Jeszcze nie tak dawno Kazimierz Marcinkiewicz, były premier znany z od dawna z krytyki obecnego rządu, z zapałem włączał się w sprawę powstania "koalicji europejskiej". Znalazł się nawet w gronie sygnatariuszy apelu o powstanie szerokiego frontu opozycji na wybory do Parlamentu Europejskiego. Teraz, gdy Koalicja Europejska formalnie się zawiązała, miejsca dla Marcinkiewicza na listach wyborczych... najprawdopodobniej zabraknie.
Kazimierz Marcinkiewicz znalazł się - obok m.in. Leszka Millera czy Włodzimierza Cimoszewicza - w gronie byłych premierów, którzy na początku lutego podpisali deklarację zawierającą apel o powstanie Koalicji Europejskiej i stworzenie szerokiej listy w wyborach do PE. Autorzy apelu zwrócili się do "odpowiedzialnych sił i środowisk politycznych, samorządowych i obywatelskich" o wystawienie "jednej, szerokiej listy, której celem byłaby odbudowa mocnej pozycji Polski w UE".
Wydawać mogłoby się, że znany z krytyki obecnego rządu Marcinkiewicz - jako sygnatariusz deklaracji - znajdzie miejsce na wyborczych listach Koalicji Europejskiej, która od kilku dni stała się realnym tworem. Tymczasem okazuje się, że jest to mało prawdopodobne.
O takiej sytuacji informuje dzisiaj portal se.pl. Marcinkiewicz miałby pierwotnie zostać numerem 3. na liście w okręgu zachodniopomorskim, jednak to mało realny scenariusz. Powodem mają być problemy alimentacyjne byłego premiera.
- Choć Marcinkiewicz chce od nas startować, to nic z tego. Byłby dla nas zbyt dużym obciążeniem. Mówi o praworządności, a jednak w życiu prywatnym prawo sobie lekceważy. Nie jestem za tym, aby ktoś taki był na naszych listach do PE
- mówi cytowany przez se.pl jeden z czołowych polityków Platformy Obywatelskiej.
Kilka tygodni w Telewizji Republika Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz mówiła, że nadal czeka na spłacenie jej przez byłego premiera długów alimentacyjnych.
- Obecnie dług wynosi ponad 100 tys. zł. Byłam niezmiernie zdziwiona, że działania moje, jak i komornika, okazały się bezskuteczne. Są pewne etapy ws. ściągalności długu. Wyrok sądu jest wyrokiem. Proces trwał ponad trzy lata. Przyznano mi alimenty. Miałam pewność, że wyrok prawomocny zapewni mi odzyskanie długu
- stwierdziła.
- Komornik nie może ściągnąć dochodu, ponieważ - jest dowód [na to, że]- pan Kazimierz Marcinkiewicz ukrywa dochody. Człowiek wmawiający obywatelom swoje prawdy, który jednocześnie nie przestrzega prawa, nie może być wiarygodny
- dodała.