Red. Anna Wojciechowska z "Polska The Times" zrobiła wywiad z posłanką PiS Joanną Lichocką. Rozmowa została autoryzowana. Jednak po autoryzacji dziennikarka dopisała stwierdzenie w pytaniu, zarzucając Joannie Lichockiej... mijanie się z prawdą. I nawet nie poinformowała o tym posłanki przed publikacją.
Rozmowa Joanny Lichockiej z dziennikarką "Polską The Times" była bardzo konfrontacyjna. Emocje widać nawet w drukowanym wywiadzie.
W którymś momencie poseł Lichocka, broniąc mediów publicznych, przypomniała red. Wojciechowskiej (prywatnie żonie innego dziennikarza, Michała Karnowskiego), że była autorką książki-wywiadu z Januszem Palikotem.
Był to wywiad, który miał ocieplić wizerunek tego upadłego polityka i być przydatnym na wybory parlamentarne, w których startował. Pamiętam swoje zażenowanie, gdy czytałam tę książkę, jakie odpowiedzi bez kontry puszczałaś, jak z nim - jak z ważnym bohaterem sceny politycznej rozmawiałaś. Nie mów mi proszę o standardach dziennikarskich ani o propagandzie
- powiedziała Lichocka.
Gdy red. Wojciechowska zarzuciła Lichockiej robienie "wywiadów na klęczkach" z Jarosławem Kaczyńskim, posłanka odpowiedziała:
Oj, bronisz się słabo, a zestawienie moich wywiadów z liderem PiS z tamtą publikacją, w której pozwalałaś, by opluwano ofiary katastrofy, jest cieniutkie.
Potem Anna Wojciechowska zadała Joannie Lichockiej kolejne pytanie. Ale w drukowanym wywiadzie zostało ono zmodyfikowane. Dziennikarka dopisała bowiem do niego - bez wiedzy Lichockiej - stwierdzenie:
Mijasz się z prawdą: w mojej książce nie ma słowa opluwania ofiar katastrofy smoleńskiej.
Oczywiście posłanka nie mogła w żaden sposób odnieść się do tego uderzającego w nią zdania, bo przeczytała je dopiero, gdy wywiad był już opublikowany.
Joanna Lichocka zareagowała na tę manipulację na Facebooku, przypominając haniebne słowa Palikota, które padły w książce Wojciechowskiej (nazwał on Lecha Kaczyńskiego mordercą pasażerów Tu-154). Napisała też:
Pani redaktor zarzuca łamanie standardów dziennikarskich TVP - niestety w tym wypadku standardy dziennikarskie nie są najmocniejszą stroną pani redaktor. Przykro mi, że doszło do takiej sytuacji.