- Cykl działań strony rosyjskiej miał na celu sprowokowanie ostrej reakcji ze strony polskiej. (...) Chciano doprowadzić do ostrej, nerwowej reakcji Polski - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl Jan Dziedziczak, odnosząc się do dyplomatycznego konfliktu z Moskwą.
Po wypowiedzi rosyjskiego prezydenta o przyczynach rozpętania się II wojny światowej wybuchła polityczna i medialna Burza. Putin stwierdził, że przyczyną wojny nie był pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 roku. Podkreślił też wykorzystanie przez Polskę układu z Monachium do realizacji roszczeń terytorialnych, dotyczących Zaolzia. Mówił też o rzekomym antysemityzmie ówczesnego ambasadora Polski w Berlinie Józefa Lipskiego.
Słowa te doczekały się stanowczej reakcji premiera Mateusza Morawieckiego, który w uzgodnieniu z Kancelarią Prezydenta wydał specjalne oświadczenie w języku polskim, angielskim i rosyjskim. Tymczasem politycy opozycji nie zawahali się nawet tej sytuacji wykorzystać do politycznych ataków na prezydenta Andrzeja Dudę, uznając za błąd brak reakcji z jego strony na prowokacyjne słowa Putina.
Wśród zajadłych krytyków polskich władz znaleźli się m.in. lider opozycji Grzegorz Schetyna, były minister spraw zagranicznych Dariusz Rosati, czy Małgorzata Kidawa-Błońska.
Portal Niezalezna.pl spytał posła Prawa i Sprawiedliwości i byłego wiceministra spraw zagranicznych Jana Dziedziczaka, czy reakcja polskich władz była adekwatna do zaistniałej sytuacji oraz czy konieczne jego zdaniem, było zajęcie oficjalnego stanowiska przez prezydenta Andrzeja Dudę.
- Cykl działań strony rosyjskiej miał na celu sprowokowanie ostrej reakcji ze strony polskiej. Przed nadchodzącymi rocznicami – okrągłą rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, okrągłą rocznicą zakończenia II wojny światowej, wreszcie okrągłą setną rocznicę wojny polsko-bolszewickiej, gdy świat patrzy w stronę Polski, ale też w stronę Rosji – chciano doprowadzić do ostrej, nerwowej reakcji Polski. Chciano po raz kolejny wpisać Polskę w pewien stereotyp osłabiający nasze argumenty w innych sprawach, a mianowicie – „chorobliwie rusofobicznego kraju”
- powiedział poseł PiS. Jak wskazał nasz rozmówca, polskie władze nie uległy prowokacji Władimira Putina.
- Wypowiedź premiera była znakomita dyplomatycznie. Spokój, dużo merytorycznych, zrozumiałych dla zachodniej opinii publicznej argumentów, tłumaczona na wiele języków, rozpowszechniana na całym świecie i napisana w porozumieniu z panem prezydentem. Było to znakomicie rozegrane dyplomatycznie
- dodał.
Zdaniem Jana Dziedziczaka, prezydent Andrzej Duda nie powinien reagować na każdą prowokację ze strony rosyjskiej. – To była bardzo dobra decyzja – podkreślił.
Spytaliśmy także, czy reakcje niektórych polityków opozycji, krytykujących publicznie brak reakcji prezydenta Andrzeja Dudy na słowa Putina były właściwe i uzasadnione.
- Przejawem normalności byłoby to, gdyby opozycja mówiła w chwilach próby - w chwilach prowokacji ze strony Rosji -jednym głosem. Byli politycy opozycji, którzy w ten sposób się zachowali. Były niestety też głosy m.in. byłych ministrów spraw zagranicznych, a więc osób, które powinny rozumieć ten cały mechanizm, które wykorzystywały ataki Putina do rozgrywek międzypartyjnych w Polsce i to jest coś bardzo smutnego
- ocenił nasz rozmówca.