"My po prostu przegrywamy pamięć o największej tragedii ludzkości, jaką była II wojna światowa i te dwa totalitaryzmy, które zamordowały dziesiątki milionów ludzi, przemieściły narody w różne miejsca, które po prostu zniszczyły świat, ten, który znaliśmy przed wrześniem 1939 roku..." - mówił na antenie Telewizji Republika prof. Sławomir Cenckiewicz, który razem z dziennikarzem stacji - Michałem Rachoniem, złożył wizytę w niemieckim MSZ. Tam spotkała ich dość niemiła "niespodzianka"...
Dziś rano na twitterowym profilu prof. Cenckiewicza ukazał się wpis, w którym historyk opisał swoją wizytę niemal w przedsionku ministerstwa spraw zagranicznych w Berlinie. Na ścianie wiszą tam tablice, rzekomo przedstawiające kluczowe momenty historii, mające znaczący wpływ na kształtowanie relacji polsko-niemieckich. Dlaczego? Bo wiele aspektów, takich jak Pakt Ribbentrop-Mołotow, a później napad Niemców na Polskę 1. września 1939 roku zostało pominiętych. Ot tak... Przekłamana została także grafika z "mapą Polski".
"No i przełomem jest konferencja w Wannsee, ale nie wiemy czego dotyczyła. To opowieść tak zakłamana, i nie tylko antypolska, ale również antyżydowska, bo machina niemieckiej Zagłady Żydów ruszyła w 1939 a masowość zbrodni na Żydach po czerwcu 1941 r. Brakuje słów…"
Wizyta w niemieckim MSZ już na wstępie okazała się przygnębiająca… W punkcie kontroli gości powitała nas z @michalrachon grafika dziejów Niemiec od końca XIX w. i XX w.
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) May 30, 2024
Długo by pisać… ale najważniejszy jest chyba wybuch wojny w 1938 r., brak agresji na Polskę w 1939 r. i… pic.twitter.com/IhIOSiyFww
"Przede wszystkim tą tablicę w punkcie kontrolnym już na terenie niemieckie MSZ, tablicę, która opowiada o zasadniczych, przełomowych wydarzeniach w historii Niemiec, ale i w jakimś sensie Europy i świata wieku XIX i całego wieku XX - postrzegam jako gwałt na prawdzie. Na prawdzie dotyczącej nas, Polaków, ale i zagłady Żydów, dlatego że to jest opowieść postaci tej bardzo uproszczonej grafiki - można powiedzieć - adresowanej do młodych ludzi, do dzieci"
I dalej: "ma to uproszczony przekaz, ale nawet w uproszczonym przekazie nie ma roku 1939, nie ma paktu Ribbentrop-Mołotow, nie ma zniszczenia Polski przez dwa totalitarne systemy, nie ma całej tragedii, 1939-1941 i później 1941-1945. Jest za to rok 1938 jako początek wojny - rozbiór Czechosłowacji, który rzeczywiście był straszny, ale nieporównywalny do tego, co się wydarzyło po 1. i 17. września 1939 roku".
"Następnym przełomowym rokiem wojny jest dopiero 1942 rok, konferencja w Wannsee, która jak wiemy - zadecydowała o ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej, ale przecież Holokaust trwał od roku 1938. To było najpierw izolowanie Żydów w gettach, później straszne masakry ludności żydowskiej i masowość zagłady Żydów po 22 czerwca 1941 roku - po agresji niemieckiej na Związek Sowiecki. Tego wszystkiego tam nie ma..."
Zdaniem historyka jest to "uniwersalne kłamstwo".
"To nie jest tylko kłamstwo, na które oburza się polski obywatel, kiedy coś takiego widzi. Jest to moje pierwsze zderzenie z tą nieprawdą, kłamstwem. To jest zderzenie Polaka. Nawet Polska jest przedstawiona w 1938 roku w konturach Polski Ludowej - bez Kresów Zachodnich. To jest straszna opowieść, w której można by było pójść i dalej. Jest rok 1939, potem upadek muru berlińskiego, nie ma "Solidarności". To jest tablica porażki polskiej polityki zagranicznej i porażka przyjaźni, o której wszyscy nas zapewniają. Skoro po 30 latach naszej przyjaźni dostajemy w twarz czymś takim - w samym centrum kreowania polityki niemieckiej i instytucji, która za tą przyjaźń z Polską - deklarowaną - odpowiada, no to trzeba postawić znak zapytania - jak do tego doprowadziliśmy, że ponieśliśmy tak wielką porażkę? U nas w Polsce mówi się o tym innym głosem"
"Zresztą, jest to przecież historia Niemiec i tego miasta, które zupełnie inaczej wygląda dziś, jak w roku 1939 i chyba należałoby po prostu o tym pamiętać i o tym powiedzieć... Ktoś w niemieckim MSZ uznaje, że należy dokonać gwałtu na pamięci. Zastanawiam się tylko, którym wejściem wchodzą tutaj polscy dyplomaci... Większość zapewne głównym wejściem, tak jak my. I dziwne, że im to nie przeszkadzało, ale może się mylę - może ktoś protestował"