W mszy żałobnej w kaplicy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach uczestniczy także szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch oraz wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki. Uroczystości są zamknięte, obecni są tylko przedstawiciele rodziny, Ministerstwa Obrony Narodowej oraz goście oficjalni.
Po nabożeństwie odbędą się uroczystości przy grobie, zgodnie z ceremoniałem wojskowym. Orkiestra Reprezentacyjna Sił Powietrznych odegra hymn państwowy. W trakcie odgrywania hymnu nad grobem przelecą samoloty lotnictwa taktycznego.
Gen. Andrzej Błasik był po śmierci atakowany przez ministrów rządu Donalda Tuska, przez Rosjan oraz ich medialnych popleczników w Polsce. Ewa Błasik, wdowa po generale, pytana rok temu przez "Gazetę Polską", do kogo ma żal za tę kampanię oszczerstw, mówiła:
Przede wszystkim do Edmunda Klicha, który w pierwszych tygodniach i miesiącach zaprzepaścił możliwość przeprowadzenia wiarygodnego badania katastrofy smoleńskiej. Ten człowiek nigdy nie powinien znaleźć się na stanowisku, które mu powierzono. Zajmował się lotnictwem cywilnym, a tutaj badał lot wojskowy, co wyraźnie go przerosło. Nie dość, że był wyjątkowo uległy wobec Rosjan, to jeszcze - jak mówią świadkowie - zachowywał się jak człowiek niezrównoważony emocjonalnie.
Edmund Klich wyrządził ogromną krzywdę zarówno śledztwu, jak i mojemu mężowi. Jakim cudem głos gen. Błasika rozpoznawał płk Kędzierski, absolwent rosyjskiej uczelni? Należy też pamiętać, że to przecież płk Klich ogłosił jako pierwszy w TVN że mój śp. mąż wywierał jakoby nacisk na załogę, przebywając w kabinie pilotów.
Niebywałym skandalem było także twierdzenie ekspertów tzw. komisji Millera o „presji pośredniej” ze strony mojego męża. A przecież piloci - wiedząc, że na pokładzie są najwyższej rangi generałowie - musieli przestrzegać wprowadzonej właśnie przez gen. Błasika instrukcji HEAD. Dla Andrzeja bezpieczeństwo było priorytetem lotniczej służby. Wiedzieli o tym lotnicy NATO i sił powietrznych USA, którzy wyrażają się o moim mężu z największym uznaniem.
Ogromny żal mam zresztą do wszystkich ekspertów, którzy licząc na karierę, awanse i zyski, służyli kłamstwu i propagandzie. Tymczasem ludzie, którzy ośmielali się mówić prawdę albo chociaż wyrażali wąpliwości, byli odsuwani na bok, wyśmiewani i obrażani. Innych spotykały - lub mogły spotkać - jeszcze poważniejsze konsekwencje. Wystarczy wspomnieć o poruczniku Arturze Wosztylu - pilocie Jaka-40, któremu kilkakrotnie przecinano przewody hamulcowe w aucie.
Oto przypomnienie tej medialnej nagonki: