Minął rok od próby zdestabilizowania sytuacji w Polsce, którą podjęła opozycja. Jak Państwo patrzą na wydarzenia sprzed 12 miesięcy?
AG: Na „ciamajdan”?
Wtedy wyglądało to groźnie.
JG: Rzeczywiście groźnie. Pojawiły się różne informacje m.in. o tym, że niknie sygnał telewizji, jak również o problemach dotyczących kolei i sparaliżowanym ruchu pociągów. Wszystko wydarzyło się kilka dni po tym, jak mój mąż przemawiał w Warszawie do tłumów i mówił, że „opozycja nie ma już czołgów, ale ma Komisję Wenecką. To co, będziemy się bali komisji?”. I faktycznie oni poczuli, że Komisją Wenecką wiele nie zdziałają.
Czy przez ten rok Państwa zdaniem coś się zmieniło? Jaka dziś jest sytuacja opozycji?
JG: Wydaje mi się, że sytuacja się uspokaja. Nastroje rewolucyjne opadają. Okazuje się, kto kim jest w tym sporze.
AG: Bój to był ich ostatni. Duża była tutaj zasługa twórcy pojęcia „ciamajdan”, które okazało się kluczowe do opisania tego zjawiska. Rzeczywiście nastąpił jeden wielki ciąg kompletnych kompromitacji. Kompromitacje Kijowskiego i wyjazd Ryszarda Petru na Maderę rozłożyły protest. Wygląda na to, że ten opór przeciwko PiS-owi słabnie. Oczywiście należy monitorować wszelkie zjawiska. No i wyciągać konsekwencje.
Totalna opozycja nic nie ma w zanadrzu? Bruksela z pewnością nie odpuści.
AG: Trzeba pamiętać, że Bruksela również chodzi po cienkim lodzie. Ma swoje kłopoty.
Jesteście Państwo optymistami…
JG: Od dawna.
AG: Zawsze byliśmy optymistami. Cechą Polaków jest to, że każdą sytuację zabagnią do tego stopnia, że już nie ma absolutnie żadnego sposobu wyjścia. Wtedy dokonują skoku i wychodzą. To proste.
Słuchając gorących apeli opozycji, można się przestraszyć. Roztaczają oni obraz Polski dryfującej w kierunku totalitaryzmu.
AG: Działanie postmodernizmu skupia się na tym, aby zachowując stare pojęcia, nadawać im nową treść. To się dzieje. To robiła komuna i to robi dziś opozycja. Będzie nam to szkodzić, jeśli nie będziemy sobie z tego zdawać sprawy. Na przykład o tym, że przegraliśmy stan wojenny, ja dowiedziałem się z prasy podziemnej. Siedziałem w internie i czytałem przemyconą gazetkę, a tam było napisane, że „siły porządkowe kopniakami rozrzuciły krzyż ułożony z kwiatów”. Wtedy pomyślałem: „Przegraliśmy”. Jeżeli bandy ZOMO nazywamy siłami porządkowymi, w opozycyjnych gazetach, to już jesteśmy przegrani. Inaczej jest jednak, gdy przeciwnicy zmieniają znaczenie słów, ale my sobie zdajemy z tego sprawę – wtedy próby odwracania znaczeń nie są groźne. Teraz nawet półanalfabeta powinien zrozumieć, że opozycja wciska ludziom bzdury.
Gdy jednak przysłuchamy się retoryce Komitetu Obrony Demokracji, to jednak za każdym razem musimy się zastanawiać, czy nie mylimy go z Komitetem Obrony Robotników…
JG: Oni chcą zaczerpnąć nie tylko z legendy KOR, lecz także z rezerw kadrowych.
AG: To już publicyści lewicowi opisali. Trzeba powołać coś na wzór KOR. Pisał o tym również Jan Hartman: „Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest »prawdziwą« i »wierną«. I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych, wiedzących coś o świecie i zdolnych do myślenia społecznego i obywatelskiego. Brzydzących się okrucieństwem i przemocą. I ja o taką Polskę będę walczył, jak potrafię”. To otwartym tekstem przedstawiony w skrócie program dzisiejszej opozycji. Prawica ma wyjechać i rozproszyć się, tak aby nie mogła się organizować.
Wspomniała Pani o rezerwach kadrowych. Co mamy przez to rozumieć?
JG: Przeczytałam ostatnio książkę, w której jest wywiad z Elą Cybulską, dziewczyną, którą znałam z podziemia i środowisk KOR-owskich. Był tam fragment: „Wkrótce nadszedł rok 1989. Rok naszego triumfu. Okrągły stół . Wybory. Wolność. Po 1989 r. zajęliśmy się biznesem. Przez parę lat mieliśmy świetnie prosperującą firmę oferującą części komputerowe. (…) Gdy rozmawiamy, jest rok 2016 i znowu czuję się potrzebna. Tak jak wtedy. Chodzę na marsze KOD. Spotykam na nich przyjaciół z opozycji. Przypominamy sobie stare czasy. Nie chcę pozwolić na to, aby politycy zmarnowali nasz olbrzymi dorobek. To, o co wywalczyliśmy. Demokrację łatwo zepsuć. Nie tylko u nas. Związek z Unią też może się okazać kruchy, a ja chcę, aby moje dzieci mogły żyć w bezpiecznej Europie”. To są jej słowa. Ciekawy jest cały ten wywiad. Dziś czytam, że jej mąż był w latach 80. wziętym astronomem, ze stypendium w USA. Mogli tam jeździć po całym kraju itd. Teraz chodzi na marsze KOD.
AG: Pamiętam, jak kiedyś w Warszawie spotkałem się z Heleną Łuczywo, w kawiarni na pl. Na Rozdrożu. Ja zwyczajnie zapłaciłem za kawę i ciastko. To normalne. Tyle tylko, że do Gdańska musiałem już wracać na gapę, bo to były moje ostatnie pieniądze. Dla nich to było zwyczajne, a dla mnie luksus.
Mamy 2018 r. Będziemy świętować 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Co polski rząd powinien zrobić, żeby Polacy docenili istnienie wolnego i silnego państwa?
JG: Powiem coś, co wyda się może zaskakujące, ale: nie można przesadzić z uroczystościami…
AG: Ale nie można ich również zaniedbać. Jednak wyzwaniem będzie wskazanie Polakom, kiedy odzyskaliśmy niepodległość po raz drugi – przecież w 1939 r. ją ponownie straciliśmy, to kiedy Polska znów stała się wolna? Ja widzę dobrą datę: 27 października 2015 r.
Pan zresztą powiedział później, że właśnie wtedy pierwszy raz zaśpiewał Pan „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”.
AG: Tak. To było, jak usłyszałem, że wojsko śpiewa „Maszerują strzelcy, maszerują” na placu manewrowym. Byliśmy na tygodniowej wizycie w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Ostatniej nocy, gdy już spaliśmy, zbudził nas śpiew kompanii na placu manewrowym. Następnej niedzieli odbywał się pogrzeb Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” i wtedy pierwszy raz zaśpiewałem „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”. Wtedy zobaczyłem, że zmiany, jakie nastąpiły w duszach Polaków, są już nie do cofnięcia. Polska znów staje się wolna, tamci po prostu przegrali.
Całość wywiadu z Joanną i Andrzej Gwiazdami w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska"