Na początku kwietnia prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński poinformował, że do laski marszałkowskiej skierowany zostanie projekt obniżenia pensji poselskich o 20 proc. Dodatkowo – mówił wówczas lider PiS - mają zostać "wprowadzone nowe limity obniżające" dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców. Kaczyński zapowiedział też, że zniesione zostaną "wszelkie dodatkowe, poza pensją, świadczenia, jeśli chodzi o kierownictwa spółek Skarbu Państwa".
CZYTAJ WIĘCEJ: Opozycja już mówi coś o "zemście"
Wtedy to szefowa Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer, uznała taką propozycję jako "zemstę za wyciągnięcie przez opozycję afery z nagrodami rządu”.
Już parę dni później wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki poinformował, że do Sejmu wpłynął projekt ustawy zmniejszającej o 20 proc. pensje posłów i senatorów. Zdaniem Terleckiego, nowe prawo powinno szybko wejść w życie. Według treści projektu, który trafił do Sejmu, na cięciach pensji parlamentarzystów Skarb Państwa może oszczędzić rocznie nawet 13 mln złotych.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tyle Skarb Państwa oszczędzi na obniżeniu poselskich pensji. Podano konkretne kwoty.
Tymczasem, jak się okazuje, cięcia pensji poselskich są bardzo nie w smak Platformie Obywatelskiej. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Sejmie Zbigniew Konwiński (PO) zapowiedział, że jego partia nie weźmie udziału w głosowaniu nad obniżką wynagrodzeń parlamentarzystów. Nie zgłosi też żadnych poprawek.
My w tej zabawie PiS-u brać udziału nie będziemy (…) Nie będziemy ani głosować poprawek, ani zgłaszać własnych, ani nie będziemy brali udziału w końcowym głosowaniu
- powiedział.