Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Mocny cios dla Żurka - sąd po kolei wypunktował jego decyzję. Wszystkie argumenty ministra upadły

Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Warszawie obalił wszystkie argumenty Waldemara Żurka, wręcz demolując zarządzenie ministra ws. zawieszenia sędziego Jakuba Iwańca. KIlka razy zwracając uwagę na niezawisłość sędziego. O czym Żurek powinien doskonale wiedzieć, bo sam jeszcze niedawno nosił togę. "Decyzja sądu jest ze wszech miar prawidłowa" - powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl s. Przemysław Radzik, który była na sali. Wiemy, jak uzasadniono rozstrzygnięcie.

We wtorek w Sądzie Dyscyplinarnym przy Sądzie Apelacyjnym w Warszawie odbyło się posiedzenie w przedmiocie wniosku ministra sprawiedliwości z 29 września br. o zarządzenie natychmiastowej przerwy w czynnościach służbowych sędziego Jakuba Iwańca. Minister podnosił, że sędzia „dopuścił się szeregu poważnych przewinień”.

„Od prowadzenia posiedzeń bez zawiadomienia prokuratora, przez rozpatrywanie zażaleń bez jego udziału, po podważanie umocowania prokuratorów prowadzących śledztwo i uznawanie ich decyzji za nielegalne”

- argumentował decyzję Żurek.

Na posiedzeniu stawiło się dwóch obrońców sędziego - prokurator Robert Hernand oraz sędzia Zbigniew Łupina. Obecni byli też wszyscy legalni rzecznicy dyscyplinarni - sędziowie Piotr Schab, Przemysław Radzik i Michał Lasota. Ponadto do sądu dotarł sędzia Łukasz Piebiak jako prezes stowarzyszenia Prawnicy dla Polski.

Sąd - po niejawnym posiedzeniu - uchylił zarządzenie ministra sprawiedliwości o natychmiastowym przerwaniu czynności służbowych przez sędziego Iwańca.

W uzasadnieniu sąd dyscyplinarny odniósł się do wszystkich argumentów, podniesionych przez ministra Żurka. 

Po pierwsze - Nie podzielił ministerialnej krytyki sędziego za zakwestionowanie statusu prokuratora. Sąd nie oceniał, czy Iwaniec miał rację, czy nie, ale wskazał, że jako sędzia miał prawo do zajęcia takiego stanowiska i z tego prawa skorzystał.

Po drugie - uznano, że sędzia Iwaniec miał prawo postawić zarzuty dyscyplinarne sędzi Joannie Raczkowskiej, bo pełni funkcję zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Ponownie - nie oceniając merytorycznie zasadności tej decyzji, wskazują jedynie, iż miał prawo ją podjąć. 

Po trzecie - odnosząc się do zarzutów ministra ws. aktywności sędziego w mediach społecznościowych - sąd dyscyplinarny uznał, że zarzuty rzecznika ad hoc ministra za te wpisy mają charakter blankietowy; nie odnoszą się do konkretnego zdarzenia.

- Decyzja sądu jest ze wszech miar prawidłowa. Mimo szeregu wątpliwości co do umocowania sądów dyscyplinarnych w obecnym czasie, trzeba powiedzieć, że orzeczenie mieści się w granicach prawa, jest zasadne, jest przede wszystkim racjonalne

- ocenił dzisiejsze orzeczenie w rozmowie z niezalezna.pl s. Przemysła Radzik, legalny zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych.

Źródło: niezalezna.pl