Szczyt w Londynie na temat Ukrainy dobiegł końca. Czego dowiadujemy się z konferencji Donalda Tuska? Tego, że Europa musi zachować silną więź ze Stanami Zjednoczonymi. To dopiero odkrycie, prawda? Jednak wypowiedź premiera Wielkiej Brytanii, którą cytujemy poniżej, świadczy o tym, że Warszawa znów została ograna. A miało być tak pięknie.
Dziś odbył się szczyt unijnych przywódców w Londynie, który poświęcony był Ukrainie. W spotkaniu brał udział również prezydent państwa ukraińskiego - Wołodymyr Zełenski.
Wieczorem, po zakończeniu rozmów, odbyła się konferencja prasowa Donalda Tuska, na którą - jak się okazuje - nie wpuszczono dziennikarza Republiki. Dlaczego? To proste, premier nie życzy sobie trudnych pytań, o czym świadczy ciągłe utrudnianie pracy dziennikarzy największej stacji informacyjnej w Polsce. Obawa, tak w skrócie.
Na pytanie naszego dziennikarza czemu nie może wejść do polskiej ambasady, do której wstęp ma każdy polski obywatel, usłyszeliśmy że ambasada w niedzielę jest zamknięta i zapraszają w poniedziałek od 8:30
– informuje na x.com szef wydawców Republiki, Jarosław Olechowski.
Zanim przejdziemy jednak do omawiania tego, co wybrzmiało z ust Tuska podczas konferencji, warto przypomnieć, co kilka dni temu - po piątkowym spotkaniu Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Białym Domu wybrzmiewało w mediach społecznościowych. Otóż - błyskawicznie po rozmowach, w sieci płynęły słowa wsparcia dla Zełenskiego od europejskich liderów i decydentów w Unii Europejskiej. Słowa jednoznacznie konfrontacyjne dla obecnej administracji w Waszyngtonie. Taki wpis opublikował między innymi sam Donald Tusk. Jak można było je odebrać? Jako chęć wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z Europy. Zgodnie z wizją Berlina.
A dziś Tusk mówił tak:
"Nikt nie miał także wątpliwości - chcę to podkreślić - że najważniejszą sprawą dla nas, dla polskiego bezpieczeństwa, europejskiego bezpieczeństwa, dla przyszłości Ukrainy, jest utrzymanie jak najbliższych więzi ze Stanami Zjednoczonymi".
Ba, odniósł się również do wydarzeń z piątku (w którym sam przecież uczestniczył).
Wiem, że istnieje teraz taka narracja, szczególnie po tym dziwnym piątku, po tych zdarzeniach w Białym Domu, która miałaby podzielić Europę i Stany Zjednoczone. Nie możemy do tego dopuścić. Są emocje, są różne punkty widzenia. To widzimy, to obserwujemy w sposób niezwykle skoncentrowany. Wiemy, jak wyglądają działania administracji USA, jak dużo zależy od stanowiska USA. Wszyscy jednak chcieliby, niezależnie od emocji, aby relacja amerykańsko-europejskie były najsilniejsze.
– stwierdził.
Ale to nie wszystko. W kolejnej części swojego przemówienia pochwalił włoską premier, Giorgię Meloni. Za co? Za inicjatywę zwołania szczytu Europa-USA. Wciąż przypominamy jednak, że to właśnie Polska, pod wodzą Tuska, sprawuje obecnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. To Polska jest najbliższym sąsiadem kraju, w którym toczy się wojna. Dlaczego zatem to nie Tusk, premier Polski, organizuje takie spotkanie?
Podkreślałem, że Polska jest - z oczywistych względów: historycznie, emocjonalnie, w związku z geografią i wyczuciem takiego naszego narodowego interesu - najbardziej zainteresowana tym, aby Europa była coraz silniejsza i zdolna do działań obronnych na skalę większą, niż w tej chwili tak, aby odstraszyć Rosję od ewentualnego ataku i że równocześnie - nie zamiast - tylko równocześnie Polska działa na rzecz tego utrzymania jak najsilniejszych więzi ze Stanami Zjednoczonymi. Dlatego jednoznacznie wsparłem propozycje pani premier Georgię Meloni, aby Europa i Stany Zjednoczone znalazły taki sposób, takie miejsce na ciągłą i bardzo uczciwą dyskusję między sobą i wymianę poglądów tak, aby rozumieć się jak najlepiej przed tymi rozstrzygającymi wydarzeniami, które są przed nami - a więc mówię tu o negocjacjach i rozmowach pomiędzy Ukrainą a Rosją
– stwierdził podczas konferencji prasowej.
Na tym jednak nie koniec. Głos, po szczycie w Londynie, zabrał również brytyjski premier.
Wielka Brytania, Francja i inne kraje będą współpracowały z Ukrainą w sprawie planu zakończenia walk, który następnie przedyskutujemy ze Stanami Zjednoczonymi
– powiedział Keir Starmer.
Przyjrzymy się tej wypowiedzi raz jeszcze. "Wielka Brytania, Francja i... INNE KRAJE". Inne kraje, czyli... Niemcy, Włochy, a może na samym końcu Polska? Dość wycofana postawa Tuska po szczycie, jak i ta wypowiedź Stamera świadczą wyłącznie o jednym - Warszawa znów została ograna. A przecież "króla Europy" nikt w Brukseli miał nie ograć. Kurtyna.