O bredniach wygadywanych przez Andrzeja Morozowskiego na antenie TVN 24 informowaliśmy nie jeden raz - i można byłoby machnąć ręką na kolejne. Dzisiaj jednak zdecydowanie przesadził. Próbę podpalenia biura posłanki Beaty Kempy nazwał nie tylko "aktem chuligańskim", ale zarzucił prokuraturze, że treść zarzutów była motywowana politycznie. Przytakiwał mu ochoczo Sylwester Blumsztajn z "Gazety Wyborczej".
Andrzej Morozowski - jest taki pracownik TVN24, który prowadzi w tej stacji własny program i przez niektórych jeszcze jest nazywany dziennikarzem. Już kilka razy pisaliśmy o jego niedorzecznych tezach głoszonych na antenie.
Swego czasu stał się obiektem kpin internautów, którzy nawet stworzyli hastagh #PrzypadkiMorozowskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: Morozowski „błysnął” na antenie. A internauci wyśmiewają #PrzypadkiMorozowskiego
To co jednak wygadywał dzisiaj wcale nie było śmieszne. Wręcz groźne!
Podczas dyskusji w programie "Tak jest", w której udział brał (oprócz gospodarza) także Sylwester Blumsztajn, pojawił się temat próby podpalenia biura posłanki Beaty Kempy.
Przypomnijmy - 40-letni Sebastian K. usłyszał zarzuty o charakterze terrorystycznym.
- Ustaliliśmy 15 osób pokrzywdzonych, w tym sześcioro dzieci. Wszyscy mieszkali w tej kamienicy w Sycowie, gdzie Sebastian K. wybił metalowym przedmiotem szybę w drzwiach biura poselskiego. Następnie rozlał łatwopalną substancję i podpalił wnętrze. Tylko dzięki skutecznej akcji gaśniczej podjętej przez policjantów i strażaków pożar został ugaszony - mówił prokurator Robert Tomankiewicz.
A jak to skomentował Morozowski? Stwierdził, że dzisiaj takie przestępstwo traktowane jest jako terroryzm, a wcześniej rzekomo zakwalifikowane zostałoby jako akt chuligańskich. Od raz też uzasadnił swoje brednie. W jego ocenie taka treść zarzutu, to skutek... upolitycznienia prokuratury!
Tu już chyba żaden specjalista nie pomoże.
Morozowski z Blumsztajnem drwią z podpalenia biura Beaty Kempy. pic.twitter.com/y0wYyXpYkj
— Robert Kwit (@KwitRobert) 15 grudnia 2017