Bronisław Komorowski, który podczas swojej ostatniej kampanii wyborczej korzystał z podpowiedzi specjalnie w tym celu zatrudnionej urzędniczki, dziś postanowił sam się wcielić w rolę suflera. Na rynku w Rzeszowie podczas konferencji prasowej, podpowiadał jak należy układać stosunki z Brukselą i... na kogo w związku z tym głosować w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Dziękując za zaproszenie do Rzeszowa mówił, że jest świadom, iż jest to okres kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, „a więc jest to niesłychanie ważny moment podejmowania decyzji, brzemiennych w skutkach dla Polski, dla miejsca Polski w Europie, dla siły naszych związków ze światem Zachodu”.
Były prezydent nawiązał do słów Krzysztofa Skubiszewskiego - "pierwszego niekomunistycznego ministra spraw zagranicznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego”, – który w polskim Sejmie powiedział, zachęcając posłów do poparcia wniosku o rozpoczęcie procedury na rzecz akcesji Polski w UE, „że Polska może być albo moskiewska, albo europejska”.
- Dla mnie to jest wskazówka ważna do dzisiejszego dnia. Dzisiaj widać, że ten wybór kierunku na Zachód przez całą Polskę w 1989 roku przynosi wspaniałe efekty. Mam nadzieję, że już nikt dzisiaj nie traktuje poważnie szkodliwych i głupich opinii z roku 2015, kiedy Prawo i Sprawiedliwość próbowało upowszechniać opinię o tym, że Polska jest krajem w ruinie
– zaznaczył Komorowski.
Wyraził też nadzieję, że w „Rzeszowie wszyscy widzieli to ogromne tempo rozwoju, które jest efektem zarówno „nawarstwiania się polskiej pracy i wysiłku, ale także i członkostwa w Unii Europejskiej”. Podkreślił, że z satysfakcją obserwuje rozwój Rzeszowa i z nadzieją patrzy na to, że Rzeszów może w dalszym ciągu się „rozwijać z gigantycznym tempem”. - Jeśli będzie sensownie wykorzystywana polska praca, ale też polska obecność w UE - dodał.
- Dlatego tak ważne jest, aby to Parlamentu Europejskiego dostali się ludzie, którzy reprezentują sobą autentyczne zaangażowanie na rzecz rozwoju Polski, jako całości, Polski regionalnej także, ale także ci, którzy reprezentują punkt widzenia, że szanse Polski wiążą się właśnie z obecnością naszą w procesie integracji europejskiej
– wskazał b. prezydent. W jego ocenie „niestety Polska pozycja w UE dramatycznie została osłabiona”, na co - jak mówił - patrzy „z największym niepokojem”.
- Dzisiaj prawie nie mamy przyjaciół w UE, jesteśmy na marginesie ze względu na działania obecnej ekipy rządzącej naszym krajem. Niepotrzebnie wypowiedziała zimną wojnę instytucjom europejskim i czas jest najwyższy, aby poprzez świadomy wybór kandydatów z Koalicji Europejskiej doprowadzić do tego, żeby przynajmniej w Brukseli, dziś jak najszybciej, a potem także i w Warszawie, pojawia się ekipa polska, zdolna do zakończenia szkodliwej dla naszego kraju niepotrzebnej, głupiej, zimnej wojny polsko-europejskiej
– przekonywał Komorowski.
Pytany, czy jego zdaniem Koalicja Europejska przetrwa po wyborach bez względu na wynik, odparł, że Koalicja Europejska to bardzo dobry projekt, „z głębokim, dodatkowym sensem w środku”. - Bo tu nie chodzi tylko i wyłącznie o zwiększenie szans wyborczych, ale również o pokazanie Polsce i pokazanie zachodniemu światu, że Polacy są zdolni do porozumiewania się w ramach myślenia wspólnego i wspólnego działania na rzecz strategicznych interesów narodowych – przekonywał Komorowski.