarom. Także tym nieobstawionym przez polskie służby. Mogę powiedzieć, że sytuacja wygląda spokojnie. Widzieliśmy polskich funkcjonariuszy, którzy cofają migrantów bez dokumentów – mówi w rozmowie z „Codzienną” Robert Bąkiewicz, lider ROG. 

Natomiast jest jedna rzecz, która nas niepokoi, ponieważ istnieje podejrzenie, że ten transport może się odbywać inną metodą. Busy czy autokary z przyciemnianymi szybami są bardzo rzadko kontrolowane. Ponadto dysponujemy materiałem dowodzącym, że furgonetka polskiej Straży Granicznej pojawiła się pod posterunkiem Bundespolizei. Niestety nie wiemy, w jakim celu, ale będziemy się przyglądać tego typu sytuacjom

– dodaje.

Naszego rozmówcę zapytaliśmy również o plany rozszerzenia działalności Ruchu o kierunek bieszczadzki, o czym dyskutowano od pewnego czasu.

Otrzymujemy wiele dowodów na to, że przez Bieszczady od strony słowackiej istnieje szlak przerzucania nielegalnych migrantów. Chcemy pomóc w powstrzymaniu tego procederu. Grupa patrolowa już została utworzona. W przyszłym tygodniu podamy więcej szczegółów – powiedział nam Bąkiewicz.

Skandal w Słubicach

Jak informowaliśmy w poprzednim wydaniu „GPC”, w środę doszło do niecodziennej sytuacji. Członkowie ROG obecni w Słubicach mieli być zastraszani przez niemieckie służby i wiceburmistrza polskiego miasta. Kazano im też odsunąć się na 500 metrów od przejścia, tłumacząc to włączeniem go do infrastruktury krytycznej. Jednak chwilę później w tym miejscu odbyła się impreza sportowa Lauf ohne Grenzen – Bieg bez Granic.

– Pan wiceburmistrz przyszedł z pismem w języku niemieckim, tłumacząc, że zarządca mostu nie życzy sobie żadnych banerów i mają natychmiast zostać usunięte. One były zawieszone po stronie polskiej, więc powoływanie się na pismo w języku niemieckim jest co najmniej zaskakujące. Po odmowie ze strony obrońców granic pan wiceburmistrz sam zaczął zrywać transparenty. Natomiast służby niemieckie żądały, aby nasi ludzie się wycofali – mówi nam Robert Bąkiewicz.

Wiceburmistrz, o którym mowa, to Tomasz Stefański. Natomiast z informacji dostępnych w internecie wynika, że most graniczny łączący Słubice z Frankfurtem nad Odrą stanowi część drogi krajowej nr 29, co oznacza, że zarządcą tej drogi po stronie polskiej powinna być Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.

Dzięki pomocy słubickiego klubu „Gazety Polskiej” udało nam się dotrzeć do bezpośredniego świadka środowych wydarzeń, pana Tomasza, którego poprosiliśmy o ich zrelacjonowanie.

– Cała sytuacja dotyczy banerów „Stop imigracji”, które były powieszone po polskiej stronie. W pewnym momencie zjawił się wiceburmistrz Stefański, który zaczął wykrzykiwać, że zarządca mostu sobie ich nie życzy i tego, kto je zawiesił, mogą spotkać konsekwencje w postaci grzywny. My grzecznie odmówiliśmy, po czym pan wiceburmistrz zniknął na około godzinę. Po tym czasie wrócił, trzymając w ręku jakieś pismo w języku niemieckim, którego notabene nie chciał nam dać do ręki, więc nawet nie bardzo wiadomo, co rzeczywiście było w nim zawarte. Następnie podszedł do tych transparentów i zaczął wszystko zrywać, łącznie z polską flagą. My te materiały dopiero od policji odzyskaliśmy. Funkcjonariusze nam je oddali

– mówi „GPC” pan Tomasz.

Słubicki samorząd odpowiada

„Codzienna” skontaktowała się ze słubickim samorządem, aby zapytać, na jakie dokumenty powoływał się wiceburmistrz Stefański. Najpierw z sekretariatu wiceburmistrza zostaliśmy skierowani do pani rzecznik urzędu Beaty Bieleckiej. Ta natomiast przekazała, że umówi nam krótką rozmowę z Tomaszem Stefańskim. Jednak po pewnym czasie otrzymaliśmy informację, że rozmowa nie będzie możliwa, w związku z tym padła propozycja przesłania pytań drogą mailową, na co pani rzecznik Bielecka przekazała nam, że zamiast tego do czwartku do godz. 15 otrzymamy oświadczenie wiceburmistrza. Chwilę po godz. 15 przesłano nam wypowiedź pana Tomasza Stefańskiego, którą publikujemy w całości.

„Na barierkach mostu granicznego łączącego Słubice i Frankfurt nad Odrą pojawiły się niedawno nielegalnie wiszące dwa banery. Zostały umieszczone w pasie drogi krajowej, bez pozwolenia Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, jak również właściciela infrastruktury granicznej. W związku z tą sytuacją zapytałem panów z Ruchu Obrony Granic, którzy działają w Słubicach, kto jest właścicielem banerów i kto je powiesił. Odpowiedzieli, że oni tego nie zrobili i nie wiedzą też, kto banery wieszał. W tej sytuacji banery zostały przeze mnie zdjęte i oddane przedstawicielom Ruchu Obrony Granic. To nie pierwszy raz, gdy podobne banery zostają powieszone nielegalnie w Słubicach. Wcześniej miała miejsce sytuacja, w której baner ulokowany został na znaku drogowym. Ruch Obrony Granic został zobligowany, przez właściciela drogi, do demontażu transparentu”

– napisano w odpowiedzi. 

Czytaj więcej w weekendowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"!

Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Reklama