Podczas strajku kobiet w Warszawie spotkać można było wielu parlamentarzystów opozycji. Udało nam się porozmawiać z Klaudią Jachirą z Koalicji Obywatelskiej. - W wieku 13 lat miałam bardzo sprecyzowane poglądy polityczne. Oczywiście, że wpływ mieli rodzice i tak dalej, ale miałam te poglądy. Ja się polityką interesowałam od kiedy prawie że mówiłam - przyznała parlamentarzystka w rozmowie z naszym portalem.
Niezalezna.pl: Jak wrażenia po dzisiejszych protestach? Mieliśmy okazję dyskutować z panem Markiem Kossakowskim, jednym z liderów Zielonych i powiedział, że jest zawiedziony frekwencją. Jak Pani wrażenia?
Klaudia Jachira: Ja nie widziałam aż tylu ludzi na ulicach jeszcze chyba nigdy, trzeba jeszcze pamiętać, że jest szczyt pandemii, więc to jest dla mnie coś niesamowitego. Myśmy też jechały wzdłuż marszu rowerami, żeby tak bardziej nadzorować wszystko co się dzieje i ogólnie sam marsz był spokojny, ale bardzo mi brakowało obecności policji, bo tej policji w ogóle nie było widać. Narodowcy wbiegali i my to widzieliśmy 3-4 razy na trasie przemarszu i to były bardzo stresujące sytuacje. To były takie sytuacje, których jeszcze wcześniej w życiu nie widziałam.
Mówi pani poseł, że jest zadowolona z frekwencji. Ale nie da się pominąć epidemii, mamy rekordowe przyrosty zachorowań.
- Chodzi mi o to, że PiS wyprowadził ludzi na ulice, zmusił do walki o prawa człowieka w szczycie pandemii i jest to dla mnie wręcz cyniczne zachowanie. Myślę, że się nie spodziewali tego, myśleli, że nikt tego nie zauważy, a stało się zupełnie inaczej. Ludzie stwierdzili, że jest to zagrożenie i widzę, że ludzie są bardzo karni, są w maseczkach, przestrzegają zasad, ileś razy widziałam, że sobie ludzie ręce odkażają. Robimy co możemy, ale ludziom się nie dziwię, że powiedzieli, że mają dosyć, są gniewni i wychodzą na ulicę. Ja mam nadzieję, że państwo w jakikolwiek sposób zareaguje na wzrosty zachorowań, a nie będzie działać na tej zasadzie, że kościoły zostawimy otwarte, a resztę pozamykamy, bo "tak nam się wydaje".
Są osoby dorosłe, świadome, co się dzieje wokół aborcji. Ale ja dziś widzieliśmy nastolatki, ale nie mówimy tu o 17-18-latkach, ale 12-13-latkach. Jak Pani odniesie się do tego, że 12-latka wychodzi na ulicę i skanduje "je... PiS"?
- Myślę, że ludzie naprawdę wiedzą, że robią. Ja aż tak młodych ludzi nie widziałam. Bardzo dużą siłą tych protestów są licealiści. Jestem ósmy dzień na ulicy, ja od jakiegoś czasu obserwuję, że to młode pokolenie jest bardzo liberalne światopoglądowo i oni są emanacją wolności. Dla nich opowieści o komunie są śpiewem dalekiej przeszłości, bo za chwilę ich dziadkowie będą pamiętać komunizm, a nie rodzice, jak było w moim wypadku. Dla nich ograniczanie jakichkolwiek praw jest abstrakcją, oni są nauczeni asertywności, tego, że zawsze mogą robić, to co uważają, że to dla nich abstrakcja, że ktoś może im zakazać decydować o własnym ciele i nawet tak młode osoby, może nie analizują tej sceny politycznej tak dogłębnie, ale ja w wieku 13 lat miałam bardzo sprecyzowane poglądy polityczne. Oczywiście, że wpływ mieli rodzice i tak dalej, ale miałam te poglądy. Ja się polityką interesowałam od kiedy prawie że mówiłam! Więc jestem w stanie sobie wyobrażać, że 13-latka jest w pełni świadomie. Jest dużo takich widoków, że rodzice przychodzą z nastolatkami - tu też kwestia opieki. Apel taki, żeby też być ostrożnym i żeby tak młode osoby były pod opieką.
I na koniec - jest pani w Sejmie pierwszą kadencję. Jak Pani wrażenia?
- Staram się robić co mogę, jest bardzo chaotycznie, to strasznie ciężkie miejsce pracy, bo nigdy nie wiadomo co nas czeka, nigdy nie wiadomo, jaka będzie wrzutka. Jest mi przykro, że w takim kraju, w tak chaotyczny sposób stanowione jest prawo, które decyduje o nas wszystkich.