Maria Nurowska, działaczka młodzieżowych organizacji w PRL oraz pracownica resortowych placówek, od lat atakuje prawicę i jej polityków. Jej trauma nasiliła się po wygranych wyborach przez Prawo i Sprawiedliwość, co zresztą słychać w jej publicznych wypowiedziach.
Twórczość pisarki w ostatnich latach skupia się głównie na pisaniu listów do ważnych osobistości: śp. Lecha Kaczyńskiego, papieża Franciszka czy przedstawicieli UE. Ostatnio „zasłynęła” zrobieniem laleczki voodoo z wizerunkiem Stanisława Piotrowicza. Nurowska przedstawiana jest jako wybitna pisarka, ale jej ogólnodostępny życiorys zawiera wiele niedopowiedzeń. Brakuje w nim informacji na temat działalności pisarki w komunistycznych organizacjach: Związku Młodzieży Socjalistycznej oraz Związku Studentów Polskich oraz pracy m.in. w Garnizonowym Klubie Oficerów w Braniewie (była tam bibliotekarką), MSW (rejestratorka w resortowym Centralnym Szpitalu Klinicznym MSW) czy PLL LOT (zatrudniona na stanowisku stewardesy).
W 1975 r. Maria Nurowska starała się o wyjazd do Republiki Federalnej Niemiec i w związku z tym nawiązał z nią kontakt Mieczysław Pilichiewicz, inspektor stołecznej Służby Bezpieczeństwa. „Maria Nurowska jest literatem, członkiem Koła Młodych przy ZPL (Związku Literatów Polskich, przyp. red.). Z przeprowadzonych ustaleń wynika, że jest jednym z bardziej aktywnych członków tego koła. Posiada dotarcie do tzw. grupy »kontestatorów«. Pozyskanie w/w do współpracy umożliwiłoby nam pełniejsze rozeznanie działalności tej grupy i jej przywódców” – pisał insp. Pilichowicz we wniosku o opracowanie kandydata na tajnego współpracownika. Do pozyskania ostatecznie nie doszło, ale przed wyjazdem Nurowska w trakcie rozmowy operacyjnej przekazała istotne informacje na temat środowiska literackiego, w którym się obracała. „Zdaniem Nurowskiej Koło Młodych jest niemalże organizacją fikcyjną, bowiem nie spełnia swej zasadniczej roli, jaką jest rozwijanie i popieranie twórczości młodych ludzi. Stało się organizacją elitarną, grupującą ludzi, którzy przyjmowani są na zasadzie rekomendacji pewnej grupy literatów, a nie na podstawie autentycznej i wartościowej twórczości. Jej zdaniem tylko niewielka grupka reprezentuje właściwy poziom twórczości, a zaliczają się do niej m.in. Marek Romanowski, Małgorzata Baranowska, Bożena Umińska, Michał Wójcikiewicz. Ostatnio nastąpiła kolejna zmiana w Zarządzie Koła Młodych, na czele którego stanął Krzysztof Mrozowski. Koło Młodych nie przejawia w zasadzie żadnej działalności, która byłaby pożyteczna wszystkim jej członkom, a dyskusje sprowadzają się do bełkotu literackiego” – napisał insp. Pilichowicz. W dalszej części raportu funkcjonariusz SB podkreślił, że Nurowska „bez żadnych zastrzeżeń” zgodziła się na dalsze kontakty i że „chętnie będzie dzieliła się swymi spostrzeżeniami dot. środowiska młodych literatów. Na zakończenie rozmowy podała mi swój telefon domowy, zobowiązując się, że po powrocie z RFN skontaktuje się ze mną”.
Po powrocie z RFN Nurowska spotkała się z funkcjonariuszem SB i stwierdziła, że nie będzie się już z nim widywać.
Zapewniła, że „nigdy nie będzie angażować się we wrogą działalność wobec Kraju” – czytamy w aktach IPN. Ostatecznie wszystkie dokumenty dotyczące Marii Nurowskiej trafiły do archiwum MSW.
Przed wyjazdem do RFN Nurowska wydała zbiór opowiadań, ale prawdziwy rozkwit twórczości młodej pisarki nastąpił po powrocie do kraju. Co roku wydawała książki, także w latach 80. ubiegłego stulecia, gdy w PRL rządziła junta Jaruzelskiego i Kiszczaka. Książki Nurowskiej ukazywały się w oficjalnym obiegu, cenzura przepuszczała je bez problemu. Na wydawaniu książek Nurowskiej nie zaważył ani stan wojenny, ani likwidacja Związku Literatów Polskich, do którego należała. Pisarka często przywoływała swoją wcześniejszą znajomość z Jarosławem Iwaszkiewiczem, prezesem Związku Literatów Polskich i posłem na Sejm PRL.
