Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Lisiewicz: dramat Frasyniuka, czyli "Powrót taty" i "Bagnet na broń" w jednym

– Syn się na początku popłakał, to mogę powiedzieć zupełnie uczciwie – te słowa Małgorzaty Dobrzańskiej-Frasyniuk w TVN powinny przejść do historii polskiej polityki. Aktorka nauczyła się swojej roli aż za dobrze. Reżyser pracował nad tym, aby nie było sztucznie, więc ona zapewniła wszystkich wprost, że sztucznie nie jest, nawet płacz jest „zupełnie uczciwy”. I że nie ma żadnego reżysera. Tak na wszelki wypadek, jakby ktoś nie zauważył - pisze Piotr Lisiewicz w \"Gazecie Polskiej\".

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Przesłuchanie w prokuraturze trwało 10 minut, więc Frasyniuk wrócił do domu koło 10-tej przed południem, a przed furtką czekała już jego żona, wspomniany 10-letni syn oraz… znowu ekipa TVN.

„Powrót taty” i „Bagnet na broń” w jednym

Oboje objęli męża i ojca, który wrócił z katorgi. Było prawie jak w wierszu „Powrót taty” Adama Mickiewicza: „Tato nie wraca ranki i wieczory, we łzach go czekam i trwodze; rozlały rzeki, pełne zwierza bory i pełno zbójców na drodze”. W tych obrazkach czegoś jeszcze brakowało. Dramat rodziny mógłby spotęgować fakt wyważenia drzwi. Jak – znowu poezja – u Broniewskiego:

„I pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą – ty, ze snu podnosząc skroń, stań u drzwi. Bagnet na broń! Trzeba krwi!”.

Nie wyważyli ich? To może grozili wyważeniem? Niestety, też nie. Co tu powiedzieć w „Faktach”?  – Taka rozmowa to jest rozmowa dosyć kategoryczna ze strony policji, dlatego że oni mówią jasno – albo pani otworzy drzwi, albo…  nie użyli słowa „wyważymy”, ale „będziemy musieli siłowo wejść do domu” – mówi Małgorzata Dobrzańska-Frasyniuk, czyli prawie grozili wyważeniem. Zawsze coś.

Naprawdę mocne, formacja wyśmiewająca polski romantyzm i polskość, czyli nienormalność, nie może się obyć bez romantycznych kalek!

Tak wyglądało zbieranie materiału przez TVN rano, aby wieczorem Katarzyna Kolenda-Zaleska mogła rozpocząć opowieść o dramacie rodziny Frasyniuków:

„Dla Władysława Frasyniuka ta sytuacja nie jest niczym nowym, ale dla jego żony, a zwłaszcza jego 10-letniego synka, już tak”.

Żona Frasyniuka jawi się więc w materiale TVN jako zwykła Matka Polka, osoba pozbawiona cynizmu i wyrachowania polityków, raczej ofiara ich świata. Nikt nie będzie zagłębiał się w szczegóły takie jak jej własna deklaracja sprzed paru miesięcy w rozmowie z Wirtualną Polską na temat męża:

– Poznaliśmy się w pracy. Byłam zatrudniona w biurze prasowym Unii Wolności.

Nikt nie będzie też przypominał pochwał, jakich nie szczędził jej portal, zachwalając jej działalność polityczną: uczestnictwo w kontrmiesięcznicach smoleńskich, „czarnym proteście” w sprawie aborcji czy protestach przeciwko reformie sądów.

Bohaterowie Solidarności oczywiście „w szoku”

Oprócz tragedii rodziny niezbędni byli jeszcze dawni opozycjoniści, będący – tak, zgadli Państwo – zszokowani. Nie dało się uniknąć tego słowa. „Jego koledzy z dawnej opozycji byli dziś w szoku, gdy zobaczyli, jak historia zatoczyła koło” – ogłosiła Katarzyna Kolenda-Zaleska. Kolegów pokazano trzech. Jednego widzowie kojarzyli, że jest z PO, bo był nim Bogdan Borusewicz. Ale jak się okazało, szok dopadł również dwie osoby, których twarzy większość nie zna: Bogdana Lisa i Zbigniewa Janasa.

No więc to tylko koledzy z dawnej opozycji, a informację, że Bogdan Lis startował niegdyś do parlamentu ze wspólnej listy z SLD (nazywało się to „Lewica i Demokraci”, LiD), pominięto. Jak również to, że był zastępcą Pawła Piskorskiego w Stronnictwie Demokratycznym oraz podwładnym Frasyniuka w Partii Demokratycznej. Podobnie ze Zbigniewem Janasem, który był nie tylko członkiem Fundacji Batorego, wspieranej przez Sorosa, ale i od 1989 r. posłem czterech kadencji, działającym w UD, UW i PD. 

