Koalicja Europejska formuje listy na nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego. Wszystko wskazuje na to, że zabraknie tam jednej z czołowych postaci konferencji założycielskiej, a mianowicie byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. On sam przyznaje, że na ten moment koalicja jest "bardziej na nie", jeżeli chodzi o jego start.
Choć Kazimierz Marcinkiewicz pojawił się na konferencji prasowej, na której zawiązano Koalicję Europejską, i swoją osobą firmował jej inaugurację, to jednak okazuje się, że współtowarzysze nie traktują go zbyt poważnie. Wszystko wskazuje na to, że Marcinkiewicza zabraknie na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego.
"Jeśli Koalicja Europejska uznaje, że nie jestem tego wart, żeby kandydować, to i tak będę ją wspierał. I tak będę robił wszystko, żeby ta koalicja te wybory wygrała"
- stwierdził dziś Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z Markiem Kacprzakiem w programie „Tłit” WP.
Były premier z rozbrajającą szczerością przyznał, jak traktuje się go w koalicji, którą zawiązał Grzegorz Schetyna. Czy koalicja jest za tym, żeby startował w wyborach 26 maja?
"Pewnie na dziś jest bardziej na nie. Oddałem się do dyspozycji. Zabiegam o wygraną Koalicji Europejskiej w tych wyborach, a co się ze mną wydarzy – nie ma żadnego znaczenia"
- dodał, pytany o kandydowanie do Parlamentu Europejskiego.
To nie pierwsze tego typu doniesienia z obozu opozycji. Żalu do Grzegorza Schetyny nie ukrywała też Ewa Kopacz, która - jak wszystko na to wskazuje - pojedynek o pierwsze miejsce na liście w Warszawie może przegrać z Włodzimierzem Cimoszewiczem.