Szef MRiRW rozmawiał w Brukseli z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Philem Hoganem m.in. w sprawie uruchomienia rezerw kryzysowych w związku z panującą w Polsce suszą.
Ardanowski zapowiedział, że Komisja Europejska zgodziła się na uruchomienie od 16 października zaliczek na poczet dopłat bezpośrednich dla rolników.
Które należą się rolnikom, ale ich wypłata zaczyna się w całej Europie dopiero 1 grudnia, dlatego wnioskowaliśmy, żeby można było udzielić rolnikom zaliczek od 16 października - na co zezwalają przepisy unijne - do końca listopada w wysokości większej, niż ta standardowa dopuszczalna w Europie
- powiedział.
Jak powiedział, uzyskano zgodę na to, by zaliczki w pierwszym filarze wspólnej polityki rolnej wynosiły 70 proc., a z płatności drugiego filara - do 85 proc.
To pozwoli w przedziale od połowy października do końca listopada przekazać polskim rolnikom ok. 11 miliardów złotych środków, które przekazuje budżet państwa, które później są refundowane z Brukseli
- mówił.
Ardanowski wyraził przekonanie, że "środki suszowe, które będą wypłacane niezwłocznie po składaniu wniosków przez rolników", jak również zaliczki, będą w stanie "na tyle skutecznie pomóc rolnikom, by powstrzymać proces upadku gospodarstw, by utrzymać płynność finansową gospodarstw"
Szef resortu zapowiedział też, że jeszcze w środę ukaże się obwieszczenie dotyczące terminu składania wniosku dla najbardziej poszkodowanych przez suszę rolników, czyli tych, których straty wynoszą od 30 do 70 proc. - będzie to 26 września br.
Ale rolnicy nie będą musieli dwa razy składać wniosków. Ci, którzy mają straty największe - przekraczające 70 proc. i zaczną składać wnioski od 14 września, nie będą musieli robić tego ponownie, po 26 września.
Jak podkreślał Ardanowski, rządowa pomoc dla rolników dotkniętych suszą jest najwyższa w wolnej Polsce.
"Na tego typu z zjawiska rządy jeszcze nigdy nie przeznaczyły takiej kwoty". Jak przypomniał, chodzi o 1,5 mld zł. W 2015 przeznaczono na pomoc 450 mln zł.
"Podzieliliśmy straty rolników na te zagrażające upadkiem gospodarstwa, czyli starty 30 - 70 proc. i więcej - w takich przypadkach pomoc państwa ma wynosić 1000 zł do hektara. Rząd podjął też decyzję, by wspomóc gospodarstwa, w których straty przekraczają w uprawach 30 proc. W tych przypadkach pomoc ma wynosić 500 zł na każdy hektar upraw rolnych. Niezależnie od tego przysługuje pomoc, na którą wielu rolników liczy, czyli pomoc w ułatwieniu spłaty kredytów, których terminy spłat przypadają w tym roku. Ci rolnicy będą mogli w swoich bankach uzyskać rozłożenie tych kredytów na raty na nowe lata. "Prolongata będzie się wiązała z pomocą państwa w spłacie odsetek przez okres prolongowania, jednak nie dłużej niż dwa lata" - mówił.
Przypomniał, że do końca br. rolnicy dotknięci klęskami będą też mogli uzyskać korzystny kredyt na wznowienie produkcji; jego oprocentowanie wynosi pół proc.
To jest kredyt rozliczany przy pomocy faktur zakupów do produkcji, ale dla bardzo wielu rolników - szczególnie producentów bydła, którzy muszą kupić pasze, bardzo na ten kredyt liczy
- dodał Ardanowski.
Są również możliwości umorzenia czynszów dzierżawnych, w KOWR, umorzenia składek KRUS, również umorzenia podatków rolnych przez włodarzy gmin, wójtów i burmistrzów
- wyliczał.
Ardanowski zauważył, że warunkiem otrzymania pomocy jest dostarczenie przez rolnika protokołu szacowania zweryfikowanego przez Urząd Wojewódzki.
"Tu mamy problem, bo protokoły szacowań z gmin bardzo wolno spływają. Nie wiem, co jest tego przyczyną, bo szacowania się dawno zakończyły (...) Może chodzi o jakieś inne motywy niż tylko niesprawność urzędów (...). Są głosy z różnych regionów Polski, że to element walki politycznej przed wyborami samorządowymi, wskazywanie, że rząd nie pomaga rolnikom (...) Byłoby to złe, nie chcę używać mocnych słów - ale byłoby to podłe - jeżeli nieszczęście rolników byłoby wykorzystywane przez samorządowców opozycji do walki z rządem" - powiedział.