Wiceminister infrastruktury wskazał najważniejsze cele kolejnej tury negocjacji unijnych. - Poszanowanie traktatów Unii Europejskiej i poszanowanie suwerenności państw członkowskich to warunki brzegowe dla Polski w negocjacjach nad budżetem unijnym - powiedział dziś Marcin Horała. Dodał również, że niektórzy "chcą być frajerami", którzy wierzą, że Unia Europejska chce bezinteresownie pomagać Polsce.
- Weto do budżetu unijnego, którego prawdopodobieństwo zapowiadamy, to nie jest cel sam w sobie. To jest droga, żeby wypracować takie rozwiązanie, które będzie zgodnie z traktatami i będzie satysfakcjonujące dla wszystkich członków Unii Europejskiej. Ja jestem przekonany, że na koniec dnia tak będzie. W Unii już parę razy dochodziło do tego rodzaju zgrzytów przy ustalaniu różnych spraw i zawsze jest tak, że Unia dalej istnieje i jakaś droga się znalazła
- mówił Horała w Radiu Gdańsk.
Podkreślił, że warunki brzegowe ze strony Polski to "poszanowanie traktatów, poszanowanie suwerenności państw". "To są rzeczy nienaruszalne, są fundamentami Unii Europejskiej i traktatów" - zaznaczył.
- Niektórzy w Polsce, na szczęście nie wszyscy, chcą być, za przeproszeniem, frajerami, którzy wierzą, że w Unii to tak chcą nam bezinteresownie pomagać i jakoś sprzyjać. Nie - to tak, jak zawsze w polityce międzynarodowej, jest gra interesów. Silne państwa unijne i biurokracja brukselska, ale w istocie przede wszystkim Niemcy, chcieliby za pośrednictwem tych mechanizmów zyskiwać wpływ na ingerencje w wewnętrzne sprawy innych państw, móc je pośrednio kontrolować. To jest niezgodne z traktatami, chociażby z artykułem piątym traktatu Unii Europejskiej
- powiedział wiceminister infrastruktury.
Jego zdaniem, możliwą do przyjęcia przez Polskę definicją praworządności byłaby "kontrola sposobu wydawania środków z unijnego budżetu".
- To jest rzecz oczywista, że może i dopuszczalna jest taka kontrola, która sprawdza, czy te środki są wydawane zgodnie z przeznaczeniem, prawem, czy nie dochodzi przy tym do jakiejś korupcji. I to by była taka konkretna sprecyzowana praworządność, która można by kontrolować
- stwierdził Horała.
- Jedyne, czego może byłoby żal to unijny fundusz odbudowy, który jest taką nowością, więc nie będzie tu prostej kontynuacji na zasadzie prowizorium budżetowego. Tylko, że unijny fundusz odbudowy to jest zaciąganie wspólnego europejskiego długu po to, żeby wykreować pieniądze na odbudowę gospodarki po Covid. I tu akurat głównymi beneficjentami są kraje południa Europy - Włochy, Grecja, Hiszpania - które są bardzo zadłużone i same pewnie miałyby problem z zaciągnięciem tego długu. Natomiast Polska ma bardzo bezpieczne wskaźniki zadłużenia
- ocenił.
W opinii Horały, opozycja "osłabia mandat negocjacyjny" rządu w rozmowach z UE.
- Niemcy mogą twardziej negocjować z Polską, bo sobie myślą "tu rząd nam się stawia i nie odpuszcza, ale tam jest też spora opozycja, która mówi inaczej i może się dogadać". Pieniądze to stracimy, gdyby wprowadzić ten mechanizm tzw. praworządności, bo to by znaczyło, że my już tak naprawdę nie mamy żadnych pieniędzy w budżecie unijnym. Bo to od uznaniowej decyzji gremiów, które są poza Polską, będzie zależeć to, czy te pieniądze dostaniemy czy nie dostaniemy. Więc musimy wytrzymać tę presję. Mamy mocne argumenty po swojej stronie, przede wszystkie traktaty europejskie
- podkreślił.