Wyrok w sprawie tej tragedii zapadł dziś w Sądzie Rejonowym w Grodzisku Mazowieckim. Sprawa dotyczyła opisywanej w mediach tragedii z 30 września 2013 r., gdy na strzeżonym przejeździe kolejowym w Kozerkach samochód osobowy zderzył się z dwoma pociągami. Na miejscu zginęła kobieta kierująca pojazdem; jej dwie córki przeżyły, ale odniosły wtedy bardzo ciężkie obrażenia.
W 2014 r. do sądu trafił akt oskarżenia wobec dróżnika - Adama H. Obejmował on dwa zarzuty: sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym i spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach kolejowych polegającego na sfałszowaniu przez dróżnika dziennika pracy. Śledztwo wykazało też, że dróżnik był pod wpływem narkotyków, choć przed sądem nie udowodniono, że zażył je świadomie.
Dziś sąd uznał oskarżonego za winnego obu postawionych mu zarzutów. H. został skazany na cztery lata pozbawienia wolności.
- Podstawową zasadą, którą ma obowiązek kierować się dróżnik, jest obowiązek dbania o bezpieczeństwo osób przejeżdżających przez przejazd. Nie ma wątpliwości, że z tego dbania Adam H. nie wywiązał się
- wskazał w uzasadnieniu wyroku sędzia Mariusz Zawistowski.
Jednocześnie jednak sąd zaznaczył, że "w sprawie tej - wbrew pozorom - wystąpiła dość znaczna ilość okoliczności łagodzących".
- Organizacja ruchu na tym konkretnym przejeździe była, używając eufemizmu, fatalna. Jeśli chodzi o ławę oskarżonych należało rozważyć, czy nie należało postawić zarzutów osobom odpowiedzialnym za to, jak ten przejazd wyglądał
- powiedział sędzia Zawistowski.
Jak m.in. wyliczał sędzia, przejazd był zbyt wąski, a budka dróżnika nie zapewniała widoczności. "Kolejnym aspektem była zbyt mała liczba dróżników. Adam H. był tam sam, a konieczna było zapewnienie takich warunków bezpieczeństwa wiążących się z obecnością dwóch dróżników" - mówił.
Wyrok jest nieprawomocny. Przedstawiciele prokuratury oraz obrony i sam oskarżony nie byli obecni na jego ogłoszeniu.