Popularność Nurowskiej utrzymała się także w III RP. Była zapraszana do mainstreamowych mediów, jej książki zyskiwały przychylne recenzje. Wypowiadała się w kolorowych pismach kobiecych, wygłaszając poglądy zgodne z oczekiwaniem właścicieli III RP. Podobnie jest z jej książkami, które wpisują się w lewicowo-liberalne poglądy i są dedykowane osobom o takim właśnie nastawieniu.
W ostatnich latach zaczęła pisać listy otwarte, które pokazują skalę absurdu, w którym tkwi Maria Nurowska.
W 2010 r. napisała list otwarty do prof. Lecha Kaczyńskiego, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” dokładnie w momencie, gdy trwała polityczna nagonka na prezydenta Kaczyńskiego, by nie jechał on do Katynia na 70-lecie ludobójstwa katyńskiego. Przypomnijmy: na przełomie lat 2009–2010 rozpoczęła się rosyjska operacja mająca na celu rozdzielenie wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska. Udział w niej brali członkowie ówczesnego rządu, pracownicy administracji premiera oraz służby specjalne.
„Proszę nie sprowadzać tego do waśni politycznej, proszę nie zakłócać spokoju umarłych. Wydarzyło się coś bardzo ważnego. Premier Rosji zaprosił na tę uroczystość polskiego premiera, być może usłyszymy to słowo, na które czekamy: przepraszam”
– pisała Nurowska w lutym 2010 r.
Osiem lat później – także w liście otwartym – zaapelowała do prezydenta Andrzeja Dudy, by… pojechał do Katynia na rocznicę zbrodni.
Maria Nurowska daje upust swojej twórczości także w mediach społecznościowych – głównie na Facebooku. Jej masowa „listowa twórczość” zaczęła się po wygranych wyborach przez PiS. W grudniu 2015 r. na Twitterze pisała: „Czekam z wielką nadzieją na wyrok SN 19 stycznia, który unieważni wybory! Czy się odważą uwolnić Polskę od szaleńców?”. Później było już coraz gorzej – i wcale nie zanosi się na to, że jej facebookowa grafomania się zakończy. Nurowska napisała m.in. do papieża Franciszka, by odwołał metropolitę krakowskiego abp Marka Jędraszewskiego – pisarce nie spodobały się wypowiedzi metropolity. W obronie zwierząt „upoważniona przez rodaków”, jak stwierdziła w liście, zwróciła się do Dyrektora Generalnego ds. Środowiska Daniela Calleja Crespo z Komisji Europejskiej. „Sejm, Senat, a także szereg innych instytucji, jak Trybunał Konstytucyjny, podporządkowane są rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość, co praktycznie oznacza jednowładztwo” – czytamy w liście Nurowskiej.
Nie był to jedyny list pisarki kierowany do Brukseli – rok temu jako „reprezentantka zwykłych obywateli” napisała też do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Antonio Tajaniego, któremu poskarżyła się na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta Andrzeja Dudę oraz partię rządzącą. „Elektorat PiS składa się głównie z prostych, niewykształconych ludzi. To jest baza tej partii: małe miasteczka i wsie. Ci ludzie, pokładający ufność w Kościele, nie zdają sobie sprawy, dokąd rządzący wespół z klerem prowadzą naszą ojczyznę” – pisała do Tajaniego dodając, że „opór społeczny przybiera na sile, a tylko siłą można powstrzymać obecną władzę”.
Ponieważ oporu nie było, Maria Nurowska tuż po Święcie Wojska Polskiego zwróciła się do żołnierzy: „Panowie Generałowie i Wyżsi dowódcy wojskowi. My, Naród Polski, przypominamy Wam o Waszych powinnościach wobec Rzeczypospolitej Polskiej. Przez obecnie rządzących łamana jest Konstytucja, na którą przysięgaliście. Czas, aby wojsko stanęło na Jej straży, odsunęło od władzy nieodpowiedzialnych polityków i zarządziło wybory, które będą kontrolowane. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż mogłoby dojść do fałszerstw wyborczych” – stwierdziła, dodając, że „Ojczyzna jest w potrzebie”.