Większość z nas robi to odruchowo. Czerwone - stoimy. Zielone – ruszamy. Jeszcze rzut oka na telefon. Wiadomo, trzeba sprawdzić wiadomość, może nawigację, cokolwiek. Przecież to tylko chwila. Ale właśnie ta chwila może skończyć się mandatem. I to wcale nie z powodu przejścia na czerwonym, tylko dlatego, że... nie patrzyłeś przed siebie.
Wzmożone kontrole w wielu miastach
W Polsce już od czterech lat obowiązuje przepis, który nadal zaskakuje wielu pieszych. Artykuł 14 ust. 8 ustawy "Prawo o ruchu drogowym" jasno mówi: pieszy nie może korzystać z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego w sposób ograniczający możliwość obserwacji sytuacji na drodze. I to nie tylko podczas przechodzenia przez jezdnię, ale także torowisko czy drogę rowerową.
W praktyce oznacza to tyle, że nawet jeśli masz zielone światło, a twoja głowa jest pochylona nad ekranem smartfona – funkcjonariusz może wręczyć ci mandat. I coraz częściej to robi.
Policja w ostatnich tygodniach prowadzi kontrole w wielu miastach, m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Katowicach czy Łodzi. Cel? Niechronieni uczestnicy ruchu, czyli piesi i rowerzyści. Szczególną uwagę zwraca się na tzw. „smartfonowych pieszych”, czyli osoby przechodzące przez jezdnię z telefonem w dłoni i wzrokiem wbitym w ekran.
Nie chodzi o karanie dla zasady. Chodzi o bezpieczeństwo. Zdarzały się już sytuacje, gdzie pieszy wszedł na pasy z telefonem, nie zauważył nadjeżdżającego auta i skończyło się tragedią.
– mówi jeden z funkcjonariuszy ze stołecznej drogówki.
Mandat na przejściu dla pieszych
Mandat w takim przypadku może wynieść nawet 300 zł. I co istotne, nie trzeba być faktycznie „wpatrzonym w ekran” przez całą drogę. Wystarczy, że policjant oceni, iż twoje zachowanie ograniczyło zdolność obserwacji otoczenia. W razie odmowy przyjęcia mandatu, sprawa może trafić do sądu, a wtedy kwota do zapłaty może być jeszcze wyższa.
Niektórym może się to wydawać zbyt surowe, ale dane policyjne mówią same za siebie. Rozproszenie uwagi to jedna z głównych przyczyn wypadków z udziałem pieszych. W ubiegłym roku było ich ponad 2 tysiące. Część z nich to właśnie przypadki „przechodzenia na autopilocie”.
Co ciekawe, przepis nie dotyczy tylko sytuacji na przejściu dla pieszych. Tak samo można zostać ukaranym na torowisku, ścieżce rowerowej czy nawet pasie zieleni między jezdniami. W każdym z tych miejsc obowiązuje zasada pełnej koncentracji na otoczeniu.
Dlatego lepiej schowaj telefon do kieszeni. Szczególnie że funkcjonariusze stosują coraz mniej pouczeń, stawiają na działanie, nie tłumaczenie. A pieszy ukarany mandatem, który nie wiedział o przepisie, i tak zostaje z kwitkiem.