Dziennikarz Jarosław Olechowski, szef wydawców w Telewizji Republika został wyproszony przez policję w trakcie relacjonowania demonstracji prorządowej.
Podczas dokumentowania na nagraniu haseł manifestujących, redaktor usłyszał wiele inwektyw i obraźliwych słów pod swoim adresem od uczestników zgromadzenia. Padały także hasła "wolna Moskwa". Przeszkadzano mu także w pracy. W pewnym momencie podszedł do niego funkcjonariusz policji z grupy antykonfliktowej i zapytał go, czy jest prowokatorem. Gdy dziennikarz się przedstawił i powiedział, jaka jest jego funkcja, nie było problemu.
Jednak chwilę później do akcji wkroczył z interwencją funkcjonariusz z numerem zamiast nazwiska na mundurze (poproszony o przedstawienie się, nie zrobił tego) i powiedział, że organizator sobie nie życzy tego dziennikarza. Doszło do kuriozalnej wymiany zdań.
- Przewodniczący zgromadzenia nie chce, żeby pan uczestniczył w jego zgromadzeniu - powiedział policjant. Olechowski tłumaczył, że nie jest uczestnikiem, ale dziennikarzem i relacjonuje wydarzenie.
Reżim @donaldtusk już otwarcie wprowadza w Polsce cenzurę. Przed Sądem Najwyższym. @PolskaPolicja - wbrew prawu prasowemu i polskiej Konstytucji - próbowała uniemożliwić mi relacjonowanie protestu zwolenników koalicji 13 grudnia. Kilkukrotnie usłyszałem, że mam opuścić… pic.twitter.com/43XAbOY8xF
— Jarek Olechowski (@OlechowskiJarek) June 27, 2025
- Dziennikarz też może nie uczestniczyć, jak sobie pan przewodniczący nie życzy, bo to jest jego zgromadzenie - twierdził funkcjonariusz. - To, że jest pan dziennikarzem nie zwalnia pana z przestrzegania prawa - dodał. Nie przedstawił jednak przepisów, które zabraniają dziennikarzom relacjonowania publicznego zgromadzenia.
Nie, bo nie
- Jak sobie organizator tę osobę życzy to okej, a jak nie to nie - powiedział w pewnym momencie.
Potem ten sam funkcjonariusz zaczął się powoływać na kodeks wykroczeń, zapowiadając, że sprawę będzie rozstrzygał sąd.
Gdy Olechowski powiedział, że chciałby zadać pytanie Mateuszowi Kijowskiemu, policjant powiedział, że on zapyta go, czy chce z nim rozmawiać.
- Ja nie potrzebuję pośrednictwa policji, żeby wykonywać pracę dziennikarską - odparł redaktor.
Wszystkie te działania są niezgodne z prawem prasowym.