Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Każdego dnia skazańcy z Ukrainy dostają się na teren Polski? "Nie mamy żadnego systemu"

- Nie została zawarta umowa z Ukrainą i polskie państwo nie dorobiło się systemowej współpracy zarówno na poziomie wymiaru sprawiedliwości, prokuratur czy służb, która umożliwiałaby stworzenie czerwonych alertów, listy osób niepożądanych, skazanych. Teraz mówimy o dywersantach, ale przez lata wjeżdżali i wjeżdżają skazani za inne przestępstwa i nie mamy żadnego systemu, który by pozwalał na weryfikację tych osób - tak o przekraczaniu granicy polskiej przez osoby skazane na Ukrainie mówił dzisiaj Tomasz Grodecki, dziennikarz portalu niezalezna.pl.

Dzisiaj Prokuratura Krajowa złożyła do sądu wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec Jewhenija Iwanowa i Ołeksandra Kononowa, podejrzanych o dokonanie aktu dywersji na infrastrukturę kolejową w Polsce.

Obaj przedostali się do Polski z Białorusi jesienią tego roku. Po dokonaniu dywersji kolejowych obaj mężczyźni mieli opuścić terytorium Polski przez przejścia graniczne w Terespolu.

Na własnych paszportach

Rzecznik PK, prok. Przemysław Nowak, mówił niedawno na konferencji prasowej, że obaj wjechali i wyjechali z polski na podstawie prawdziwych swoich dokumentów, używając prawdziwych danych i dokonali tego przez rejsowy bus. Potwierdził to dzisiaj na antenie TVN24 Marcin Kierwiński, szef MSWiA.

Wcześniej, portal niezalezna.pl, jako pierwsze medium w Polsce, ujawnił, kim jest poszukiwany przez służby Jewhenij Iwanow.

Dotarliśmy do informacji, że Iwanow, mieszkający w rosyjskim Biełgorodzie, został na początku 2024 r. zwerbowany przez rosyjskie służby. Według Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, to on miał koordynować próbę przeprowadzenia dywersji w fabryce produkującej drony dla ukraińskiej armii. Prowadzić Iwanowa miał Jurij Syzow, oficer GRU. Do dokonania dywersji w ukraińskim zakładzie, Syzow i Iwanow wykorzystali byłego pracownika firmy - Jewhena Borysenkę. Ukraińskie służby udaremniły sabotaż i zatrzymał Borysenkę, który wystawił swoich mocodawców. Iwanow otrzymał zarzuty zdrady państwa, udziału w dywersji, usiłowania zabójstwa i przekazywania materiałów wybuchowych. Zaocznie w maju 2025 r. został skazany przez sąd we Lwowie.

- Nasi dziennikarze wiedzieli, że istnieją strony internetowe, na których można sprawdzić tego rodzaju rzeczy. Imię i nazwisko faceta, który wjechał na takich danych do Polski, wisiało na stronach internetowych pokazujących rosyjskich dywersantów prowadzących podobne akcje na terenie Ukrainy. Skoro te informacje dostępne były dla naszych dziennikarzy, to jakim cudem polskie służby na granicy sprawdzając obywatela Ukrainy, który wjeżdża przez Białoruś prowadzącą wojnę z Ukrainą do Polski, nie sprawdzają we wszystkim otwartych źródłach, kim jest ten człowiek

- mówił w TV Republika Michał Rachoń.

"Kto miał ich wpisać?"

O sprawie tej mówił przywołany już Marcin Kierwiński w dzisiejszej rozmowie na antenie TVN24

- Rozmawiamy ze stroną ukraińską, by już nigdy więcej nie powtórzyło się sytuacja, że ktoś, kto tam jest skazany za akty dywersji, nie był oznaczony w systemach międzynarodowych jako osoba nieposzukiwana. Jeżeli jest skazany, a nie przebywa w więzieniu, powinien być oznaczony w systemach granicznych wszystkich krajów członkowskich. (...) Strona ukraińska ze względu na toczącą się wojnę wydaje takich zaocznych wyroków bardzo wiele. Jeżeli służby krajów europejskich nie mają takich informacji, to taka osoba może poruszać się swobodnie przez granicę. Rozmawiamy ze stroną ukraińską, bo mamy do podpisania umowę o wzajemnej współpracy policji i będziemy wpisywać konkretne mechanizmy prawne, by taka sytuacja nigdy się nie powtórzyła - powiedział szef MSWiA.

- "Jak to, to inne państwa nie wpisały tego człowieka? To myśmy nie wiedzieli". Wyście nie wiedzieli, a jak macie wiedzieć, jak Krzysztof Dusza kieruje Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Dziennikarze niezalezna.pl wiedzieli. Najbardziej dramatyczne jest to, że o tym i o tego rodzaju sprawach od dłuższego czasu Ukraina mówi Polsce i przestrzega, że w ten sposób prowadzone są działania przeciwko państwu polskiemu. I szef MSWIA, który mówi, że "nie wiedział", bo nikt nie wpisał tych ludzi. A kto miał ich wpisać? Państwo polskie, które jest państwem przyfrontowym i z tego wynikają zagrożenia, które powinny zostać przez państwo polskie likwidowane, tworząc m.in. bazy danych ludzi, którzy do Polski nie powinni wjeżdżać - dodał Rachoń.

Nie ma żadnej umowy

Co więcej, 19 listopada Tomasz Grodecki na naszych stronach informował, że Polska nie posiada systemu wymiany informacji z Ukrainą.

Polska nie weryfikuje czy z terytorium Ukrainy lub Białorusi naszą granicę przekraczają osoby skazane przez te kraje, nawet jeżeli chodzi o tak poważne przestępstwa, jak dywersja i sabotaż. Do dziś, nie istnieje system wymiany informacji między polskim a ukraińskim wymiarem sprawiedliwości dot. osób skazanych - wskazywał autor.

Grodecki w programie Michała Rachonia dodał, że przez blisko 4 lata trwania wojny na Ukrainie Polska takiego systemu - jakiegokolwiek - się nie dorobiła.

- Nie została zawarta umowa i polskie państwo nie dorobiło się systemowej współpracy zarówno na poziomie wymiaru sprawiedliwości, prokuratur czy służb, która umożliwiałaby stworzenie czerwonych alertów, listy osób niepożądanych, skazanych. Teraz mówimy o dywersantach, ale przez lata wjeżdżali i wjeżdżają skazani za inne przestępstwa i nie mamy żadnego systemu, który by pozwalał na weryfikację tych osób

- mówił nasz dziennikarz.

Kierwiński w dzisiejszej rozmowie wskazał na toczące się rozmowy na temat umowy o wzajemnej współpracy.

O sprawę pytany był także w programie Rachonia Mariusz Błaszczak, były szef MON i wicepremier, obecnie szef klubu Prawa i Sprawiedliwości.

- Wróciło to, co było przed 2015. Polska jest państwem z dykty, tak mówił wtedy Bartłomiej Sienkiewicz, minister koalicji PO-PSL. Oni rozkładają instytucje państwowe. SKW jest odpowiedzialna za osłonę kontrwywiadowczą, a szef SKW jest zatrudniony na trzech etatach. Ma etat w KPRM, miał się zajmować wpływami rosyjskimi, kosztowało to 3 mln zł, ma etat na Akademii Sztuki Wojennej i jest szefem SKW - ocenił.

 


 

Źródło: niezalezna.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane