Paweł Kasprzak z Obywateli RP, który poszedł do więzienia na 48 godzin, bo nie chciał wykonać wyroku sądu dotyczącego grzywny, a następnie prac społecznych, tuż po wyjściu na wolność rozmawiał z "Gazetą Wyborczą". Jak powiedział, pobyt w Zakładzie Karnym w Siedlcach straszny nie był, bo mógł się wyspać. Oprócz tego, jest pewny, że wróci za kraty.
Tuż po wyjściu z Zakładu Karnego, Kasprzak udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym opowiedział o tym, jak odbywał karę. Okazuje się, że będzie miał miłe wspomnienia.
- To było 48 godzin, więc przede wszystkim to żadna tragedia. To nie jest duży koszt, chcę to podkreślić. A szczerze mówiąc, przy moim trybie życia, to miałem okazję skutecznie się wyspać w tym więzieniu. Tak naprawdę to czuję się wypoczęty
- powiedział lider Obywateli RP.
Padło też pytanie: czy uważa, że wróci jeszcze za kraty?
- Nawet nie "być może", tylko na pewno. Ja się uparłem i postanowiłem już nie składać sprzeciwu wobec wyroków nakazowych. Oświadczyłem to sędziom i oświadczam policjantom, że nie, proszę państwa, to nie jest błaha sprawa. Każda wasza interwencja skończy się pozbawieniem mnie wolności
- stwierdził.
Lider ruchu Obywatele RP, w grudniu 2017 roku brał udział w zamieszkach, jakie wybuchły pod Sejmem. Wówczas to postanowił nie pokazywać dowodu osobistego chcącym go wylegitymować policjantom. Twierdził, że zachowanie funkcjonariuszy było bezprawne. Sąd jednak był innego zdania i 10 stycznia 2020 roku nakazał Kasprzakowi zapłacić 300 złotych grzywny.
Kasprzak ani myślał płacić, więc sąd zamienił mu wyrok na 20 godzin prac społecznych. Kasprzak ponownie odmówił, wybierając możliwość - jak się okazało - wyspania się w Zakładzie Karnym. W więzieniu spędził 48 godzin.