Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Koniec drożyzny? "Tusk żyje w innej rzeczywistości. Kolejne miesiące będą ciężkie dla naszych portfeli"

Słowa premiera sobie, a rzeczywistość sobie. Podczas gdy Donald Tusk ogłasza koniec drożyzny, Polacy muszą coraz głębiej sięgać do kieszeni, by sprostać wydatkom na podstawowe potrzeby i rachunki. Co więcej, prognozy ekspertów nie napawają optymizmem. – Perspektywa najbliższych dwóch-trzech miesięcy nie rysuje się w kolorowych barwach. Czeka nas ciężki okres, a premier, zamiast coś w tej kwestii robić, cieszy się z niskiej statystyki inflacji – mówi portalowi Niezależna.pl Andrzej Kosztowniak, poseł PiS, były minister finansów.

Nie trzeba być specem od ekonomii, by widzieć, że ceny podstawowych towarów i usług systematycznie rosną. Wystarczy pójść do sklepu, podjechać samochodem na stację benzynową, otworzyć rachunki za prąd czy ogrzewanie. Fala podwyżek dotyka każdego z nas. Jedne ceny rosną szybciej, drugie wolniej, ale trudno znaleźć choćby jeden segment w gospodarce, który charakteryzowałby się odwrotnym trendem. Wszystko dzieje się według dobrze znanego nam schematu. Jeżeli w górę idzie paliwo i energia, w górę idą wszystkie podstawowe dobra i usługi. 

Tymczasem, gdy rzeczywistość nie napawa optymizmem, a większość z nas z niepokojem wyczekuje kolejnych rachunków za ogrzewanie, zwłaszcza, że ruszył już sezon grzewczy, premier Donald Tusk ogłosił.... koniec drożyzny. 

"Inflacja, tak jak w sierpniu, poniżej 3 procent. Najważniejsza i najtrudniejsza obietnica wyborcza, czyli koniec pisowskiej drożyzny, spełniona. Robimy, nie gadamy" – napisał Tusk w mediach społecznościowych. W swoim wpisie szef rządu powołał się na najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). Inflacja konsumencka w Polsce (wskaźnik CPI) we wrześniu 2025 r. wyniosła 2,9 proc. rok do roku. To oznacza taki sam wynik jak w sierpniu.

Rzeczywistość weryfikuje tabelki

Patrząc czysto teoretyczne, inflacja na poziomie 2.9 proc. oznacza, że mieścimy się w celu inflacyjnym. W takiej sytuacji Rada Polityki Pieniężnej i NBP mogą obniżyć stopy procentowe. I wydaje się, że w konsekwencji będzie to do tego zmierzało – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl Andrzej Kosztowniak, poseł PiS, były minister finansów. 

To, co jednak jest najistotniejsze dla Polaków, to fakt, że na codzień niewiele rzeczy tanieje, a wprost przeciwnie. To wypadkowa kilku rzeczy. Najbardziej trudne do zaakceptowania będą kwestie związane z przyjęciem ETS2 (podatek od ogrzewania – red.). W ten sposób Unia Europejska zabija konkurencyjność. W efekcie spowoduje to, że poziom bezrobocia będzie wzrastał w Europie. Ktoś powie, że ceny naszych dóbr i towarów nie rosną tak szybko jak kiedyś. To prawda, ale pamiętajmy o tym, że im mniej sami będziemy posiadać pieniędzy, bo nie będziemy mieli pracy, to nie będziemy w stanie płacić za coś, co jeszcze do niedawna było dla nas kwotą akceptowalną. 

– wskazuje nasz rozmówca.

Rozwiązania dotyczące ETS2, ale także Zielonego Ładu, są niezwykle szkodliwe. Wszyscy o tym wiedzą, ale premier Tusk z niewiadomych powodów nie potrafi wyjść i o tym głośno powiedzieć. Zwłaszcza, że nie tylko Polska jest zainteresowania wycofaniem się z ETS2. Będzie on zabijał całą europejską gospodarkę, ograniczał jej rozwój. Europejską gospodarkę będą wypierać amerykańska i azjatycka. Coraz częściej będziemy kupować zewnętrzne towary. Nie można jednak robić tego w nieskończoność. Wycofanie się z tych szkodliwych elementów powinno być wyznacznikiem w zakresie polityki energetycznej państwa. 

– dodaje.

"Jeżeli nie zrobimy czegoś z obszarem szeroko pojętej energetyki i jeżeli w Europie nie będzie tańszego prądu, w tym w Polsce, konkurencyjność naszej gospodarki będzie coraz mniejsza i coraz trudniej będzie nam wydawać tyle, ile do tej pory" – uważa były minister finansów.

Odnoszę wrażenie, że nikt nie chce tego dostrzec. Osoby sprawujące władzę w naszym kraju chcą uciec od faktu, że pokłady finansowe, które posiadamy, zaczną się wyczerpywać, szczególnie u ludzi średnio zamożnych, nie mówiąc już o najbiedniejszych. 

– uzupełnia.

Zdaniem naszego rozmówcy, w kwestii podstawowych wydatków, najbliższa perspektywa nie rysuje się w kolorowych barwach. 

Szykują się ciężkie tygodnie dla portfeli Polaków. Spółdzielnie mieszkaniowe już teraz zapowiadają, że będą podnosić ceny energii cieplnej. Wielu ludzi, którzy już dziś wiążą koniec z końcem, zastanawia się, co zrobią, jeżeli przyjdzie im rachunek za energię o 20 czy 30 proc. większy od poprzedniego. Można przykręcać kaloryfery, ale czy faktycznie powinno tak być? Poza tym, można to robić tylko do pewnego momentu. Nie da się przeżyć zimy bez ogrzewania. Czeka nas ciężki okres, a premier, zamiast coś w tej kwestii robić, cieszy się z niskiej statystyki inflacji. 

– kończy poseł PiS.

 

Źródło: niezalezna.pl