Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Horała dla "Gazety Polskiej": CPK powstaje m.in. po to, by do wojny nie doszło

- Wybudowanie CPK oznacza radykalne zwiększenie militarnej mobilności na wschodniej flance NATO. Ta inwestycja powstaje m.in. po to, by do wojny nie doszło. A żeby tak się stało, musimy posiadać zdolność odstraszania i szybkiego przerzutu wojsk i całego łańcucha zaopatrzenia, amunicji itd. - mówi "Gazecie Polskiej" Marcin Horała, wiceminister infrastruktury, pełnomocnik rządu ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.

mat. pras.

Czy Pana zdaniem CPK po jego oddaniu do użytku będzie odgrywał istotną rolę w zwiększaniu bezpieczeństwa całego regionu i całej Europy?

Wybudowanie CPK oznacza radykalne zwiększenie militarnej mobilności na wschodniej flance NATO. Ta inwestycja powstaje m.in. po to, by do wojny nie doszło. A żeby tak się stało musimy posiadać zdolność odstraszania i szybkiego przerzutu wojsk i całego łańcucha zaopatrzenia, amunicji itd. W tym właśnie zakresie możliwość szybkiego reagowania jest kluczowa. Gdy potencjalny agresor próbuje nas straszyć: dyslokuje swoje wojska przy naszych granicach, grozi wybuchem konfliktu, wówczas my jesteśmy w stanie bardzo szybko odpowiedzieć znaczącym zwiększeniem obecności naszych wojsk. To powoduje, że ryzyko wybuchu wojny jest znacznie mniejsze. Nie mówiąc o aspekcie gospodarczym, który się także na to przekłada. Bo większy rozwój gospodarczy, większy PKB, to też większe wpływy z podatków, jak również więcej środków na wojsko. A przy tym układ dośrodkowy, powstającego dzięki CPK systemu komunikacyjnego, powoduje, że możemy po liniach centralnych bardzo łatwo w Polsce przerzucać bezpośrednio jednostki wojska, jak i środki ich zaopatrzenia - w kierunku naszych rubieży: ściany wschodniej, gdzie pewnie będziemy je dyslokowali. Już sam fakt, że w Polsce pojawi się dzięki CPK i inwestycjom towarzyszącym więcej mostów, przepraw i połączeń powoduje, że wróg będzie musiał zużyć znacznie więcej środków walki, by nasz system realnie uszkodzić. Np. obecnie między ważnymi węzłami: Trójmiastem i Warszawą istnieje jedna linia kolejowa. Zaś dzięki realizacji programu CPK będą na tej trasie co najmniej dwie takie linie. Wobec tego ewentualne zniszczenie jednej nie sparaliżuje transportu na tej linii.

Czy Pana zdaniem istnieje duże prawdopodobieństwo poszerzenia przez CPK statusu hubu transportowego - nie tylko dla Polski, ale i dla krajów bałtyckich i centralnej Europy?

Obecnie, gdy spojrzymy na nasz region Europy i tzw. nowych krajów UE, to żaden z nich nie ma lotniska spełniającego rolę międzynarodowego hubu. Mówiliśmy, że jest to obszar biznesowej penetracji przede wszystkim hubów niemieckich, może w trochę w mniejszym stopniu Amsterdamu. Chcąc podróżować np. w sprawach biznesowych z Polski na Daleki Wschód, to często najpierw się leci na zachód, np. do Frankfurtu, by szybko dolecieć do żądanego miasta w Azji. Pokazuje to nieefektywność istniejącego systemu transportowego, a także naturalną przewagę, jako w przyszłości będzie miał CPK. W transporcie lotniczym odległość i geografia mają bardzo istotne znaczenie, bo przekładają się bezpośrednio na czas i ponoszone koszty. Zaś Polska jest na tyle dużym krajem i gospodarką, że nasz rynek wewnętrzny i jego potrzeby transportowe wystarczą dla racjonalności biznesowej projektu CPK. Ale gdy już ta inwestycja powstanie to siłą rzeczy będzie oddziaływała na kraje sąsiednie i dostarczała im swoje usługi. Na tym polega też nasza siła wobec ewentualnych, konkurencyjnych projektów, które mogłyby się pojawić w naszym rejonie Europy. Bo przecież mniejsze od nas Czechy, Słowacja czy Węgry nie są w stanie wygenerować odpowiednio dużego rynku wewnętrznego, by takie lotnisko utrzymać. Pamiętajmy przy tym, że infrastrukturę buduje się na pokolenia. Przecież o budowie lotniska na Okęciu zadecydowano w latach 30. ub. wieku. I funkcjonuje ono już prawie 100 lat.

Co się zmieni w strukturze transportu lotniczego w naszym rejonie Europy wskutek działań wojennych na Ukrainie?

Już dziś widać, że w związku z wojną duża część infrastruktury lotniskowej w tym kraju uległa zniszczeniu. W związku z tym przez jakiś czas polskie porty lotnicze będą musiały i mogły służyć obsługą ruchu lotniczego z Ukrainy. I obszar ciążenia do polskich lotnisk z terenu Ukrainy będzie zapewne większy niż dotąd. Jednocześnie wiemy już dziś, że lotniczy biznes w Rosji długo jeszcze będzie znajdował się w kryzysie. I to jest dla nas szansa, by to wykorzystać i przejąć potoki pasażerów z tego kraju. Oczywiście jest teraz wiele znaków zapytania. Nie wiemy kiedy i jak się skończy wojna, czy też jak długo będą obowiązywały obecne sankcje. Chcę tylko pokazać, że jej efekt może nieść też z sobą pewne pozytywne reperkusje dla naszego rynku lotniczego. 


Całość wywiadu z Marcinem Horałą w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska", już dostępnym w sprzedaży

 



Źródło: Gazeta Polska

Maciej Pawlak