Fakt, że trójka innych wybitnych działaczy opozycji z czasów komuny, którzy nie bratali się z SLD (Andrzej Gwiazda, Krzysztof Wyszkowski oraz kolega Frasyniuka z celi – Adam Borowski) powiedziała tego dnia Frasyniukowi, że się wydurnia, nie został zauważony w „Faktach”.

Walter jednak nie ociepla wizerunku milicji

„W szoku” mogli być także widzowie TVN. Nie było tego dnia stacji bardziej antykomunistycznej niż TVN. Ekran zalały zdjęcia milicyjnych suk. Pomyślałby ktoś, że założyciel stacji Mariusz Walter, który według pomysłu Jerzego Urbana miał w latach 80. ocieplać wizerunek milicji, po latach zabrał się za realizację tego pomysłu. Ale nic z tych rzeczy, milicja była w materiale samym diabłem. Dobre okazały się natomiast podziemne czasopisma i uliczne zadymy.

Prześladowania opozycji w latach 80. wcale nie było „kulturalne”, jak mówił pułkownik Mazguła, a jednak straszne, kończące się wieloletnim więzieniem. Oczywiście wszystko po to, by podkreślić bohaterstwo Frasyniuka w czasach komuny oraz potępić niegodziwość tych z nazwy nie wskazanych, którzy chcą jego legendę zniszczyć. A ona dziś znów jest potrzebna, ponieważ ponownie trzeba walczyć z reżimem. Bo, jak streścił to Grzegorz Kajdanowicz:

„Przyszli tuż po szóstej rano, zakuli Władysława Frasyniuka w kajdanki i zawieźli do prokuratury. Sprawa dotyczy jego udziału w kontrmanifestacji smoleńskiej. Frasyniuk niczego nie zeznał, na pytania nie odpowiadał i niczego nie podpisał, bo jak mówi, z opresyjną władzą się nie rozmawia, z nią się walczy”.

A Justyna Pochanke w „Faktach po Faktach” dodała już bez krępowania się, od siebie, z serca: „To nie jest sprawa Frasyniuka, to jest sprawa wolności!”. Nikt nie kocha wolności bardziej niż córka Renaty Pochanke, świadka w sprawie FOZZ, bliskiej współpracownicy Janiny Chim, głównej księgowej FOZZ. I nie może być wątpliwości, że również ojczym Pochanke, płk Stefan Gruszczyk, były członek PZPR, ekspert od Smoleńska i winy pilotów w czasie katastrofy, podziela ten pogląd!

Wywieziony w nieznanym kierunku

Wszystko było więc zgodne ze scenariuszem, o którym oczywiście nic byśmy niw wiedzieli, gdyby nie to, że geniusz politycznej taktyki Adam Szostkiewicz z tygodnika „Polityka” zapowiedział go kilka tygodni wcześniej, chwaląc bezkompromisowość odmawiającego stawienia się w prokuraturze Frasyniuka:

„Cóż, w takim razie będzie musiała doprowadzić go siłą, na co tylko czekają media, nie tylko w Polsce. Trudno o bardziej wymowny dla opinii międzynarodowej symbol tego, co dzieje się pod rządami PiS”.

Media czekały i się doczekały, jednak nie podzieliły jakoś wcześniejszej diagnozy Szostkiewicza o tym, jak sprytny jest Frasyniuk, który doprowadził prokuraturę do tego, że „musiała” go zatrzymać.

Dominika Wielowieyska wskazała zupełnie inny powód zatrzymania Frasyniuka: „Oto opozycjonista, właściwie legendarny opozycjonista z czasów PRL, jest wyprowadzany w kajdankach za to, że demonstrował”. Demonstrował przeciwko władzy, to go władza przymknęła, proste. W podobny przekaz postanowili się wpisać politycy. Rafał Trzaskowski z PO napisał: „Gotuje się we mnie! Frasyniuk w kajdankach w wolnej Polsce”. Rekord pobiła Joanna Scheuring-Wielgus, która zapytała: „Frasyniuk został wywieziony w nieznanym kierunku. Co Wam to przypomina?”. Jak to co?

Skrytobójcze morderstwa oczywiście.

Frasyniuk dziękuje: dezubekizacja jak faszyzm i komunizm

Władysław Frasyniuk nie jest cynicznym politykiem, zepsutym do szpiku kości. Skoro widzi, ile robi dla niego postkomuna, z jakim poświęceniem, nawet jadąc po bandzie, go lansuje, to nie może być niewdzięczny. Dlatego w „Faktach po Faktach” padają z jego strony kluczowe słowa: „Ta ustawa dezubekizacyjna. Wie pani, to są ustawy, które pisano w systemach faszystowskich lub komunistycznych. Zbiorowa odpowiedzialność to jest prawo dyktatorów”. Wzruszonej Justynie Pochanke ostatnim wysiłkiem udało się nie wygłosić podziękowań:

„Ależ panie Władysławie, nie trzeba było”.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

#polityka polska #TVN #Małgorzata Dobrzańska-Frasyniuk #Władysław Frasyniuk

Piotr Lisiewicz